c.d.
Kilka słów o Jezerze: niewielka miejscowość z dużą przystanią, w której można zobaczyć różne „łódki” od maleńkich skorupek po jachty, które są warte więcej niż niejedna willa. Cała miejscowość to kilka dłuższych ulic i trochę więcej krótkich uliczek, czasem bardzo urokliwych i nieprzejezdnych dla samochodów.
- uliczki w pobliżu "bazy"
- ..
- ..
- ..
- ..
Nazwa Jezera pochodzi od jeziorek, które tworzą się w okolicy tej miejscowości po opadach deszczu (jesień-zima-wiosna). Można to zobaczyć na zdjęciach w niektórych folderach. Jedno z tych jeziorek powstaje blisko naszej „bazy”, w miejscu gdzie latem czerpana jest woda ze studni (Lokva). Woda z opadów przenika poniżej poziomu gruntu i jest tam magazynowana w szczelinach skał i naturalnych podziemnych zbiornikach.
W lecie nie pada (w zeszłym roku nie padało
), temperatury sięgały 40°C w cieniu, więc korzystaliśmy z kąpieli w każdej wolnej chwili. Parasol można było wykorzystać do osłony przed palącym Słońcem albo tak:
- A parasol można tak wykorzystać
Wokół przystani Jezera powstało "centrum": konoby, sklepiki itp. , a po obu stronach wylotu z portu plaże kamienne częściowo betonowane (wg mnie nic ciekawego). Nasz apartament mieścił się (jak już wspomniałem) niedaleko od kościoła i ok. 0,5 km od portu. W apartamencie 2 sypialnie, duży pokój (2 miejsca do spania), kuchnia (dobrze wyposażona) i łazienka, klimatyzacja, pralka, tv-sat itp.
W sąsiedztwie sprzedaż świeżych warzyw i owoców prosto z ogródka, kawałek dalej Konzum .
Wychodząc z naszej „bazy” po 30m byliśmy na głównej ulicy, a przechodząc przez nią wchodziliśmy na drogę szutrową wiodącą obok studni (Lokva na mapie) do naszej ulubionej plaży Kromaśna. Ta sama droga była dla mnie początkiem wielu innych tras, które przemierzyłem w czasie pobytu, a ich początek miał miejsce na rozwidleniu obok kapliczki Sv. Roka. W pierwszym dniu dotarłem do Pudaricy, zatoki Sv. Nikola, zatoki Kromaśna, a później odwiedziłem też zatoki: Podjasenovac (camp Stella Maris), Kamenćine, Guścica, Vrtiluka, Loviśća i inne miejsca.
Była też jedna wyprawa o specjalnym przeznaczeniu – cel zakup miejscowego wina i innych specjałów. Popytaliśmy siostrę „szefa” o namiary na taki obiekt, ale niezbyt dobrze chyba ją zrozumieliśmy. Okazało się, że pierwsze podejście było nieudane, znaleźliśmy jakiś sklepik, ale były głównie pamiątki i małe buteleczki (pamiątki) z oliwą. Ponieważ było bardzo gorąco (blisko 40°C), a plaża „czekała” na nas, zrezygnowaliśmy z dalszych poszukiwań, zadowalając się zakupem w sklepie: pivo i crne vino + coś tam …
Następnym razem postanowiłem, że bez miejscowego wina nie wracam. Ruszyłem tą samą trasą, ale w porcie skierowałem się do „kolegów” z krakowskiej szkoły dla nurków. Byli bardzo mili chcieli mi nawet odsprzedać coś ze swoich zapasów, ale mieli już tylko białe wino, więc udzielili mi wskazówek jak dotrzeć do sprzedawcy. No i po kilku minutach dotarłem w rejon wskazany przez nurków. Opis budynku się zgadzał, chociaż nie zauważyłem żadnej informacji o sprzedaży. Więc ruszyłem dalej, ale pozostałe domy nie pasowały do „wzorca” więc wróciłem i wtedy zauważyłem wyblakłą kartkę na bocznej furtce do ogrodzenia z napisem wino. Szef zaprosił mnie do piwniczki i dogadując się w kilku językach zakupiłem wino, travaricę, orehovacę i moją ulubioną viśnjevacę. Oczywiście była degustacja przed zakupem, ale po dwóch próbkach podziękowałem za dalsze
, ze względu na upał i czekający mnie spacer powrotny z „zakupami”.