8 sierpnia (czwartek): Rejs z Mudri Dolca - część druga i ostatni wieczór w JelsieTak jak już pisałam, znalezienie pięknego miejsca do plażowania będzie dzisiaj wyjątkowo trudne. Ale próbujemy dalej! Opuszczamy industrialną
zatoczkę. Przed nami ponownie wyspa Brač. Po prawej Bol, po lewej Vidova Gora:
Nawet Zlatni Rat widać (z tym, że niekoniecznie na tym zdjęciu
)
Musimy opłynąć Rt Tatinja. Wrzucę jeszcze raz mapkę poglądową. Mam nadzieję, że coś widać
(Dziś zwiedzamy zatoczki na lewo od literki "H" jak Hvar
)
Ale się dzisiaj nawiosłujemy! Nawet ja
Wkrótce odpoczynek - wpływamy do uvali Tatinja:
Na naszej mapie są zaznaczone plaże w tej zatoce (w innych uvalach nie było
), więc jest szansa, że gdzieś tutaj się rozłożymy.
Najładniejsze miejsce oczywiście zajęte
My jednak nie pogardzimy innym kawałkiem wybrzeża. Ostatecznie będziemy plażować tutaj:
I to całkiem długo! Na dzisiejszy dzień prognozowano rekordowe upały (synoptycy niestety się nie pomylili, jest jakieś 38 st. w cieniu
), więc nie śpieszy nam się z powrotem na camping. Posiedzimy nad wodą prawie do wieczora. A że widoki akurat w tym miejscu nie są szczególnie imponujące, trudno. Czytamy książki, opalamy się i co jakiś czas schładzamy się w Jadranie, bo jednak skwar daje się we znaki.
Piszę o niespecjalnych widokach, ale przecież nie jest źle. Zawsze możemy sobie popatrzeć na żelastwo, obok którego się rozłożyliśmy
:
albo na Brač:
Nie wiem, dlaczego marudziłam... Pięknie jest!
Czas leci szybko i wkrótce trzeba się zbierać. Płyniemy z powrotem, do Mudri Dolca. Czasami pośród galebów
:
W pewnym momencie orientujemy się, że coś jest nie tak z kajakiem...
Jakiś gorzej sterowny się zrobił
Okazuje się, że pękła wewnętrzna część pokrywy (tuż przy podłodze). Wygląda na to, że materiał rozszedł się na klejeniu... No to pięknie!
Mamy niezbyt sympatyczny finał wyprawy - ostatniej wycieczki po północnej stronie wyspy.
Humory trochę nam się psują, ale trudno, stało się. Nie było to uszkodzenie mechaniczne, nie wpłynęliśmy na kamień ani nic z tych rzeczy. Może trafiliśmy na wadliwy egzemplarz... Tak czy inaczej, spróbujemy Sevylora reklamować. Teraz mogę już napisać (zresztą już to tutaj napisałam
), że się udało i że jesteśmy bardzo zadowoleni z profesjonalnego podejścia do klienta pewnego sportowego sklepu na "D"
Myślę, że nie ma sensu roztrząsać, co się stało... Stało się i trudno! Cieszymy się, że reklamacja została uwzględniona (nie było z tym nawet najmniejszych problemów) i mamy całkiem nowy (odlotowy
) kajak, którym jeszcze popływamy
A tym egzemplarzem, zwanym przez nas odtąd Kapciem (nazwę trochę zapożyczyłam od Zawodowca
), wybierzemy się jeszcze na dwie wyprawy, ale po południowej stronie Hvaru.
Mudri Dolac coraz bliżej, ale ogólnie rzecz biorąc, wycieczka była bardzo długa. Zatrzymujemy się więc jeszcze w jednym miejscu, głównie po to, by się schłodzić i odpocząć.
Nawet jakieś fajne ryby widzieliśmy pod wodą, ale, jak już pisałam, padła nam bateria w wodoodpornej kamerce, a biedronkowy Kodak od zeszłego roku nie jest wodoodporny
Po 17:00 dopływamy do Mudri Dolca:
Zatoczka o tej porze jest już zacieniona. Pakujemy Kapcia
na Fabiaka i ruszamy w stronę campu Holiday.
Przed nami najprzyjemniejsza (moim zdaniem) część dnia - wieczorne godziny spędzone w Jelsie, niestety po raz ostatni
Ale nie będziemy płakać, tylko cieszyć się tym ostatnim wieczorem w miasteczku
Tym bardziej, że dzisiaj jest tu sporo atrakcji. Pierwszą z nich jest "bookboat" - wyprzedaż książek; miała być chyba ze statku, ale jest ze straganu obok statku
:
Ceny książek jednak nie wyglądają nam na promocyjne
Najdroższe są powieści w j. angielskim, a tylko takie (z dostępnych tutaj) mamy szansę przeczytać ze zrozumieniem. Chorwacki musimy jeszcze podszkolić
Kiermasz trwa w najlepsze, a towarzyszy mu recytacja wierszy i czytanie fragmentów prozy (w różnych językach, słyszeliśmy nawet po niemiecku
)
My w tym czasie zasiadamy w "naszej" konobie Juraga, skąd mamy dobry widok na całe zamieszanie:
Zamawiam ražnjići, czyli szaszłyki (te są z wieprzowiny). Niezłe, ale ćevapi bardziej mi smakowały.
Zapada zmrok, więc idziemy się przejść (po raz ostatni
) po Jelsie i trochę pofocić.
Na placu przed kościołem sv. Ivana trwają ostatnie przygotowania przed spektaklem. Aktorzy zdecydowanie wyglądają na gotowych, a nawet trochę znudzonych
:
Widzów przybywa z minuty na minutę:
O 22:00 ma się rozpocząć przedstawienie - czarna komedia. Ostatecznie decydujemy, że nie zostaniemy, żeby obejrzeć spektakl. Nasza znajomość chorwackiego jest zdecydowanie niewystarczająca, jeśli chodzi o oglądanie jakichkolwiek komedii, a co dopiero czarnych
Zamiast tego włóczymy się jeszcze trochę po miasteczku.
i kupujemy suweniry dla rodziny i przyjaciół.
Żegnamy się z Jelsą... Wydaje nam się (jak się okazało, całkiem słusznie), że jak przeniesiemy się na południową stronę Hvaru, wieczory będziemy spędzać raczej na miejscu. Ale Jelsa dla mnie będzie zawsze wyjątkowym miejscem i na pewno jeszcze tu wrócimy
Droga na camping jest dosyć długa, więc mniej więcej w połowie trzeba zrobić przerwę - oczywiście na piwo
Zasiadamy (już po raz trzeci na tym wyjeździe, zawsze nam tu po drodze
) w konobie "Busola". Miejsca są bardzo wygodne, a stoliki ustawione nad samym morzem. Hał romantik!
:
Oprócz romantycznego nastroju miejsce to ma jeszcze jedną, dużą, zaletę - szybki internet
Korzystam więc do woli, bo nie wiadomo, jak z tym będzie po południowej stronie wyspy.
Pełen wrażeń ostatni wieczór w Jelsie dobiega końca... Jutro czeka na nas jeszcze więcej atrakcji. I same nowości!