2 sierpnia (poniedziałek)/ 3 sierpnia (wtorek): Pożegnanie z Šipanem
Ostatni wieczór w Šipanskiej Luce będzie trochę krótszy niż poprzednie - musimy nieco wcześniej położyć się spać, żeby zdołać wstać o 5:00 (dla mnie to środek nocy), bo prom odpływa o 6:45 i jest to jedyny trajekt tego dnia Tak jest we wtorki, czwartki i w soboty. W pozostałe dni tygodnia pozostaje jeszcze kurs o 14:00 (a w niedzielę nawet trzeci - o 17:30). Ponieważ wstawanie tak wcześnie rano bardzo nas boli, zastanawialiśmy się nad innym dniem tygodnia, ale prom o 14:00 to byłaby zdecydowanie zbyt późna opcja - nie zdołalibyśmy dojechać w czarnogórskie Góry Przeklęte o przyzwoitej godzinie Pozostaje zmusić się do heroicznej pobudki w środku nocy
Tymczasem wracamy na kwaterę i okazuje się, że mamy nowych sąsiadów (już po raz trzeci, tylko my siedzimy tu tak długo ). Tym razem jest to para z malutkim dzieckiem, jeszcze niemowlakiem, które właśnie daje koncert płaczu na balkonie No to pięknie, wygląda na to, że się wyśpimy Na szczęście w nocy dziecko będzie aniołem, my za to będziemy mieć wyrzuty sumienia, kręcąc się w apartmanie od 5:00, chociaż postaramy się być najciszej jak to możliwe.
Ale, póki co, jest jeszcze (wczesny) wieczór i idziemy na ostatni spacer po Luce. Festiwal filmowy to chyba tutaj ważne wydarzenie, szkoda, że nas nie będzie:
Tygrys na ściętej palmie:
Idziemy do naszej ulubionej pizzerii Lukrecija:
Asystuje mi ten sam kot, co za pierwszym razem, tylko teraz nie widać dobrze jego błękitnych oczu :
Kotory mają się dobrze i spotykamy ich całe zatrzęsienie. Niektóre są zdziwione:
Inne właśnie polują :
Dubrovnik je zakon! O tym wiedzą wszyscy, nawet na Šipanie :
Wstępujemy do lokalnego sklepu z rękodziełem i kupujemy magnesik w chorej cenie. Trzeba wspierać miejscowych
Wieczorna Luka jest bardzo urokliwa, co już wiemy:
Żegnamy się z łezką w oku z nią i z jej uroczymi mieszkańcami, których właśnie naszła ochota na sprzątanie :
Oprócz kotów spotykamy też żabę :
W loggii przed kościołem św. Antoniego szaleją dzieciaki:
W barze No Name jeszcze pusto:
Wkrótce zrobi się gwarno, co będziemy doskonale słyszeć na balkonie powyżej Zanim tam zasiądziemy, idziemy się przejść w górę uliczki czy raczej schodów i odnotowujemy, że nie wszystkie piękne budynki w Luce są odremontowane:
Ktoś postawił sobie tipi w "ogródku" :
W apartmanie pakujemy się, co jednak nie zajmuje bardzo dużo czasu, bo nie rozgościliśmy się tutaj tak bardzo jak w Orebiću. (Na 6 nocy nie miało to większego sensu.) Jednak trochę rzeczy trzeba poskładać i uporządkować.
A później Małż, podobnie jak wczoraj, przynosi sobie na balkon lane Ožujsko z "No Name" Wreszcie mamy też trochę czasu , żeby zarezerwować ostatnią kwaterę. (Dopiero teraz ) Najbliższe 4 noce mamy już zaklepane w czarnogórskich Górach Przeklętych, natomiast co do ostatniej miejscówki, długo się wahaliśmy...
W końcu wybór pada na BiH i na Tuzlę, w której spędzimy dwie noce Bukujemy apartman na portalu na B. i możemy iść spokojnie spać
Byłoby spokojnie, gdyby nie gwar dobiegający z placu zabaw Na szczęście, po zamknięciu drzwi na balkon i włączeniu klimy, nie słychać niczego poza przyjemnym szumem Bez klimatyzacji i tak byśmy nie zasnęli, bo jest potwornie gorąco. No i przy otwartym oknie/drzwiach balkonowych pewnie zjadłyby nas komary... Nie wspominałam o tym w relacji zbyt często (chyba tylko raz ), ale komary były istną plagą w Orebiću; na szczęście pomagała spirala. Na Šipanie było nieco lepiej, ale krwiopijcy też atakowali, w dodatku bez ostrzeżenia Chorwackie komary zjawiają się bezszelestnie, nie słychać bzyczenia, tak jak u ich polskich kuzynów Też to zauważyliście
Śpimy krótko, ale intensywnie Budzik-morderca nie ma litości i dzwoni o 5:00 Ogarnianie się na miejscu i pakowanie do samochodu zabiera nam niemal 1,5 godziny. Bar No Name prawie o 6:30:
i uśpiona Šipanska Luka o tej samej porze:
W porcie w Suđurđu, zgodnie z przewidywaniami, tłumów nie ma Prom już czeka, więc szybko kupujemy bilety i wjeżdżamy na pokład. Przypłynęli żeglarze:
Zazdrościmy im pobytu na tej uroczej wyspie... Smutno mi trochę:
Chociaż to przecież jeszcze nie koniec wakacji Małż mówi, że zacznie się najciekawsza część, bo przed nami Pravi Balkan Taaak, na pewno będzie interesująco
Odpływamy punktualnie o 6:45. Ponieważ właśnie machamy Šipanowi , czas na małe podsumowanie krótkiego pobytu na Wyspie (Chociaż 5 dni wakacji spędziliśmy nie tylko na tym otoku, ale i na Lopudzie oraz w Dubrowniku )
Šipan spełnił nasze oczekiwania, choć dla mnie okazał się inny, niż sądziłam. Zaskoczyła mnie popularność wyspy; myślałam, że będzie tu spokojniej Wysokich cen się spodziewaliśmy, ale okazało się, że wśród licznych restauracji można znaleźć i takie, które nie zrujnują naszego portfela
To małe minusy. Plusów było zdecydowanie więcej. Zacznę od bujnej przyrody. Dużo (zdrowych!) palm, rośliny, których wcześniej nie widzieliśmy, fruczak gołąbek, który odwiedzał nas też na balkonie (o tym zapomniałam napisać ) To wszystko sprawiało, że mieliśmy poczucie, że przebywamy w bardzo egzotycznym miejscu
Kolejna sprawa to przepiękne wille w czasów Republiki Dubrownickiej. Budynki, które tu widzieliśmy, różniły się od oglądanych w innych częściach Dalmacji.
I wreszcie "klimat" - coś nieuchwytnego, co trudno nazwać i zrozumieć , a można tylko poczuć. My poczuliśmy Myślę, że elementami, które go budowały były wszechobecne koty , ale i wieczorny (a raczej - nocny) gwar, który z pewnością może przeszkadzać, ale dla nas był idealnym dopełnieniem miejscówki. Może poza ostatnim wieczorem, kiedy chcieliśmy pójść spać nieco wcześniej
Mimo tych zachwytów, pewnie nieprędko tu ponownie zawitamy, bo jest tyle innych miejsc do odkrycia (i powtórzenia ), ale polecam - zarówno miłośnikom spokoju, jak i gwaru
Tymczasem zawijamy do portu na Lopudzie:
Przypłynęło z nami piwo :
Jestem trochę przybita końcem nadmorskich wakacji i nie pstrykam zbyt wiele. Zresztą i tak robiłam mnóstwo zdjęć przedwczoraj, podczas rejsu do Dubrownika
Uwieczniam tylko Most Franja Tuđmana:
którego widok oznacza, że zbliżamy się do portu Gruž i zaraz zacznie się samochodowa część podróży