5 sierpnia (czwartek): Vusanje i bardzo niemrawy początek wycieczki
Dojeżdżamy do Gusinje, z którego mamy odbić na Vusanje, ale skręcamy nie w tę drogę, co trzeba i trafiamy na targowisko. Sprzedaje się tu wprost z ulicy:
Nie pisałam jeszcze o samochodach w tej części Czarnogóry. Oczywiście lokalsi hołdują zasadzie: "Bez gwiazdy nie ma jazdy" i można się natknąć na sporo mercedesów. Ciekawostką jest natomiast to, że niektóre są na amerykańskich blachach :
Wielu Czarnogórców (i innych mieszkańców tego rejonu) wyjeżdża do Stanów do pracy i przywozi sobie stamtąd takie pamiątki Nie przerejestrowują ich, bo dzięki hamerykańskim blachom mają większy szacun Zobaczymy też jakieś lincolny, dodge i inne wypasione bryki... Ktoś tak jeszcze mówi
Lądujemy w samym środku niezłego zamieszania. Tak wygląda główna ulica Gusinje koło 11:00:
Kto by się przejmował pierwszeństwem?! Kierowcy nawet nie są świadomi, kto je ma Pomiędzy autami spacerują piesi...
Robi się coraz ciekawiej:
Jakimś cudem udaje nam się w końcu skręcić w prawo i opuścić Gusinje, którego przez te drogowe historie nie potrafiliśmy polubić.
Jedziemy w jedynie słusznym kierunku, czyli w stronę Prokletijów , taką drogą:
Po prawej powstaje restauracja i katun, czyli camping, osiedle domków:
Po lewej natomiast pasie się pokaźne stadko osiołków:
Musimy się przy nich zatrzymać. Słodkie stworzenia :
Szkoda, że nie mamy dla nich marchewki
Kawałek dalej są też owieczki. Jedna właśnie przeżuwa :
Albo kontempluje widoki
Przykład chałupy, jakich w tym rejonie jest sporo:
Obowiązkowo fajna bryka (na amerykańskich blachach) na podjeździe.
Jeden z kilku meczetów w Vusanje:
Rzeka Grlja:
Kiedy zbliżamy się do celu, zaczyna padać :
Już wiadomo, dlaczego zieleń na tutejszych łąkach jest taka intensywna
Dojeżdżamy na parking:
i deszcz się uspokaja, choć ciągle "wisi w powietrzu". W związku z tym postanawiamy trochę zamarudzić, zanim ruszymy na szlak. Pójdziemy obejrzeć miejscową ciekawostkę:
To wodospad Grlja:
O tyle nietypowy, że wpada do wydrążonego w skałach kanionu:
Rzeka znika pod ziemią, żeby pojawić się kilka metrów dalej.
Barierki, dla bezpieczeństwa, są konieczne, tym bardziej, że skały bardzo śliskie.
Tuż obok znajduje się restauracja Hartini:
Na obiad jeszcze zdecydowanie za wcześnie (niedawno zjedliśmy spore śniadanie), ale na piwo nie Zamawiamy po małym Nikšićku z widokiem na wodospad :
Prawie z widokiem, bo zasłaniają go barierki
Rzeka Grlja płynie bystro:
a woda jest lodowata, co sprawdzam organoleptycznie :
Pogoda wygląda teraz na stabilną. Bardzo niemrawo się dzisiaj zbieramy, pewnie to efekt wczorajszego zmęczenia. W końcu jednak trzeba ruszyć przed siebie:
Drogę tarasują nam krowy :
Wygląda, jakbym tę krówkę przeganiała, ale tak nie było. Chyba bardziej chciałam ją uściskać Żal mi krówek, bardzo oblazły je muchy :
A oto nasz następny cel i punkt programu:
Ale opowiem o nim następnym razem