Re: Jesteśmy na wczasach. W tych góralskich lasach...
Nędzówka-Przysłop Miętusi-Kobylarzowy Żleb-Małołączniak-Kopa Kondracka-Przełęcz pod Kopą Kondracką-Hala Kondratowa-KuźniceTo już nasz ostatni dzień w górach
. Na jego spędzenie mieliśmy kilka pomysłów:
Wypad na Babią Górę- ale prognozy nieciekawe, niskie chmury, bez sensu- odpada.
Zawrat dla mnie, a dla S. to samo z kawałkiem Orlej Perci. Ale z dojściem do schroniska i zejściem to długa wycieczka. Za długa jak na ostatni dzień.Odpada
Jak coś krótkiego to może na Giewont? Ale nie, od tygodnia są już wakacje a to jest święta góra ceprów. Ja godzinę do wejścia na szczyt czekać nie będę
Oleję to i pójdę na dół. Można oczywiście tego uniknąć wstając bladym świtem, ale ja się nie czuje na siłach wstawać o 5 rano.
Tak naprawdę to miałam jedno marzenie: Żeby lało w ten ostatni dzień! Byłam już trochę zmęczona tymi wszystkimi wycieczkami i trochę mi się już nie chciało nigdzie łazić. Kiedy wstaliśmy rano pogoda była niestety
względna, więc trzeba się było ruszyć. Ja od początku strasznie byłam marudna, więc S. wymyślił lekką wycieczkę do dolin- Chochołowskiej i Kościeliskiej. Mój humor przeszedł jednak błyskawiczną ewolucję
i kiedy opuszczaliśmy kwaterę, to wymyśliłam sobie, że może by ze schroniska w Kościeliskiej wyskoczyć na grzbiet Ornaku? Za to kiedy doszliśmy do dworca byłam już zdecydowana iść całkiem wysoko w góry
Wybraliśmy się na Czerwone Wierchy, na których co prawda byliśmy już kiedyś, ale wtedy przeszliśmy cały grzbiet- od Ciemniaka do Kopy Kondrackiej. Tym razem trasę odrobinę skrócimy- pójdziemy niebieskim szlakiem na Małołączniak. Naczytałam się, że to najciekawsza droga na Czerwone Wierchy, więc trzeba w końcu ją przetestować.
Wysiadamy zatem z busa na Nędzówce i tam rozpoczynamy wycieczkę. Ciekawszą opcją jest droga przez Dolinę Małej łąki, ale tam byliśmy już 2 razy.
Początek szlaku to jak zwykle chaszcze:
Pierwsze widoki są dopiero po godzinie marszu:
Pierwszym ciekawszym miejscem jest Przysłop Miętusi- rozległa widokowa polanka, na której są ławki i można w luksusowych, jak na góry warunkach odpocząć.
Za polanką idzie się bardzo długo przez las po płaskim
No, ale pod koniec lasu zaczyna się robić bardziej stromo.
Miejscami jest zielono:
Miejscami bardziej skaliście:
W najtrudniejszym miejscu są nawet łańcuchy:
Niezbyt lubię ołańcuchowane miejsca, więc oczywiście łydki mi się trochę trzęsły
Ale spaść i się zabic byłoby tam raczej trudno
Uff, najgorsze za nami można podziwiać widoki
Za łańcuchami nadal jest stromo, ale już bez trudności.
Jeszcze parę kroków i wyleziemy na grzbiet:
Giewont jakiś
niewidokówkowy z tej perspektywy
Moim oczom ukazuje się taka kopka:
Hurra
prawie na szczycie. Tylko jakoś wcześnie jest.
Szliśmy niby dość szybko, ale żeby aż tak? Wszystko wyjaśniło się po dojściu do kopki. Która okazała się nie być szczytem.
Była za nią następna.
A potem następna i następna.
Na właściwy szczyt dojdziemy dopiero w następnym odcinku.