3 sierpnia (wtorek)/4 sierpnia (środa): Nasz nowy dom, czyli znowu jemy
Zbliżamy się do celu podróży - kwatery, która będzie nam domem na najbliższe 4 noce, bo dni tam raczej nie będziemy spędzać Bazę mamy między Andrijevicą a Plavem (bliżej tej pierwszej miejscowości), więc tak naprawdę kawał drogi od szlaków. Początkowo celowaliśmy w Vusanje, ale jakoś nie mogłam się pogodzić ze standardem kwater... Wiem, przewróciło mi się
Kiedy znalazłam miejscówkę, o której zaraz napiszę, wiedziałam, że tylko ta i żadna inna Mimo że dojazdy zabiorą nam sporo czasu, a śniadania jeszcze więcej Zdecydowaliśmy się na opcję niemal hotelową, taką full wypas Czasami warto podarować sobie trochę luksusu (Był chyba kiedyś taki slogan reklamowy )
Tak prezentuje się nasz hotelik:
Trochę śmiesznie Z tej perspektywy wygląda na wyższy niż szerszy i chyba taki jest W budynku znajduje się pięć apartmanów/pokojów z balkonami. Mieszkać można też w jednym z trzech glampingowych namiotów. Każdy z nich ma własną toaletę z prysznicem, prywatną, zamykaną na klucz
Witamy się z sympatyczną właścicielką, która będzie nas rozpieszczać kulinarnie Jasna zawsze jest uśmiechnięta, widać, że prowadzenie pensjonatu to dla niej nie tylko praca, ale i przyjemność, lubi ludzi. A mnie polubiła jeszcze bardziej, kiedy zobaczyła moją datę urodzenia w paszporcie Okazało się, że obie urodziłyśmy się 4 grudnia
Generalnie, jest to interes rodzinny. Jasnej pomagają dorosłe dzieci i mąż oraz pies Chili i kot Gabi
Idziemy do pokoju, choć trochę się rozpakować i odświeżyć. Całkiem tu ładnie :
(Pokój był duży, tylko ja zrobiłam głupie zdjęcia )
I bardzo czysto Balkon z wygodnym miejscem do siedzenia:
i widok z niego:
Wieczór spędzimy na tych leżakach
Sąsiedzi z glampingu :
Inna część ogrodu:
To, co widać nad górami, to niestety pożary:
Codziennie będziemy obserwować dym , a tylko raz zobaczymy akcję gaśniczą. Jak mówiła Jasna, tutaj pożar gasi się dopiero, jak jest źle...
To taki mały minus naszej nowej miejscówki - codzienne sprawdzanie, czy dym/ogień się nie przybliża Nie mamy wyboru, musimy wierzyć, że ktoś nad tym czuwa.
Najchętniej zostałabym w naszym pensjonacie, który tu zareklamowałam (Nikt mi za to nie płaci ) Niestety, trzeba się ruszyć, żeby uzupełnić zapasy. Jedziemy więc do dużego sklepu w Plavie.
Architektura miasteczka jest zdumiewająca:
Plav zwiedzimy innym razem. Teraz wracamy na kwaterę, żeby spędzić w ogrodzie część wieczoru, która jeszcze nam została Na parkingu przed pensjonatem przybyło samochodów:
Goście wrócili z wycieczek, a niektórzy przyjechali na kolację, bo funkcjonuje tu również restauracja dla ludzi "z zewnątrz"
Dostrzegamy nie tylko dym, ale i ogień na wzgórzu nieopodal :
Jasna wzrusza ramionami. Nie martwcie się. OK, koniec tematu. Wieczór spędzamy na leżakach, w takich okolicznościach przyrody:
Robi się chłodno, w końcu jesteśmy w górach, co prawda nie mieszkamy w Przeklętych, tylko pod pasmem Zeletin, ale to też wysokie szczyty, jest kilka dwutysięczników.
W miarę wcześnie idziemy spać, bo mieliśmy bardzo długi i pełen wrażeń dzień. Trzeba jeszcze odnaleźć w czeluściach toreb trekkingowe ciuchy/buty i spakować się w góry
Poranek wita nas słońcem. Sielski widoczek - warzywa uprawiane przez gospodarzy:
Prawie sielski :
Umówiliśmy się z Jasną na śniadanie o 8:30. To najwcześniejsza możliwa pora. Gospodyni powiedziała, że może być elastyczna, ale nie chcieliśmy zmuszać jej do zrywania się wcześniej tylko dla nas; tutaj goście zdecydowanie dłużej śpią.
To, co dostajemy, przekracza nasze wyobrażenie o śniadaniu dla dwóch osób :
No pięknie! Jak po takiej wyżerce chodzić po górach Menu śniadaniowe jest zmienne, choć pewne elementy mogą być stałe, jeśli goście poproszą. My "zakochaliśmy się" w priganicach i będziemy się o nie "uśmiechać" To mączne kulki smażone w oleju, trochę jak nasze pączki, ale mniejsze i nie tak tłuste. Widać je w dwóch szarych miseczkach. Dodatkiem do nich są przepyszne konfitury domowej roboty. Niebo w gębie!
Poza tym dostajemy miejscowy ser, wędliny i gorące jeszcze bułeczki a'la pizza
Przepraszam za prezentację tych pyszności wieczorem Ale jeszcze jest stosunkowo wcześnie, możecie spokojnie iść do lodówki
Nie napisałam jeszcze o cenie zakwaterowania. Jest dość wysoka, jak na Czarnogórę, choć całkiem uczciwa, biorąc pod uwagę warunki i śniadania, które są w nią wliczone. Za dobę płacimy 52 euro.
Po śniadaniu chwila na zabawę z Chilim:
który od tego momentu nie będzie mnie odstępował na krok
Próbuję też skumplować się z Gabi, ale ona ma charakterek i nie od razu daje się przekonać :
Mniej więcej tak będą wyglądać nasze poranki - długie, celebrowane, śniadania i zabawy ze zwierzakami Trudno wybrać się w góry, ale uspokajam - tego dnia będziemy na szlakach Gór Przeklętych i nawet uda nam się zdobyć dwa dwutysięczniki