Beata W. napisał(a):Ja w Chorwacji też już w tym roku nie będę a góry podziwiam tylko przejazdem z samochodu, niestety z dziećmi i wózkiem ciężko. Ale u Ciebie chętnie piękne Tatry pooglądam.
:
Cześć Beata! No cóż Grecji się zachciało, to Chorwacji nie będzie (Ja będę- w październiku) Sporo osób z dziećmi spotykamy w górach, więc myślę, że niedługo i na Was przyjdzie pora
Biely Potok-Ostrvne-Nove Diery--Podžiar-Vrchpodžiar-Boboty-Tiesnavy
To miał być miły spacer po lesie. Hahaha. Takie rzeczy to nie w Małej Fatrze. Tym razem z mapy wynikało, że wycieczka będzie krótkawa, toteż nigdzie się nie spieszyliśmy i na szlaku byliśmy dopiero po 10-tej. Zaczynamy we wsi Biely Potok, skąd wychodzi szlak prowadzący w kierunku Janosikovych Dier(czyli dziur). Diery to skaliste wąwozy z malowniczymi wodospadzikami - można je przejść za pomocą zamontowanych mostków i drabinek. Najpopularniejsze są Diery Dolne i Horne, ale tam już byliśmy 4 lata temu, więc teraz pójdziemy przez Nove Diery-dla nas do tej pory nieznane, a najnowsze, więc wyposażone w najbardziej luksusowe drabiny. Wąwóz jest wąski i było w nim ciemno, co mocno przełożyło się na nędzną jakość zdjęć. Ciężko mi było wybrać jakiekolwiek do publikacji, bo większość się nie nadaje.
Dosyć smęcenia. Idziemy! na początku szlaku ludziki regulują rzeczkę.
Dalej spotkaliśmy sporą grupkę ludzików z całymi hordami dzieciarni. Wszyscy byli na boso. Może to jakiś fanklub Cejrowskiego.
Tych mostków ostatnio tu na pewno nie było, zresztą widać, że są nowe:
Pokonywanie pierwszej drabinki:
Kolejna drabina była bardzo fajna, za mą nieco koślawo pozującą postacią widać jej fragment. To właściwie bardziej schodki były- szerokie i wygodne. Ale było tak wąsko, że ktoś bardzo gruby mógłby się nie zmieścić.
Kolejna drabina:
Muszę przyznać, że przejście po niej ogromnie mnie zestresowało. Niby to nic trudnego- jest się czego chwycić, jest gdzie postawić nogę, ale problem z drabiną miałam natury czysto psychicznej- nie mogłam się pozbyć myśli, ze przecież w każdej chwili mogę spaść z tej drabiny. Jakoś wlazłam na samą górę, ale do przyjemności to raczej nie należało.
Na zdjęciu poniżej uspokajam nerwy po przejściu drabiny. Cieszę się, że najgorsze za mną. Ależ ja wtedy byłam naiwna! Gdybym wiedziała, co mnie czeka na wejściu i zejściu z Bobotów...
Ostatnia drabina- ta jest bardzo sympatyczna
Widać światełko w tunelu:
No i koniec wąwozu. Teraz trzeba podejść na Podžiar i Vrchpodžiar:)
Najpierw stromo:
Po drodze vyhlidka czyli punkt widokowy:
W końcu trawersem:
A potem jeszcze tylko 100 metrów w dół i jesteśmy przy Kolibie Podžiar, gdzie można wypić piwko, ale my na razie nie korzystamy. Dalej czeka nas już tylko zielona polanka, a potem droga przez mękę, o której będzie następnym razem.