Środa, 28 listopada.
Nie czas rozczulać się nad sobą, śniadanie i w drogę bo przecież czekają na nas Beduini. Jedziemy w kierunku Aqaby, zjazd na pustynię Wadi Rum jest dobrze oznaczony.
Tak wygląda droga.
Po drodze nieczynna stacja kolejowa. Kiedyś można tu było dojechać takim ekspresem.
Wszystkie noclegi rezerwowałam przez Booking.com, także ten w Wadi Rum Fire Camp na pustyni Wadi Rum. W cenie noclegu śniadanie, obiadokolacja i herbata, dużo słodkiej herbaty. Nam potrzebna była jeszcze wycieczka jeepem po pustyni, którą za dodatkową opłatą oferuje każdy gospodarz obozu. Szczegóły ustalałam mailowo z Ibrahimem. Prosiłam o podanie ceny wycieczki 4-godzinnej dla 3 osób z wyszczególnieniem atrakcji, do których zostaniemy zawiezieni. Za cenę 25 JOD/osoba w kolejnym mailu wytargowałam jeszcze wliczony lunch.
Droga na pustynię prowadzi przez Visitor Center, gdzie trzeba okazać Jordan Pass lub zapłacić 5 JOD/os. Jest tu duży parking gdzie już można zostawić auto, ale my ze swoim gospodarzem umówiliśmy się na parkingu wioskowym, kilka kilometrów dalej. Pan rzeczywiście był, odwoził poprzednich klientów (też Polaków, którzy rozpływali się w zachwytach). Było nawet dwóch panów, ten drugi przedstawił się jako menadżer i z mapką w ręku wygłosił nam swoje propozycje. Jak się później okazało korespondowałam nie z nim, ale z trzecim, który pojawił się dopiero na miejscu. A więc wg menadżera mamy 4-godzinną wycieczkę za 35 JOD bez lunchu. Chwila konsternacji, wyciągamy wydrukowanego maila i podsuwamy panu pod nos, palcem pokazując szczegóły kontraktu, co ostatecznie załatwiło sprawę.







Rum Village to mało ciekawe miejsce. Przed jej opuszczeniem zatrzymaliśmy się przed sklepem, skąd kierowca przyniósł nasz lunch. Jest to o tyle ważne, że pakując się w mały plecak na jedna noc (walizki zostały w samochodzie na parkingu) nie mamy możliwości zabrania zapasów jedzenia, a ten sklepik jest ostatni do jutra na naszej trasie. Za chwilę asfalt się kończy i jesteśmy w piaskownicy.
Jest cudnie, lepiej niż mogliśmy sobie wyobrazić. W słońcu jest ciepło, ale w czasie jazdy wieje, trzeba mieć kurtkę i coś na szyję/głowę. Skały i piach w różnych odcieniach żółci, rudości i czerwieni. Bajka. Podłoże jest dosyć twarde, tylko miejscami łachy sypkiego piachu, przez który trudniej się przedostać. Teoretycznie da radę mocniejsze auto 4x4 i za dodatkową opłatą można jeździć samodzielnie. Pustynia jest wpisana na listę dziedzictwa UNESCO.
Zaczynamy od najbliższego źródła Lawrenca. Po wczorajszej przechadzce nie mamy ochoty wspinać się na górę.