sdolas napisał(a):...
Powód jest opisany kilka stron wstecz
Rodziną 2+2 ciasno się pływa Hudsonem..., tak bardzo skrótowo, stąd pomysł z kupnem kolejnego.
...
Rozumiem.
Może gumotex twist II byłby fajnym partnerem dla hudsona?
Przy okazji - hudson na pewno nie jest kajakiem na wszystkie wody, jak pisze sprzedawca. Może uznał go za kajak bardziej uniwersalny niż inne pneumatyki.
sdolas napisał(a):...
Sevylora nie brałeś pod uwagę bo ... ?
Jaki kajak brałeś pod uwagę, spełniający kryterium " pomysł tani " ?
Moja rodzina to też 2+2, ale potrzeby odrobinę inne. Żona zapragnęła dmuchane kółko z oparciem, ja stwierdziłem, że jeżeli dołożymy stówę to mamy ponton. Zastąpi dmuchany fotel, a jednocześnie pozwoli odwiedzić dziką plażę kilometr czy dwa dalej. Potem mój apetyt rósł i tak doszedłem w planach do solara (2+1) lub palavy. Na szczęście ochłonąłem. Miałem poważne zmieścimy się we czworo, ponadto zakup gumotexa za ponad dwa tysiące to już bardzo konkretny wydatek. Uznałem, że powinien być uzasadniony używaniem kajaka również w Polsce, a to nie wchodziło w rachubę. Tu stawiam na polietylen, który zapewnia (w moim odczuciu) zdecydowanie większy komfort pływania i lepszą zabawę.
Tak zatoczyłem koło i wróciłem do pontonu za 200 zł, który pomieści naszą czwórkę i bardziej będzie odpowiadał naszym potrzebom. Córki nie są zainteresowane dłuższym pływaniem, ja lubię, ale wolę rzeki. Wybieramy się do Vrbnika, podobno pod wodą czeka tam wiele atrakcji, a w promieniu 1-2km jest sporo plaż, z których część dostępna jest tylko od strony wody. Potrzebujemy platformy do pływania w płetwach i amatorskich "nurkowań" na bezdechu. Więc ponton będzie w sam raz. Przyznam, że waga pływadła też miała swoje znaczenie.
Sevylora nie brałem pod uwagę. Jak pisałem wcześniej, "kajakowanie" zacząłem od Pointera K2. Był wytrzymały i miał sporo zalet, ale jego obsługa była dość upierdliwa, materiał komór to była zwykła cerata umieszczona w osłonach tkaninowych. Suszenie tego i składanie było kłopotliwe, to przesądziło, że go sprzedałem. Trzeba uczciwie przyznać, że kajak był względnie szybki, dał mi trochę frajdy, a materiał dna zbrojony kevlarem był jak w ironclad'zie.
Później nasłuchałem się wielu negatywnych opinii na temat sevylorów. Sprzedawcy twierdzili, że poziom jakościowy poszedł w dół, użytkownicy to potwierdzali. Widziałem zdjęcia rozdętych komór, puszczających szwów. Może sevylor ma dużą sprzedaż, przez to dużo reklamacji, ale to mnie zniechęca. Wolałbym kajak gumotexa, nawet, gdyby pociągało to pewną dopłatę. Natomiast sam, jak już wspominałem, wybrałem zupełnie inne i jeszcze tańsze rozwiązanie. Miałem nieco inne potrzeby.
lotnikwsk napisał(a):...
Nie wiem dlaczego miałbym nie dopłynąć do brzegu w kamizelce np 100m , skoro wpław bez kamizelki też się dosyć daleko odpływa
...
Zdarzyło mi się kilka kabin, widziałem je też u moich kolegów. Są bardzo zaskakujące, to jak podcięcie krzesła gdy ktoś siada. Prawie każdy po wynurzeniu ma niezwykle głupią minę. Fakt, że zwykle odbywa się to w mniej sprzyjających warunkach (bo jest zimno), ale nie zawsze pamiętam jak wyswobodziłem się z fartucha. Jest stres, są nerwy, a to skraca oddech i odbiera połowę siły. Zwykle oprócz kamizelki miałem na sobie sporo ubrań - wtedy pływa się fatalnie.
Jeżeli ktoś ma kajak za 300zł to zwykle kamizelkę za 70zł. Nie namawiam nikogo do inwestowania pięciu stów w kamizelkę, ale trzeba mieć świadomość niedostatków tej taniej. Już siedząc w kajaku podchodzi pod brodę, a ramiona sterczą w górę. Możliwości regulacji są ograniczone. W wodzie ta kamizelka może nie pozwoli się utopić, ale na pewno nie pomoże w pływaniu. Jeżeli do przepłynięcia jest 100 metrów to pół biedy. Gorzej jeżeli to będzie większy dystans lub trudne, skaliste wyjście z wody. Spory problem, jeżeli w wodzie znajdzie się jeszcze ktoś, kto słabo pływa, jeszcze gorzej, gdy spanikuje lub się zrani. To mało prawdopodobne, ale ryzyko szoku termicznego też istnieje.
lotnikwsk napisał(a):Dokładnie
Titanik podobno miał być niezatapialny, ( historię wszyscy znamy) a nie dopiero kawałek gumy np. za 5000zł
...
No ale jak ktoś w kajaku za parę tysiaków czuje się bezpiecznie to życzę powodzenia w morskich wojażach.
Otóż różnica między kajakiem za 5000 (oczywiście wartym tej kwoty), a "kajakiem" za 300 zł jest taka jak między leczeniem kanałowym u dentysty, a usługą wykonaną przez sąsiada z kombinerkami.
Każdy kupuje taki sprzęt jaki uważa i za pieniądze jakie jest skłonny wydać. Ale jeżeli ktoś wyśmiewa wydatki, które w sposób oczywisty powiększają bezpieczeństwo, to szkoda mi czasu na tłumaczenie.
Pewnie trochę snuję czarne wizje, co może wydać się nawet groteskowe, ale negatywne scenariusze też się zdarzają. Jeden z moich znajomych utonął, a ja innym razem natknąłem się w morzu na topielca. W obu przypadkach były to wypadnięcia z "łódki". Więc może czasem warto zapiąć kamizelkę zamiast na niej siedzieć.