dangol napisał(a):Ja tylko informacyjnie, że oczywiście
czytam od początku, chociaż czasu na komentarze nie miałam...
Witaj, Danusiu
Fajnie, że jesteś, bo teraz będzie odcinek z Twojego ulubionego hvarskiego miasteczka
7 sierpnia (środa): Stari Grad - część pierwszaOpuszczamy Sv. Nedelję. Jeszcze tu wrócimy, za kilka dni, kajakiem
Póki co, mamy jeszcze coś do zrobienia
po północnej stronie wyspy, więc wracamy.
Mijamy camping Lili w Jagodnej:
Nie zjeżdżamy jednak, żeby sprawdzić dostępność miejsc. Zdecydowanie wolimy zakotwiczyć w Ivan Dolcu albo w Zavali, ze względu na bliskość miejscowości i możliwość wieczornego wyjścia na kolację do konoby. Lili będzie naszym planem C.
Przed tunelem znów jesteśmy pierwsi
:
Przejazd nie wywołuje już takich emocji jak kilka godzin wcześniej
Szybko się przyzwyczajamy
Droga przez Pitve to powolna jazda, częste zatrzymywanie się i przepuszczanie samochodów jadących z przeciwka.
Tu zawsze jest straszny ruch! Cały dzień kręcą się ludzie, a najgorzej jest wieczorami, kiedy turyści z południowej strony "przedostają się" na północną, żeby spędzić wieczór w którymś z urokliwych hvarskich miasteczek.
Zatrzymujemy się tylko na moment, żeby sfocić widok w stronę Brača:
Niestety widoczność jest dzisiaj kiepska. Dawno nie padał deszcz, co nie znaczy, że za nim tęsknimy
Do Pitve jeszcze wrócimy i przyjrzymy się miejscowości z bliska. Dziś natomiast tylko z daleka
:
Co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Drugą jego część spędzimy w Starim Gradzie
Kręcimy się trochę, najpierw głównie po nabrzeżu. Zjadamy lody, zaglądamy w różne zakamarki:
Spotykamy pierwszego w tym roku (
) kota:
Jego wzrok mówi: "Idźcie stąd!" Biedak chyba nie jest w humorze, założyli mu coś dziwnego na głowę (dla jego dobra, coby się nie lizał), więc jest obrażony na cały świat i nie chce z nami gadać...
Jak nie, to nie
Idziemy w stronę Petara Hektorovića:
Dom poety o tej porze jest zamknięty (wiedzieliśmy o tym), ale zwiedzaliśmy go 4 lata temu, więc nema problema. Nie wejdziemy do środka, to sobie przynajmniej zrobię zdjęcie z Petrem
:
Spacerujemy dalej nabrzeżem i docieramy do dużego skupiska jachtów:
Większość podobnie oznaczona. Być może to jakiś rodzaj zorganizowanego wypoczynku "pod żaglami".
Promenada zamienia się w zwykłą drogę. Jesteśmy na wysokości starego młyna:
Dalej nie ma sensu już iść, chyba, że na plażę. Focimy jeszcze kościółek i restaurację Eremitaž po przeciwnej stronie zatoki:
Znowu tam nie dotarliśmy, next time
Wracamy na nabrzeże, które (przynajmniej w okolicy wspomnianych jachtów) jest świeżo po remoncie:
Ławki chyba z bračkiego kamienia
Pierwsze w tym roku zdjęcie z palmą
:
Zanim "zanurkujemy" w wąskie starogradzkie uliczki, idziemy do jednej z restauracji przy nabrzeżu, żeby się trochę posilić
:
Ale bym teraz zjadła takie palačinki z czekoladą
Bardzo lubię takie słodko-gorzkie połączenie
Odpoczywamy chwilę w zacienionej konobie z widokiem na promenadę i szczyt Glavica:
(Na tę górę też niestety nie dotarliśmy
A widziałam w relacjach, że warto...)
Po czym ruszamy w wąskie uliczki na fotograficzne łowy...
Ale o tym w następnej odsłonie