15 lipca (czwartek): Trochę widoków i pierwsze plażowanie w DubieBudzimy się przed 9:00. Bardzo dobrze nam się spało
Śniadanko na tarasie i ogarnianie się w apartmanie trochę trwa. Rozmawiamy też z gospodarzem, który okazuje się być bardzo gadatliwy
Najczęściej będzie zagadywał Małża; no i dobrze, w końcu on z nas dwojga zdecydowanie lepiej mówi po chorwacku
W apartmanie nie znajdujemy żadnych większych wad (poza mrówkami i małymi muszkami, które atakują najczęściej pod prysznicem; są też komary, ale to chyba zmora tegorocznej Chorwacji
), płacimy więc za cały pobyt. Małż chce się pozbyć kasy
Aaa, zapomniałabym, jedna rzecz na kwaterce jest niefajna - wyjazd z posesji, a konkretnie wysoki "próg", o który ciągle zahaczamy podwoziem (Maździak jest dość nisko zawieszony). Na szczęście niczego nie urwaliśmy, ale każdy wyjazd był mało komfortowy, a nawet trochę stresujący. Niestety, na ulicy ani nigdzie indziej nie dało się zostawić auta.
Co do apartmanów, w poprzednim (czy jeszcze wcześniejszym odcinku) zapomniałam napisać, że kwater na "główną" część wakacji szukaliśmy w zasadzie w dwóch lokalizacjach - na Pelješcu i na Visie. Jednak ceny w Komižy były dla nas zaporowe; jadąc na prawie 4 tygodnie, nie można wybierać bardzo drogich apartamentów
Powrót na Vis bardzo mnie kusi, ale byliśmy tam stosunkowo niedawno (w 2017 roku), możemy jeszcze poczekać...
Wracając do Orebića i 2021 roku
, jest piękna pogoda (jutro i pojutrze będzie gorzej
), jedziemy plażować
Nie zdążyliśmy przygotować naszego Plavca i całego sprzętu kajakowego na dzisiaj, więc z wycieczkami wstrzymamy się kilka dni, kiedy będzie bardziej sprzyjająca aura. (Ale będą - zgodnie z tytułem relacji
)
Długo nie ujechaliśmy. Zatrzymujemy się na punkcie widokowym przed (albo za - w zależności od perspektywy) Orebićem. Tak tu pięknie, że aż podskakuję z radości
:
Widok na Lumbardę, Korčulę i wysepki:
(Matko, jaka ja blada byłam wtedy!
)
I na Eliasza oczywiście
:
Będziemy się w niego wpatrywać codziennie i zadawać sobie to samo pytanie:
Kiedy idziemy na Iliję? (Myślałam nawet o takim tytule relacji
) A ostatecznie pójdziemy przedostatniego dnia
Cały pobyt polowaliśmy na pogodę idealną - chcieliśmy, żeby było chłodniej, ale słonecznie, z dobrą widocznością. Co z tego wyszło, zobaczycie
, kiedyś...
Bardzo dużo dygresji dzisiaj wrzucam
Muszę się pilnować. Wróćmy do punktu widokowego i
pogledu na Orebić:
oraz na Orebić i Korčulę:
Mogłabym tu siedzieć długo, ale plaże wzywają
Jedziemy do Duby Pelješkiej. Jest już późno, więc stawiamy na pewniaka; powinno być i ładnie, i nie aż tak tłoczno. Ostatnio plażowaliśmy tam w 2013 roku, kiedy fishpicnickowym statkiem przypłynęliśmy z Podacy Kapeć (
) Zobaczymy, co się zmieniło.
Przed Trpanjem skręcamy w malowniczą drogę:
którą z kolei ostatnio jechaliśmy w 2010 roku. (Nie da się uniknąć wspomnień i porównań
)
Musieli ją od tego czasu poszerzyć. Udaje się też zaparkować w miejscu, skąd mamy piękny widok na Divną
:
Jednak na tę słynną plażę nie zjeżdżamy. Zniechęcają nas sznury samochodów zaparkowane po obu stronach drogi. Będziemy tu jeszcze dwa razy i za każdym razem będzie gorzej
Z tego przejazdu mam tylko fotkę zrobioną do tyłu - wysepka obok Divnej, na którą kiedyś popłynęliśmy na materacach
:
Dojeżdżamy do Duby. Tutaj też przy drodze parkuje sporo samochodów, jednak zdecydowanie mniej. Postanawiamy pojechać bezpośrednio do portu, powinno się tam udać zaparkować.
Nie są to może oficjalne miejsca parkingowe, ale inni tak stoją, to my chyba też możemy
:
Zakazu nie ma
Tego dnia są jeszcze luzy, za dwa tygodnie porcik będzie zawalony autami.
Do plaży mamy parę kroków, ale nawet nie docieramy do jej zasadniczej części. Rozkładamy się między falochronem a taką malowniczą ruinką:
Z boku są ręcznikowe rezerwacje, ale idziemy na drugi koniec mini plaży i jesteśmy tu sami
Woda trochę chłodna, ale jest bosko!
:
Po jakiejś godzinie nasz spokój mącą właściciele "rezerwacji". Jest ich znacznie więcej, niż można by sądzić po zostawionych ręcznikach. I całe szczęście, że nie zawalili plażowym sprzętem tego małego kawałka wybrzeża
Grupa przybywających plażowiczów wnosi różne dmuchańce, kosze piknikowe, zabawki dla dzieci. Chyba kilkanaście osób i dwa psy
A wszystko to na małej przestrzeni, podczas gdy na "głównej" plaży jest sporo miejsca:
Nie szkodzi. I tak właśnie mieliśmy zamiar iść na piwo do miejscowego beach baru, który zwie się Bistro Zaporat, a wygląda tak:
Lokal prosty, z krótką, raczej fastfoodową kartą, ale przyjemny i czysty, a kelner bardzo sympatyczny. Zamawiamy lane Karlovačko:
i girice:
Dawno ich nie jadłam, a jako plażowa przekąska sprawdzają się znakomicie
Obserwujemy motylka:
i relaksujemy się
Jest cudnie!
A potem wracamy na chwilę do portu, do Maździaka, żeby się przepakować.
Rzut oka na plażę, ponad falochronem:
Jeśli chodzi o zagęszczenie, nie ma tragedii, jednak mamy ochotę odpocząć w bardziej kameralnym miejscu. Ruszamy więc na pieszą wycieczkę na inną plażę
(Dobrze, że wypiliśmy piwo. Od razu lepiej się idzie w tym ukropie
) Ale o tym napiszę już w kolejnym odcinku