22 lipca (czwartek): Plaża Ovrata i Duba Pelješka, czyli bardzo leniwy dzieńW nocy budzą nas tłukące się okiennice. Musimy wstać i zamknąć okno. Bora. Przy śniadaniu stwierdzamy, że pływanie kajakiem byłoby nierozsądne. Utwierdza nas w tym gospodarz, który mówi, że cały dzień będzie mocno wiało. Wkrótce okaże się, że tym razem się pomylił...
Słońce piecze niemiłosiernie, trzeba iść na plażę, a raczej jechać, tylko dokąd? Najpierw podjeżdżamy w okolice Viganja, tam, gdzie zaczynają się serpentyny na drodze do Lovište. Jedziemy kawałek szutrem i docieramy do kościółka św. Ivana:
W krzaczorach odnajdujemy ścieżkę prowadzącą do plaży, ale jest bardzo zarośnięta. Nie chce nam się przedzierać przez gęstą makię. Punkt widokowy też trochę zarósł. Patrzymy w stronę Korčuli (okolice Kneže i Račišće):
Focus na krzaki :
Z mapy wynika, że szutrowa droga tuż obok powinna nas doprowadzić do upatrzonej plaży. Nic z tego, przy wjeździe jest łańcuch i napis: Private, a nie jesteśmy dzisiaj aż tak zdesperowani
, żeby iść taki kawał pieszo.
Pomarańczowe strzałki pokazują plaże, do których chcieliśmy dotrzeć (raczej do tej pierwszej, niżej), a fioletowa - wjazd na drogę z łańcuchem:
Nie udało się, trudno, poszukamy gdzie indziej. Przypomina nam się plaża Ovrata, z której tydzień temu chcieliśmy startować kajakiem, a ostatecznie wodowaliśmy Plavca w Borje. Jedziemy więc do Postupa.
Na małym parkingu nad plażą dwa samochody - jeden na polskich, drugi na słowackich blachach. W
robinsonadzie nie ma nikogo. Wygląda na to, że będziemy mieć dużo przestrzeni:
bo pozostali plażowicze preferują cień na skałkach:
Cała plaża dla nas
Przynajmniej na jakiś czas
Lokujemy się blisko morza i orzeźwiamy złotem z Różowego Koleżki
:
Niestety, woda jest tutaj baaardzo zimna. Wchodzimy kilka razy, ale tylko na moment. Temperatura wody to pewnie częściowo efekt bory, tylko że wiatr zdążył się już uspokoić. To nie była bora, a mała
boreczka, powiała zaledwie kilka godzin. Żałujemy, że jednak nie zdecydowaliśmy się na kajakowanie, ale kto to mógł wiedzieć...
Czytamy książki i po prostu odpoczywamy. Nawet nie chce mi się robić zdjęć, mamy tylko te kilka fotek... Czasami trzeba odpocząć i dzisiaj jest właśnie taki dzień - totalne lenistwo i mało
pstrykania Po jakimś czasie ludzi zaczyna przybywać i już nie jest tak fajnie
Zbieramy się więc. Plaża Ovrata i okolice:
Obieramy kurs na Dubę. Po drodze - pstryk z samochodu. Divna zachwyca tylko z góry:
Tuż obok plaży taki obrazek:
A szkoda, bo kolor wody jest tu przepiękny:
Trochę boję się, jak to będzie wyglądało w Dubie
Jak się zaraz okaże, martwię się niepotrzebnie. Parkujemy w porciku:
Już widać, że będzie dobrze
:
Duba to zawsze dobry pomysł
Dookoła mamy dużo przestrzeni:
I taki widok za głowami:
W wodzie tylko kilka osób:
chociaż temperatura Jadranu jest bardzo przyjemna:
Trochę szkoda, że nie ma fal. Gdyby nadal wiała bora, działoby się tu
Plażujemy bardzo długo, aż do 18:00, z przerwą na girice w Bistro Zaporat
I znowu brak zdjęć
, ale z giricami w tym miejscu już były
Na koniec podjeżdżamy jeszcze do "centrum" Duby, żeby trochę powłóczyć się między domami:
Pięknie położona miejscowość:
I ciekawie wyglądający kościół - crkva sv. Ante:
Zastanawiają nas dziwne "dekoracje" na ścianach budynków:
W Dubie jest kilka apartmanów, zarówno w "centrum", jak i w nadmorskiej części. Szkoda tylko, że jedynym lokalem jest Bistro Zaporat, które raczej nie działa do późnych godzin wieczornych, a może się mylę...
W każdym razie - piękny koniec świata, choć my raczej nie zdecydowalibyśmy się na kwaterę na tym odludziu. Z drugiej strony, pewnie niedługo Duba się ucywilizuje i wtedy będę narzekać, że kiedyś było tu tak fajnie...
Leniwy dzień kończymy w apartmanie (nie chce nam się już nigdzie chodzić
), grillując greckie serki z Lidla
(wzięliśmy patelnię grillową) i planując jutrzejszą wycieczkę kajakową