Już Wam odpisuję, za momencik. Tylko wrzucę nowy odcinek
maslinka napisał(a):wiola2012 napisał(a):Jejku jak pięknie!
To jak sobie siedzisz i odpoczywacie, to zaczekajcie na mnie, ja się szybciutko spakuję, mam ferie, dołączę do Was i do tych widoków
Poczekamy do jutra
Zdążysz?
Mam "chwilę", żeby podgonić z relacją. Wiola, musisz przyśpieszyć
Dasz radę, będziemy szli powoli
4 sierpnia (środa): Na szczycie TalijankiMam wrażenie, że przemierzam Hobbiton
:
Zieleń jest mega soczysta, niedługo przekonamy się, dlaczego
Korzystamy z dwóch źródełek, które mamy po drodze, żeby zlać sobie głowę zimną wodą i zamoczyć chustki. Tu widać źródło, między kamieniami:
Niestety, chustki bardzo szybko schną... Docieramy do krańca Shire
Przed nami zupełnie nowa Kraina
Widać już szczyty Karanfili, gdzieś za zielonymi łąkami:
Będą się przed nami odsłaniać kawałek po kawałku. Biegniemy w ich stronę. Piękne są!
:
Za plecami mamy szczyt Karauli (wystające z lasu skałki po lewej):
Jesteśmy prawie na grzbiecie, na który dotarliśmy nie szlakiem
, lecz "na azymut", przez łąki.
Szlak prowadził przez Valušnicę, na którą nie chciało nam się wchodzić
(Pod koniec opisu wycieczki wrzucę mapkę.)
Tutaj widać dwa dzisiejsze cele - Talijanka to ten bliższy, "szpiczasty" szczyt, a bardziej wypłaszczony, po prawej - Popadija:
Docieramy do punktu widokowego, na którym się rozsiadam. Trudno ukryć radość
:
Karanfile (2119 m):
Najbardziej podobają mi się dwa szczyty ze śniegiem pomiędzy:
Ktoś wie, co to
Niestety, jeszcze nie orientuję się dobrze w topografii Prokletijów
Pewnie któraś
Maja, czyli już Albania...
Przed nami ostatnie metry, więc idę żwawo
:
Przez grzbiet przechodzi właśnie pokaźne stado owieczek
:
Jak na skrzydłach biegnę w ich stronę...
I jestem! Ta-dam! Oto szczyt Talijanki (2057 m)
Nazwa oznacza Włoszkę
Albańczycy nazywają ją natomiast Maja Vajushës.
Zdjęcie z zajawki
:
Patrzę, skąd przyszliśmy:
Choć oczywiście na dłużej zatrzymują mnie widoki na Karanfile
:
A to moje ulubione szczyty
:
I nagle, ni stąd ni zowąd, zaczyna padać deszcz
Tylko przez moment, dosłownie dwie-trzy minuty. Tyle, żebyśmy zdążyli wyjąć kurtki z plecaka
Kiedy przestaje, sięgam po zasłużoną nagrodę
:
Mogłabym tak siedzieć i siedzieć...:
Ale dobrze jest też poskakać
:
W tym czasie owieczki schodzą z grzbietu:
Oprócz piwa
, nie wypuszczam też z rąk aparatu
Kolejne zdjęcie z zajawki relacji:
Gdzieś tam w dole widać pożar
:
Tam pewnie nie padało, nawet przez moment...
Na szczycie pojawia się para, którą wyprzedzaliśmy na szlaku. Zajmują albański wierzchołek:
Parasolka chroniła ich przed słońcem, przynajmniej w tym momencie. Pani pochodziła z kraju, w którym raczej nie lubią się opalać
No i ostatnia atrakcja na szczycie - uroczy piesek, który wita nas, po czym zasypia w norce
:
Zamiast hobbita, spotkaliśmy psa
Wspaniale siedzi się na szczycie Talijanki, ale pora iść dalej - na Popadiję