Kochani!
Nasze negatywne wrażenia z pobytu nad Jeziorami Plitvickimi nie dotyczą oczywiście tego cudu natury. Jest piękny i wszyscy, którzy tak o nim piszą mają rację. My w czasie tegorocznych wakacji w Chorwacji nie przejeżdżalismy obok nich w drodze gdzieś tam, ale specjalnie pojechaliśmy na 2-tygodniowy urlop, żeby je dokładnie zobaczyć. Cały czas mieszkaliśmy w ich pobliżu (ok. 50 km). Dlatego sądzę, że nasza relacja jest obiektywna i nie wynika tylko z szybkiej jednorazowej wizyty. Byliśmy tam kilkakrotnie! Przestrzegając zaleceń w przewodnikach ( i nie tylko) żeby w sezonie letnim nie jechać tam broń Boże w weekend, byliśmy w tym pięknym miejscu zawsze w dni powszednie i to o różnych porach - raz nawet bardzo późnym wieczorem. Niestety - na miejscu zawsze było to samo. Dlatego chcemy przestrzec następnych potencjalnych turystów! Jadąc zobaczyć Jeziora Plitvickie w pełni sezonu musicie się przygotować na coś, czego my (kilkakrotnie!) doświadczyliśmy. Tym "czymś" jest porażający, nieprawdopdobny, nieludzki i straszny tłok.Tego nie da się opisać. To trzeba przeżyć. Na parkingach (olbrzymich!) samochody i autokary dosłownie z całej Europy i nie tylko.Widzieliśmy wozy z Portugalii, Irlandii, Albanii, Grecji, Rumunii, Ukrainy, Estonii, USA, Kanady, a nawet Izraela. Najwięcej Włochów, a zaraz potem Polaków. Już przy wejściu - minimum godzinne oczekiwanie na dojście do kasy żeby kupić bilety. Na drewnianych kładkach i zwykłych ścieżkach - niekończący się pochód ludzi, gdzie odległość jednego człowieka od drugiego nie przekraczała nigdy 2,3 metrów. W wielu malowniczych miejscach, w których chcieliśmy zrobić zdjęcia, musieliśmy na to czekać wiele minut, a kilka razy około pół godziny! Po prostu spoza idących, przepychających się i stojących ludzi tych miejsc nie było w ogóle widać! W osłupienie wprawiali nas niefrasobliwi rodzice pchający wózki z niemowlętami na wąskich drewnianych kładkach tuż przy ryczącej pod nimi wodzie, spadającej w dół kilka, a nieraz i kilkanaście metrów. Na kładkach mijali się w dodatku ciągle z ludźmi idącymi z przeciwnego kierunku. Cud, że żaden z tych maluchów tam nie wpadł. Byliśmy tam w poniedziałek, we wtorek, w środę i w czwartek - w pierwszym i drugim tygodniu sierpnia. Zawsze było to samo. Nie wyobrażam sobie, co tam się mogło dziać w soboty i niedziele. Pierwszy raz w życiu staliśmy tam w długiej kolejce do...drewnianej kładki. Przy ubikacjach, stateczkach, barach - oczywiście to samo.Tłok, tłok i jeszcze raz tłok. Jak tak dalej pójdzie to piękne miejsce zostanie po prostu zadeptane! Lepiej jedźcie do Plitvickich Jezior w maju lub we wrześniu. Może wtedy jest tam spokojniej i luźniej.