
Pakowanie zaczęliśmy już wczoraj wieczorem, ale jeszcze trochę zostało do zrobienia dzisiejszego poranka. Nieźle się tu zadomowiliśmy, w końcu spędziliśmy tu całe 2 tygodnie


Żegnamy się z sympatycznym starszym małżeństwem i ich synem. Bardzo miło nam tu było




Jedziemy przez Pelješac, który jest zielony, ale i zakurzony

A żar leje się z nieba. Dziś będzie nawet 35 stopni w cieniu



Zaczynamy od Stonu. Parkujemy w tym miejscu:
Obok powstającej mariny:
Bo chyba z jej powodu postawiono mostki widoczne na zdjęciu.
Zbliżamy się do parkometru, kiedy z samochodu na francuskich blachach, wychodzi pan z wydrukiem w ręku. Mówi, że zostało mu 25 minut i chętnie odda nam bilet. Chcemy dać mu 3 kuny (godzina kosztuje 6), ale macha ręką. OK, 25 minut w tym ukropie wystarczy

To będzie szybka przebieżka po Stonie


i przechodzimy przez średniowieczną bramę miejską:
Crkva sv. Vlaha też pięknie odrestaurowana:
Ten budynek to już całkowicie dubrownickie klimaty, których teraz nie będzie nam brakowało

Kojarzy mi się też z domami, które widzieliśmy w Herceg Novi (w Czarnogórze), zwłaszcza, jeśli wziąć po uwagę otaczającą go bujną roślinność.
To chyba jest malowidło w stylu 3D:
Tylko, niestety, nie wiadomo, w którym miejscu należy stanąć, żeby obraz był trójwymiarowy.
Ruszamy w stronę uliczek:
(Po drodze zaglądamy do sklepików i przekonujemy się, że gumowych kaczek nie ma również tutaj

Uwielbiam takie klimaty

Idziemy w stronę klasztoru św. Mikołaja:
Małż wyciągnął mnie na chwilę ze zbawiennego cienia

Tylko do zdjęcia

Mandarynki czy pomarańcze?:
Dalszy spacer w ukropie nie ma najmniejszego sensu. Powoli kierujemy się w stronę samochodu, pstrykając kilka stonskich kadrów:
Na mury wspinaliśmy się w 2007 roku, więc już nie musimy



Jeszcze raz kościół św. Vlaha:
i Tvrđava Kaštio - tym razem z innej strony:
Jadąc Maździakiem, uwieczniamy mury pięknie opasujące wzgórze:
Bardzo chce nam się pić... Marzę o zimnym piwku


Parkujemy przed miasteczkiem. Co zaoszczędziliśmy przed chwilą, wydamy teraz


Ruszamy w stronę wąskich uliczek:
Liczba mnoga niepotrzebna, bo jest tu w zasadzie jedna uliczka

Schodów nie liczę, bo tam nie pójdziemy, nie chce nam się

Przepięknie!

Na nabrzeżu też bardzo ciekawie:
Spacerujemy Obalą Maršala Tita. Kula Toljevac:
Upał jest tu odrobinę bardziej znośny, bo jesteśmy nad samym morzem. Właśnie wyłonił się z Jadranu i wyszedł na brzeg kamienny delfin

Tym statkiem mogłabym popłynąć na fishpicnic:
Jest piękny i ma odpowiednią wielkość. Ale łajba ta prawdopodobnie, zgodnie z tabliczką, pływa na farmy ostryg. Tymczasem powoli opuszczamy Pelješac, a ja nie spróbowałam tych "morskich potworów"


Podejrzewam, że gdybym się wreszcie przekonała, ostrygi mogłyby mi smakować, bo krewetki, ośmiornicę i kalmary jadam i zazwyczaj jestem zadowolona

Nie tym razem. Teraz marzę tylko o tak sympatycznym miejscu jak to:
w którym mogłabym ugasić pragnienie


Siedzimy w restauracji hotelu Ostrea:
Najchętniej bym się stąd nie ruszała



Pożegnalne kadry z Małego Stonu:
Słynna Kapetanova kuća

Wsiadamy do Maździaka i ruszamy w dalszą drogę
