tony montana napisał(a):Hejka
O Śipanie nie wiem nic, więc tym bardziej chętnie zobaczę, co dam dają
Šipan dopiero za kilka, a może nawet kilkanaście
, odcinków. Zależy, na ile części podzielę wejście na Sv. Iliję i dojazd do Dubrownika
25 lipca (niedziela): Na Badiję i jeszcze dalej... - część druga (w roli głównej - Vrnik)Opuszczamy wysepkę Planjak i płyniemy prosto na Vrnik:
Po prawej otočić Kamenjak 1:
Kamenjaka 2 nie zlokalizowaliśmy
Ktoś fajnie się tu urządził:
Nam też zaraz będzie przyjemnie, bo zbliżamy się do wyspy, która w 2014 roku mnie zachwyciła. (
Tutaj można poczytać o eskapadzie sprzed 7 lat.) Zobaczymy, czy tym razem Vrnik też zrobi na nas tak dobre wrażenie...
Płyniemy prosto na crkvę Gospa od Škoja:
Potem odbijamy w lewo i szukamy jakiejś przyjemnej plaży:
Jesteśmy nieco zszokowani liczbą plażujących:
To nie ten sam cichy i odludny Vrnik, który zapamiętałam...
Tu byłoby pięknie, ale zbyt gęsto:
Wracamy jednak w stronę kościoła i ostatecznie przybijamy do brzegu w tym miejscu:
I tak najpierw będziemy "zwiedzać". Zostawiamy zakotwiczonego Plavca:
i ruszamy zdobywać wyspę
Interesujące klimaty już na samym początku
:
Chodnik prawie tak stary jak ja
:
prowadzi nas w stronę maleńkiego kościoła, przy którym działa Fast Food Škoj mający bardzo wysokie noty w GM:
Początkowo chcieliśmy tu coś przekąsić, ale ostatecznie stwierdzamy, że nie jesteśmy szczególnie głodni, a poza tym nie chcemy zostawiać Plavca na długo bez opieki. Nie martwimy się, że kajak komuś się spodoba (jest już stary i po przejściach
), ale o to, że kotwica z kamieni może okazać się nieskuteczna i zostaniemy na Vrniku dłużej niż planowaliśmy
Idziemy w stronę kamieniołomów, których jest na tej niewielkiej wysepce aż 29
Podobno są najstarsze i najgłębsze na całym Jadranie. Kamień wydobywano w tym miejscu już w czasach Cesarstwa Rzymskiego. Budulec został wykorzystany do wzniesienia m.in. słynnej świątyni Hagia Sofia czy (w dużo późniejszym okresie
) parlamentu w Budapeszcie czy Wiedniu.
Ciekawy tekst i wiele wspaniałych (również starych) zdjęć można znaleźć pod tym adresem:
https://gorgonija.com/2017/07/14/vrnik- ... nog-blaga/Ze względu na obuwie nienadające się do wędrówek nie zapuszczamy się głęboko i nie wchodzimy do wnętrza kamieniołomu. Ale i tak jest klimat:
I tam powinniśmy na Vrniku zostać..., bo gdy tylko zbliżamy się w stronę wybrzeża (swoją drogą, pięknymi przejściami między posesjami):
czar pryska
Niby urocze dalmatyńskie ruinki:
i ładne plaże:
ale zamiast błogiej ciszy, krzyki i nawoływania turystów. Myślę, że nie tylko turystów. Wygląda na to, że większość przebywających tu ludzi to ekipy młodych Chorwatów, prawdopodobnie przybyłych na weekend z Korčuli, Dubrownika czy nawet z nieco dalszych miejsc. Pechowo wybraliśmy niedzielę na odwiedzenie Vrnika...
Tu byłoby całkiem fajnie:
i z widokiem na Lumbardę:
ale chyba pora wracać i sprawdzić, jak się miewa nasz Plavac.
Jeszcze tylko zapozuję jako "panienka z okienka"
:
choć panienką dawno już nie jestem
Za to kajaczek na swoim miejscu, tam gdzie go zostawiliśmy
Skoro upewniliśmy się, że nic mu się nie stało, pospacerujemy jeszcze trochę
Odkrywamy, że obok crkvy Gospa od Škoja powstała restauracja, której na pewno nie było w 2014:
Zwie się Vrnik Arts Club i nie ma najlepszych opinii
Szkoda, bo na pierwszy rzut oka bardzo mi się podoba. Mniej natomiast zachwyca mnie plaża tuż obok knajpki:
No to "pozwiedzaliśmy", pora wracać, tym razem, jak mówią w Milionerach
- definitywnie
Pstryk w stronę uroczej
kući:
i jesteśmy na plaży przy Plavcu. Sami
Przez chwilę, bo oto nadciąga... kajakowa wycieczka:
Ekipa wyciąga kajaki na plażę tuż przed naszym nosem, prawie depczą nam po ręcznikach
:
Na szczęście zaraz znikają, idą, tak jak my wcześniej, odkrywać wyspę. I tak nie skorzystamy z samotności na (zagraconej) plaży, bo nagle orientujemy się (wcześniej chyba byliśmy ślepi
), że nadciągają złowieszcze chmury:
Małż mówi, że musimy ruszać, natychmiast. I tak decyzja jest spóźniona przynajmniej o pół godziny
Odbijamy od brzegu i ufff... jugo nie przeszkadza, praktycznie nie wieje:
Z morza przychodzą za to długie, ale niewysokie fale, które lekko nas unoszą. Byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że się zachmurzyło i jest mi zimno
Na szczęście wkrótce przebija się słońce:
W niecałą godzinę dopływamy do Orebića. W tym miejscu wszystko wydaje się być w porządku:
Z bliska jednak okazuje się, że zniknął betonowy pomost, z którego ruszaliśmy rano, a uderzające o brzeg fale praktycznie uniemożliwiają nam wyjście z kajaka
:
Robi się nieciekawie, nie możemy podpłynąć. Cofamy i próbujemy znowu:
W końcu podpływamy obok zatopionego pomostu i Małż wyskakuje jako pierwszy. (Dobrze, że się nie poślizgnął
) Przytrzymuje szarpany falami kajak, a ja wynoszę cały nasz ekwipunek na murek przy deptaku. Początkowo zaczęłam kłaść manele na schodkach i o mały włos nie straciliśmy małej wodoodpornej torby
W taki sposób jugo na końcu rejsu pokazał nam swoje nieprzewidywalne oblicze. Dobrze, że tylko takie.
Jadran nabrał niezbyt ładnego koloru:
Tak to ponoć bywa, gdy wieje jugo... Będziemy się "bujać" z tym wiatrem jeszcze przez kilka dni
Na szczęście dzisiaj nas oszczędził. Uff, ostatnia na Pelješcu wycieczka kajakowa przeszła do historii. Była bardzo interesująca, choć miejsca, w których plażowaliśmy, nie powaliły nas na kolana, a Vrnik okazał się mniej klimatyczny niż go zapamiętałam. Może nie należy wracać w miejsca, które nas zachwyciły
Dla przypomnienia - mapka pokazująca trasę rejsu (ta sama, co na poprzedniej stronie
):
Lecimy "do domu" wziąć prysznic i wyszykować się na korčulański wieczór