ruzica napisał(a):Ten bidulek bez łapki to schudł przez te 7 lat
Zmarniał bidulek
I 7 lat temu leżał na poduszkach, a w tym roku, na tym samym murku, ale już bez poduszek
27 lipca (wtorek): Ostatni dzień na PelješcuNa Półwyspie widzieliśmy już wszystko, co chcieliśmy. Ostatniego dnia będą więc powtórki (małe "the best of"
) i pożegnanie z Orebićem, który nie został moją ulubioną chorwacką miejscowością, ale kilka zalet ma
Podsumowania kiedy indziej. Teraz jedziemy na plażę, a po drodze zatrzymujemy się na punkcie widokowym - tak, jak pierwszego dnia ("klamra kompozycyjna"
)
Zbliżenie na Orebić:
i na plażę Ovrata, na której (krótko) byliśmy kilka dni temu
Dziś wybieramy naszą ulubioną plażę publiczną na Pelješcu, czyli jedziemy do Duby
Zanim tam jednak dotrzemy, kolejny przystanek. Chcemy zobaczyć miejscowość Gornja Vrućica, bo nigdy tam nie byliśmy. Do centrum
wioski trzeba trochę odbić z drogi prowadzącej na Divną i do Duby.
Uskuteczniamy krótki spacer w przyjemnych okolicznościach:
Kapelica sv. Jure nie robi wielkiego wrażenia, bo została otynkowana:
Już bardziej podobają mi się te roślinki
:
Opuszczamy Gornją Vrućicę dość szybko, bo też nie ma tu zbyt wiele do oglądania
Chociaż spokój bijący z tego miejsca jest niesamowity.
Zupełnie inaczej jest w okolicach Divnej
:
Dużo gorzej niż tydzień temu. Przejeżdżamy tędy trzeci raz i obserwujemy, jak sytuacja się zmienia. Im bliżej sierpnia, tym większa masakra
Nawet nie chce nam się zaglądać na plażę. Wolę ją zapamiętać taką, jaka była kilkanaście lat temu...
Trochę boimy się, jak to będzie w Dubie. Na parkingu w porcie tłoczno, ale załapujemy się na ostatnie wolne miejsce
Ludzie nawet po murkach chodzą
:
Tę panią spotkamy jeszcze w beach barze
Idziemy na plażę i oddychamy z ulgą. Nie jest oczywiście pusto, ale całkiem przyzwoicie
:
W wodzie często jestem sama
:
W Bistro Zaporat też bez problemu dostajemy wolny stolik
:
Kelner już nas poznaje i pyta, czy chcemy lane piwo i girice
Dokładnie o tym marzyliśmy
Idealne zwieńczenie dwutygodniowych wakacji na Półwyspie. Choć nie - żegnać będziemy się wieczorem, a nawet jutro rano
Na plaży w Dubie spędzamy kilka sympatycznych godzin
A w drodze powrotnej do Orebića zatrzymujemy się przy drodze, żeby bliżej przyjrzeć się crkvie Gospa od milosrđa (to też w Gornjej Vrućicy):
Piękne cyprysy:
Wyczajam nagrobek w krzaczorach:
To tyle, jeśli chodzi o zwiedzanie
Ostatni raz na Pelješcu uskuteczniam małe pindrzonko. Maluję się na tarasie i obserwuję poczynania małego wariata
:
Jeszcze go tu nie widziałam. Bardzo ciekawski jest
Jak to małe koty
Niektórzy jeszcze pływają:
A my zmierzamy do "naszej" knajpki, Bistro Giovanni, na pożegnalną kolację. Czas najwyższy, bo już prawie 20:00.
Wpadam w nostalgiczny nastrój:
z którego skutecznie wyrywa mnie pyszna orada:
Może mogłaby być bardziej dosolona
, nie przebije rybki zjedzonej w Lovište, ale będzie na drugim miejscu. Cenowo Giovanni i tym razem wypada nieźle - za taką porcję płacimy 100 kun.
Tego wieczoru zrobiłam tylko jedno zdjęcie po ciemku:
Zostawiliśmy aparat w spokoju, żeby lepiej chłonąć atmosferę
Pożegnaliśmy się z Orebićem, a później z naszym wygodnym tarasem, na którym, tradycyjnie, siedzieliśmy do późnej nocy
Jutro zostawimy Półwysep za sobą i rozpoczniemy nową Przygodę na Wyspie, której już nie mogę się doczekać