3 sierpnia (wtorek): Podróż w Góry Przeklęte - część pierwsza
Po zjechaniu z promu mkniemy Jadranką na południe. Bardzo się cieszę, bo dawno nie pokonywaliśmy tej trasy. Tak dawno, że nawet nie pamiętam, kiedy Ostatnio chyba w 2008 roku , kiedy chcieliśmy stacjonować na którymś z campingów na Župie Dubrovačkiej, a i tak wylądowaliśmy "Pod Maslinom" To były czasy... Inne, campingowe. Teraz też nie narzekamy Może kiedyś wrócimy do campingowego sposobu spędzania wakacji
Co tam widać na dole, za barierką :
Przecież to dubrownickie Stare Miasto Nie ma innej opcji, musimy się zatrzymać! Tylko gdzie? Małż marudzi, że wymyślam... Ale jak mam nie pstryknąć zdjęć starówki z góry Nie przeżyłabym tego
Zatrzymujemy się obok jakiejś budowy. (Na pierwszym planie widać niewykończony budynek ) I uwieczniam wspaniałe pomarańczowe dachy:
Bardziej szczegółowo:
I wyspa Lokrum:
Widać sporo samochodów na parkingu pod murami, ale w porcie nie zauważyłam ludzi. Nagle czuję, że chcę tam być, znowu... Małż mówi, że zwariowałam; przecież przedwczoraj spacerowaliśmy po Starym Mieście Przyznaję mu rację, że ponowne zwiedzanie Dubrownika, akurat teraz, to nie najlepszy pomysł. Jest, co prawda, dopiero 8:30, ale przed nami kawał drogi i lepiej nie "tracić" czasu na spacery w miejscu, które dopiero co odwiedziliśmy.
Szkoda. Miasto o tej porze pokazałoby nam z pewnością zupełnie inne oblicze.
No ale jeśli mamy jechać, to jedźmy Czekaj, stój! Tu można się łatwo zatrzymać. Takiego kadru jeszcze nie mam :
Małż ma do mnie anielską cierpliwość
Trzeba to wykorzystać Pozuję z Dubrownikiem w tle:
Ostatnie zdjęcie starówki, z nieco innej perspektywy:
I jeszcze wzgórze Srđ:
oraz detale na Lokrum - okolice klasztoru benedyktynów:
i wzgórze z ruinami twierdzy:
Obfocone! Uff, możemy jechać dalej
A dalej to już jest prawie Czarnogóra, co widać po coraz większej liczbie cyprysów:
Na granicy krótko i bezproblemowo Dobrodošli u Crnu Goru!
Cieszymy się przez moment, a potem stajemy w korkach w Herceg Novi Podobnie jak w 2018, kiedy przyjechaliśmy tu z Kotoru. Mijamy twierdzę Kanli Kula, którą zwiedzaliśmy wtedy w okropnym ukropie:
Teraz mamy wczesne przedpołudnie, więc jest jeszcze znośnie, ale nadciąga skwar. Kolejny dzień morderczych upałów - przynajmniej na wybrzeżu, bo w głębi Montenegro się zachmurzy...
Ale póki co, jesteśmy ciągle nad Jadranem, teraz już nad Boką Kotorską. Jakoś nie zazdroszczę tym plażowiczom:
Boka jest przepiękna, o czym przekonaliśmy się 3 lata temu, ale tutejsze plaże nie są spełnieniem naszych marzeń. Choć, jak widać, niektóre mogą być całkiem luksusowe :
Widać kursujące promy; to znaczy, że zbliżamy się do Kamenari. Tu zawsze jest mały kociokwik:
Zatrzymujemy się przy przesmyku Verige. Tradycja Robimy tak po raz trzeci. Dzięki temu mogę porównać zdjęcie współczesne:
z tym sprzed 3 lat:
Tym razem zdjęcia dzieli zdecydowanie krótszy czas poprzednie "porównawcze" fotki Powinni znowu pomalować latarnię, bo zdążyła się zabrudzić.
Wpatrujemy się w Perast, po którym sympatycznie się spacerowało:
oraz patrzymy na drugą stronę przesmyku, na kościółek Gospe od Anđela:
który w 2018 otworzyli nam strażacy pełniący tam dyżur Tyle wspomnień... Znowu trafiła nam się podróż sentymentalna
Szczyty wznoszące się nad Boką robią ogromne wrażenie:
Podobnie jak Gospa od Škrpjela - sztucznie usypana wysepka z kościołem Matki Boskiej na Skale:
oraz wspaniały kolor wody:
Aż chce się wskoczyć! Niestety, nie ma czasu na kąpiele... I tak często się zatrzymujemy I będziemy się zatrzymywać Bo już po chwili muszę (inaczej się uduszę ) uwiecznić Zatokę z góry:
To był ostatni widok Jadranu Pożegnaliśmy się z naszym ulubionym morzem, mam nadzieję, że na niecały rok...
Wjeżdżamy w głąb Czarnogóry i zmienia się pogoda. Przed Nikšićem, nad Slanskim jezerem jest dość ponuro:
Gdzieś tam zmierzamy:
Przeklętych jeszcze nie widać...
Wkrótce zaczynamy przejeżdżać przez palące się tereny Przygnębiające widoki:
Jak się wkrótce dowiemy od naszej nowej gospodyni, straż pożarna w Czarnogórze obserwuje pożary, ale gasi je dopiero wtedy, kiedy zaczynają się wymykać spod kontroli, czyli w momencie, gdy ogień zbliża się do zabudowań Zresztą sami będziemy świadkami, że rzeczywiście tak się dzieje...
Przed nami imponująca budowla - Most Moračica:
To największy i najdroższy obiekt na autostradzie Bar - Bolyare. Jego budowa rozpoczęła się w 2015 i zakończyła w ubiegłym roku. Konstrukcja ma 175 metrów wysokości:
Robi wrażenie! Zatrzymujemy się na chwilę w pobliżu mostu i idziemy zobaczyć, jak prezentuje się restauracja "Tany" Nie pamiętam już, co dokładnie nam się nie spodobało w lokalu, ale mimo coraz silniejszego głodu, postanawiamy jechać dalej.
Przed nami widowiskowy kanion rzeki Morača, ale o tym napiszę następnym razem