ruwado napisał(a):Też widziałem tego Mastecarda i kiermasz książek. Niestety na fotkach (przeglądałem) was nie uwieczniłem. Wy mnie tez nie.
Tego nie możesz być pewien, bo nie wrzuciłam wszystkich zdjęć, które zrobiliśmy
tompie68 napisał(a):A ja myślałem, że pieniądze rozdawali albo karty kredytowe.
Niestety, NICZEGO nie rozdawali
Zapraszam na kolejny odcinek
9 sierpnia (piątek): Przeprowadzka za tunelDziś opuszczamy camping "Holiday" w Jelsie i tym samym północną część wyspy. Kolejne 5 dni spędzimy w którejś z "zatunelowych" miejscowości. W której? Plan "A" to camp "Paklina" w Ivan Dolcu. Najpierw jedziemy tam, bo chyba wolelibyśmy zakotwiczyć w ID niż w Zavali. Tuż przed naszym wyjazdem do Cro spotkaliśmy się ze znajomymi, którzy wrócili z Dolca. Miejscowość na ich zdjęciach wyglądała bardzo sympatycznie. Chyba nas przekonali
Tylko, czy znajdą się miejsca na campingu...
Mamy nadzieję, że piątek to dobry dzień na przeprowadzkę, być może niektórzy będą się zwijać, a nowi przyjadą dopiero jutro.
Cieszymy się, widząc, że wiele osób opuszcza camp "Holiday", bo to potwierdza naszą hipotezę.
Wyjeżdżamy z campingu bardzo wcześnie, jak na nas, bo już o 10:00. Na szczęście, bo, jak się później okaże, gdybyśmy wyjechali później, nie wiadomo, gdzie byśmy wylądowali...
Droga przez Pitve przebiega sprawnie. Tunel przejeżdżamy po raz trzeci w tym roku (później przestanę liczyć
) i już nie budzi takich emocji, jak za pierwszym razem.
Przed 11:00 dojeżdżamy do Ivan Dolca i campu "Paklina". Sympatyczny gospodarz uśmiecha się, ale mówi, że z miejscami krucho... Jutro będzie lepiej, bo wyjeżdża sporo osób (czyżby nasza teoria miała się nie potwierdzić?
)
Na szczęście zaraz sobie coś przypomina. Pokazuje nam jedno miejsce i parę pakującą się do samochodu. Miejscówka nie przypada nam do gustu od razu, bo wydaje nam się słabo zacieniona i położona za bardzo "na środku". Musimy się namyślić...
Dyskutujemy z mężem, rozważając za i przeciw tego miejsca, campingu, porównując "Paklinę" do "Petarčicy" w Zavali, którą widzieliśmy 2 dni temu. Nasze dyskusje przerywa dziewczyna zwalniająca rozważaną miejscówkę. Pakuje rzeczy do auta ze słoweńską rejestracją, a zagaduje nas... po polsku
Okazuje się, że to Polka z Wrocławia, która wyszła za mąż za Słoweńca i od kilku lat mieszka w Lubljanie.
Mówi nam, że camping jest bardzo sympatyczny, jak się wyraziła "rodzinny". Miejsce wcale nie jest złe, rano jest trochę cienia (zanim słońce wyjdzie zza góry
), a i po południu drzewka oliwne dają wytchnienie. Rozwiewa nasze wątpliwości, co do psów sąsiadów - Belgów. Ponoć są bardzo spokojne i wcale nie szczekają (To okazało się nie do końca prawdą, bo była taka noc, kiedy zbudziło nas szczekanie, ale być może pies bał się wtedy bory).
Bardzo fajnie nam się rozmawia i właściwie jesteśmy już przekonani. Zostajemy tu!
Nasza miejscówka wygląda tak:
Samochód mamy bardzo blisko namiotu:
Na pobliskiej maslince
wieszamy różne rzeczy - np. koszyczek z płynem do mycia naczyń i gąbką czy worek z pomidorami
:
czyli, jak zwykle, robimy dużo bałaganu dookoła namiotu
Ale to taki funkcjonalny bałagan - wszystko ma swoje miejsce, chociaż na pierwszy rzut oka na to nie wygląda
Widok mielibyśmy nieziemski, gdyby nie sąsiedzi Belgowie (ci z psami), którzy właśnie taki mają
Ale oni, sądząc po zagospodarowaniu terenu, przyjechali tu co najmniej na miesiąc. Powiesili sobie nawet kolorowe żarówki, dzięki którym w nocy trafimy na camp bez pudła
Kilka słów o campingu Paklina. Jest raczej mały, na około 30 namiotów lub camperów czy przyczep (o dziwo Belgowie przejechali camperem przez tunel Pitve; nie wierzyliśmy i pytaliśmy ich 2 razy
), które są ulokowane dookoła (dosłownie!) domu gospodarzy, w którym to domu można też sobie wynająć apartmani.
Widok na fragment campingu - miejsca bardziej zacienione, ale bez możliwości postawienia auta obok; tak czy inaczej, zajęte
:
Może nie mamy bezpośredniego widoku na morze (chyba że między camperem Belgów a samochodem innych sąsiadów - Słoweńców), ale za to pohled na hory (tęsknię za Czechami
) prezentuje się całkiem fajnie:
W momencie, kiedy kończymy się rozbijać, przyjeżdżają potencjalni nowi goście. Niestety nie ma dla nich miejsc... Jak dobrze, że przyjechaliśmy trochę wcześniej
Żeby nie było zbyt pięknie, słabą częścią campingu są sanitariaty, a szczególnie prysznice - tylko dwa, ogólnodostępne, bez drzwi, jedynie z zasłonką, którą często podwiewał wiatr
A jak akurat nie wiało, to niektórzy, bardzo bezpośredni, goście campu, chcieli wejść bez pukania
No bo jak tu pukać?
Znakowanie zajęcia prysznica dodatkowym ręcznikiem na zewnątrz lub dodatkowymi klapkami nie zawsze przynosiło rezultaty
Po drugiej sytuacji, kiedy ktoś próbował zająć zajęty już przeze mnie prysznic
, "zmusiłam" (
) mojego męża do pilnowania, żeby nikt nie zakłócał mojego spokoju, kiedy się kąpię
Chyba nie do końca mu się to podobało, bo nie o wspólną kąpiel mi chodziło, tylko o nadzór...
A ja potrafię się długo kąpać...
Jak już takie "głupoty" napisałam, to nic, tylko czekam na komentarze...
Jeszcze co do sanitariatów, ubikacje były w miarę ok - często sprzątane, zawsze było mydło i prawie zawsze papier toaletowy.
Z ciepłą wodą (również pod prysznicem) też raczej nie było problemów.
Kończę powoli opis campu Paklina. Generalnie jest on całkiem fajny, poza szczytem sezonu, pewnie nawet super. Natomiast w pierwszej połowie sierpnia (byliśmy tego świadomi!) było trochę ciasno i do jedynych dwóch pryszniców w "godzinach szczytu" tworzyły się kolejki.
Na pewno dużym plusem campu jest jego położenie - jakieś 2 minuty od "centrum" Ivan Dolca, do którego prowadzi betonowa ścieżka:
Camping leży też nad samym morzem, a przycampingowa plaża prezentuje się bardzo ładnie:
Namiot rozbity. No to idziemy plażować!
Jest kilka "rezerwacji miejsc"
, ale znajdujemy kawałek dla siebie i odpoczywamy na całego
Bardzo krzywe zdjęcie, na którym widać i camping, i plażę:
Pod wodą też nie najgorzej - dużo "czarnych ryb"
:
Plaża jest ładna, ale po paru godzinach nam się nudzi
, idziemy więc parę kroków do następnej uvali
:
W zasięgu campingu "Paklina" znajduje się kilka fajnych plaż, więc wybór jest spory
Nie wiadomo kiedy robi się późno... Pora wracać na camping i przygotować się na pierwsze wieczorne spotkanie z Ivan Dolcem