29 lipca (czwartek): Krótki odcinek wieczornyPo 20:00 ruszamy "na miasto"
Šipanska Luka już po zachodzie słońca:
Z jachtów pontonami przypływają żeglarze:
Ich celem są oczywiście konoby, np. ta - Kod Marka:
Starszy pan w białej koszuli to chyba sam Marko
:
Zbyt elegancko (i drogo
). Pójdziemy lepiej do Pizzerii Lukrecija, tak jak wczoraj. Po drodze mijamy znudzone koty:
Tym razem stolik pod palmą jest zajęty, ale ten też nam odpowiada
:
Tylko koty-żebraki nas dzisiaj nie oblegają; pewnie dlatego, że jemy pizzę (bardzo smaczną), a nie čevaby, jak wczoraj.
Po kolacji spacerujemy w stronę Caffe Baru Aramis, który mieści się w pięknym budynku:
Po drodze patrzymy na jachty i dmuchane ptactwo
:
Naszą uwagę przykuwa ciekawa scenka:
Jeden Koleżka się obżera
:
a drugi obserwuje go z dystansu:
Z pewnym zaciekawieniem, a może politowaniem
Pewnie myśli:
Rzucasz się na tę rybę, jakbyś nigdy ryby nie jadł. A dopiero co opychaliśmy się żarciem od turystów Kolejna ciekawostka to fruczak gołąbek (motyl przypominający kolibra
) W dodatku kręci się koło bielunia dziędzierzawy
(Teraz się mogę pochwalić znajomością nazwy roślinki
Dzięki, Krzysiek
)
Dwa egzotyczne elementy na jednym obrazku
Trochę martwię się o owada. Mam nadzieję, że po kontakcie z bieluniem nie będzie miał halucynacji
Spacer jest bardzo klimatyczny - palmy rzucają długie cienie:
a rybki radośnie pływają między jeżowcami
:
Zatrzęsienie i tych pierwszych, i drugich
Kolejne nocne obrazki z życia Luki:
Wracamy do kota, który właśnie kończy swoją ucztę:
Kawałek dalej kocia banda rusza na łowy, czyli do kolejnej restauracji
:
I ostatnie zdjęcie pokazujące codzienne życie
lučan - gra w bule, którą obserwują trzy pokolenia
:
Takie rozgrywki też tworzą klimat miejscowości
To był długi i bardzo ciekawy dzień. Kończymy go na balkonie, gdzie wsłuchujemy się w odgłosy Luki
Spać idziemy dopiero po 1:00, co tutaj będzie normą, bo balkon jest świetnym miejscem i chcemy się nim nacieszyć, a poza tym gwar panujący dookoła sprawia, że nie myślimy o spaniu