Prolog - jak zauważyliście na razie niemal się męczymy na wyspie. Niby wszystko gra ale coś jest nie tak.
17.08.2012 Stara Baśka / Vrbnik
I to jest to, czego szukaliśmy na wyspie. Szukaliśmy po prostu drugiej Dalmacji. Może to błąd, a może po prostu to jest naturalna kolej rzeczy. Do Starej Baśki wjeżdża się z wysokości tak jak do Breli, z przepięknymi widokami małych wysepek na środku Krvańskiej zatoki. W tle bajeczne plażyczki, do których ludzie dostają się schodząc po karkołomnych ścieżkach zostawiając samochody przy drodze.
My jednak ciągniemy do końca drogi bo trzeba napomknąć, ze w Starej Baśce droga się po prostu kończy i nie prowadzi już nigdzie dalej.
Tutaj ją widać jak się kończy z prawej strony zdjęcia (dwa czarne samochody płacą cieciowi za parking).
Zakaz wjazdu kamperów z powodu na szerokość, a raczej wąskość uliczek. Co śmieszne, to na drogach Starej Baśki jest namalowany pas wyznaczający środek jezdni. Lecz nie łudźmy się, ledwo jeden samochód może sobie tutaj poradzić przy prędkości 20km/h. Wymijanka jest po prostu wyczynem.
Docieramy do samej przystani, która de facto jest parkingiem (to też widać na powyższym zdjęciu).
Najtańszy parking (25kn za dzień) w Chorwacji i już jesteśmy na plaży oddalonej od niego z 2 kroki.
Ludzie to jest bajka. W porównaniu z plażą we Vrbniku, Krk i tłumem w Baśce to tutaj jest RAJ !
Ola jest zachwycona, dzieci tym bardziej. Spokój na plaży, figowe drzewo nad nami, Lenka po raz pierwszy dała się zanurzyć w wodzie i to bez płaczu, a wręcz obdarzając nas swoim przeuroczym uśmiechem. Jest po prostu szczęśliwa i to udziela się całej rodzinie.
Pobyt w Starej Baśce zmienił nasze podejście do tegorocznego urlopu. Nie mogliśmy znaleźć miejsca dla rodziny, nie do końca byliśmy zadowoleni z plaż, ale teraz już wiemy, że do Starej Baski jeszcze wrócimy to jest to miejsce, które po prostu musi odwiedzić każda rodzina z dziećmi.
Zbieramy się szybko, ponieważ każdy głodny, a planujemy zjeść we Vrbniku bo nie możemy się obejść ze smakiem spędzając tam czas jedynie na plażowaniu i to niezbyt przyjemnym jak pamiętacie.
Coś nam się wydaję, że to miejsce zasługuje na nieco więcej uwagi.
Tak więc jesteśmy we Vrbniku po raz już trzeci ale tym razem całkowicie na luzie to miasto roztacza przed nami całkiem nowe oblicze.
Cudowne uliczki prowadzą nas do Konopy gdzie zjadamy świetny obiad z owoców morza, risotto oraz ryby ze szpinakiem.
Wreszcie po praz pierwszy jest połączenie z Internetem i dzięki niemu wysyłam wiadomości do rodziny, kolegów z pracy i koleżanek, sprawdzam stan konta, dodaję nieco z konta oszczędnościowego aby starczyło na wszelki wypadek (zdarzyła nam się historia, że nie miałem na koncie pieniędzy gdy przyszło płacić kartą – obciach i strata czasu na jazdę po drugą kartę żony).
Sprawdzam jeszcze pogodę i okazuje się, że czeka nas jeszcze cieplejsza aura niż do tej pory, a dzisiaj było 35`C. Obawiamy się tego ale pocieszamy się myślą, że prognoza pogody jest 100% jedynie na 2 godz. do przodu.
Po obiadku postanowiliśmy rozejrzeć się po mieście pełnym wąskich kamienistych uliczek gdzie przepychanie wózka z dzieckiem i dodatkowym mini bagażem staje się naprawdę wyzwaniem.
Nie jest jednak najgorzej bo jesteśmy po sytym obiedzie, a do tego w perspektywie mamy kupno wino, z którego słynie miasto Vrbnik zwanego tutaj Zlahtina. Przy pierwszej lepszej winiarni wstępujemy na poczęstunek czerwonego wytrawnego wina robionego przez GOSPOJA. Kończy się to zakupami 3 win w ładnym opakowaniu i coś mi się zdaje, że to nie są jeszcze ostateczne zakupy.
Wracamy do domu bo trzeba załatwić dwie sprawy. Pierwsza z nich to (o czym jeszcze nie wspomniałem) dowiedzieć się co słychać u kolegi Michała bo najprawdopodobniej rozłożyła go angina i jak się okazało całkiem skutecznie przykuła na ten dzień do łóżka – jutro do lekarza w Krk.
Druga to to, że postanawiamy pozostać na wyspie i rezygnujemy z wyprawy do Podacy na południu Dalmacji więc trzeba się spotkać z Marino i poinformować go o naszych zamiarach. W końcu mógł już dawno wynająć mieszkanie komuś innemu bo my planowaliśmy pozostać tylko do niedzieli 19-go sierpnia.
Decyzję o pozostaniu na wyspie podjęliśmy tylko i wyłącznie po zobaczeniu Starej Baśki oraz w dobrych nastrojach zwiedzaniu Vrbnika.
Marino się bardzo ucieszył, ja również dowiadując się że jeszcze nie ma żadnych rezerwacji (chociaż już prowadził zaawansowane rozmowy na ten temat).
Nasza radość skończyła się na degustacji Rakiji w odmianie Loza, lekkiej cytrynówki oraz cherry. Przy rozmowie dowiadujemy się od siebie, że nasze kraje nie wiele różnią się od siebie jeżeli chodzi o modny ostatnio kryzys, problemy młodych z pracą, reformą emerytalną oraz najniższymi oraz średnimi zarobkami. Pora na sen – dzień był jak dotąd najlepszym ze spędzonych do tej pory na wyspie.
A jutro jak się domyślacie - Stara Baśka ponownie.