29 lipca (czwartek): Wycieczka na Lopud (część druga: Beztroski plażing nie w naszym stylu )Idziemy na plażę Šunj. W upale, w dodatku pod górkę
:
Moglibyśmy podjechać wózkiem golfowym za 20 kun od osoby, ale nie chcemy. Nie ze względu na cenę, a ekologię
Wózki nie są elektryczne, tylko spalinowe
Poza tym dopychają ludzi na maksa...
Idziemy jakieś pół godziny. Końcowy etap to spacer przez "dżunglę"
:
Z "buszu" wpadamy znowu w ramiona cywilizacji, jak śliwka w kompot
Nawet bankomat jest:
I dwa beach bary. Muszę przyznać, że przyjemnie tu:
Ale najpierw idziemy sprawdzić polecaną na GM restaurację Rajski Kutak Bindo, położoną na wzgórzu i całkowicie zacienioną:
Niezwykle urokliwe miejsce, ale wszystkie "wygodne" stoliki są zajęte. Zostały wysokie stołki barowe i takie fragmenty pni:
Katerina, Twoje klimaty. Spodobałoby Ci się tam
Nam też się podoba, ale przy jedzeniu wolałabym siedzieć wygodnie, a trochę już zgłodniałam. Co innego
chillowanie z piwkiem czy drinkiem... Choć ponoć dobrze tu karmią... A po jedzeniu można odpocząć w hamaku:
Albo przytulić się do drzewa
:
Teraz trochę żałuję, może następnym razem
Z miejsca, w którym jesteśmy, wypatruję idealną plażę "na później":
Tymczasem zasiadamy w beach barze blisko plaży i dajemy się ponieść wakacyjnemu luzowi
:
Piwo chyba jakieś wzmocnione było
, bo zaczyna mi się podobać taka plaża:
Może "podobać" to nie jest trafne określenie, ale bujam się w rytm muzyki i wczuwam w klimat
Kiedy wejdziesz między wrony... Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła kombinować, żeby, po jedzeniu, znaleźć się jednak bliżej widocznych na zdjęciu skałek:
Dostajemy smaczne burgery z pljeskavicą:
Nie jest to szczyt kulinarnych uniesień, ale smakują nam
Po
lunchu schodzimy na plażę:
Nie jest tak źle
(Piwo działa
) Przyjemnie jest wreszcie pochodzić bez butów:
Moje ślady
:
W drugą stronę widok nieco gorszy:
więc lepiej się nie odwracać
Idziemy i idziemy:
Tu byłoby całkiem sympatycznie:
ale postanawiamy pójść jeszcze dalej, o tam:
Brodzimy w wodzie po kolana, jednak udaje nam się nie zamoczyć ciuchów ani toreb
Nagrodą jest
plażing w odosobnieniu, choć na leżaku. Luksusowo
:
Moglibyśmy sobie jeszcze rozłożyć parasol, ale przecież lubimy się smażyć
Widoczek z leżaka:
A taki kawałek drogi z "głównej" plaży pokonaliśmy:
Niestety, woda jest jak zupa, zupełnie nie chłodzi. Trudno też się tutaj zanurzyć, np. na tym zdjęciu chyba klęczę
:
Na pewno nie stoję
Mimo małych niedogodności jest to jeden z ciekawszych tegorocznych
plażingów, może dlatego, że tak inny od tych, do których się przyzwyczailiśmy
Biegam w wodzie bez butów, taplam się i cieszę jak dziecko
Jest naprawdę fantastycznie
Podpisuję się na piasku
:
Podpis raczej nie przetrwał
Po jakiejś godzinie zaczyna nam się nudzić
Wracamy tą samą drogą, zaczepiani przez kierowców meleksów. (Meleksy mogą być spalinowe czy z definicji zawsze są elektryczne
) Dziękujemy, nie skorzystamy. Teraz mamy już głównie z górki, a do tego jesteśmy schłodzeni, choć trochę, mimo
zupowatego Jadranu.
Ponownie trafiamy do centrum Lopudu, na promenadę i znowu chce nam się kąpać
Może po tej stronie wyspy woda jest chłodniejsza
Plażing nr 2 nie jest tak komfortowy jak pierwszy. To moje miejsce
:
A to Małża
:
Też raczej nie w naszym stylu
Przy samej promenadzie, z widokiem na palety
:
No dobra, widok ponad paletami jest miły dla oka:
Woda, niestety, tutaj też jak zupa, a dno również piaszczyste. Taki już urok Lopudu
Myślę jednak, że raz na rok można "zaliczyć" piaszczystą plażę, a dzisiaj okazało się, że takie plażowanie było dla nas miłą odmianą