Re: Jesteśmy na wczasach. W tych góralskich lasach..Zima 201
Niedziela, 20. 01.2019Stóg Izerski-Polana Izerska-Hala Izerska-powrót tą samą drogąW drugiej połowie stycznia spotkała mnie spora nieprzyjemność pójścia do pracy w sobotę. Ale tracąc sobotę zyskałam wolny poniedziałek. Tak się szczęśliwie złożyło, że S. w ten poniedziałek również miał wolne. Prognozy pogody były idealne, więc wyprawa w góry była dość oczywista.
W niedzielę wstaliśmy z samego rana i około godziny 11 stej zaparkowaliśmy Korsę w Świeradowie tuż pod dolną stacją kolejki gondolowej. Termin nie był idealny, bo raz, że niedziela, dwa, że Dolny Śląsk ma ferie(chyba). Ludzi tłumy. Kolejka do kolejki ogromna
Wygląda na godzinę stania, ale my kupujemy bilet w automacie i w ciągu kilku minut jesteśmy w wagoniku gondolki. Bilet w obie strony kosztuje 37 zł. Jeśli chodzi o ceny ski-pasów(czy jak to się tam nazywa), to są tutaj
https://skisun.pl/cennik/.
Po wjechaniu na górę wchodzimy na chwilę do schroniska:
Przejrzystość nieba jest dziś niesamowita:
Na górze tłumy narciarzy i niedzielnych spacerowiczów, prawie wszyscy focą zakopany wagonik:
Schronisko wygląda jak domek z bajki
Górna stacja kolejki znajduje się nieco poniżej szczytu, trzeba się kawałek wdrapać. Na szczycie też tłumy:
Po drodze spotykamy śniegowe potwory:
Ze szczytu sprowadza ścieżka wyglądająca na mapie na stromą- w rzeczywistości nie jest tak źle:
Dochodzimy do rozstaju szlaków na przełęczy Łącznik i wybieramy najbardziej wydeptaną ścieżkę, mając poczucie graniczące z pewnością, że to nasz szlak.(Mieliśmy zamiar iść żółtym szlakiem, przez zamarznięte bagna) Idziemy tak z 20 minut, po czym S. woła mnie: "Stój! Źle idziemy".(poszliśmy czeskim szlakiem w stronę Smrku) Cofamy się do rozstaju szlaków. Za Chiny Ludowe nie możemy znaleźć właściwej ścieżki. To jest właśnie w zimowym łażeniu najgorsze- wszystko jest białe i wygląda tak samo, bardzo łatwo się zgubić. W końcu odnajdujemy właściwą ścieżkę. Ale co z tego kiedy jest nieprzetarta? Nawet gdybyśmy mieli rakiety, to mamy za mało czasu na torowanie szlaku
No nic, korzystamy zatem z planu B- idziemy szlakiem czerwonym czyli Głównym Sudeckim. Jeszcze 3 lata temu szlak miał inny przebieg i zaczynał się przy stacji kolejki i szedł grzbietem. Teraz idzie nieco poniżej- dla nas to akurat dobrze, bo się na Stóg Izerski nie musimy cofać.
Tu już na właściwej drodze:
Idzie się przyjemnie bo cała droga jest niemal płaska, jest to tylko odrobinę nudne. Od Polany Izerskiej zmieniamy szlak na niebieski i teraz będzie już bardzo fajnie, bo z górki.
Jesteśmy już blisko Chatki Górzystów:
Schronisko:
Do tej pory nie mieliśmy do Chatki szczęścia, bo zwykle bywaliśmy tu w sobotę i były straszne tłumy. Tym razem było niedzielne popołudnie i większość ludzi, albo się już ewakuowała, albo szykowała do ewakuacji.W końcu udało się spróbować słynnych naleśników z jagodami -są bardzo dobre, chociaż jagody nie pochodzą z okolicznych łąk, a czeskich słoików
W schronisku nie siedzimy długo- jest styczeń i dzień krótki, a trzeba jeszcze przejść dość długi dystans. Jako, że żółty szlak jest nieprzetarty, decydujemy się na nielubianą przez nas opcję powrotu po własnych śladach. Najgorsze, że na początek trzeba podejść pod górkę. W ciągu dnia musiała być chyba dodatnia temperatura, bo śnieg zrobił się kaszowato- sypki, idzie się po tym strasznie, jak po piasku na bałtyckiej plaży.
Jako, ze jest późno załapujemy się na górski zachód słońca:
Zdjęcie nie najlepszej jakości, bo statyw nie załapał się na miejsce w plecaku. Przegrał konkurencję z termosami.
Ostatnie metry przed stacją kolejki pokonaliśmy już w świetle księżyca:
Było to nawet romantyczne jakoś
Mieliśmy czołówki, ale nie były nawet specjalnie potrzebne, księżyc świecił jak szalony.
Przy kolejce jesteśmy parę minut przed 18-stą. Wagoniki w sezonie zimowym jeżdżą w dwóch turach- dziennej od 8.00 do 16.00 stej, i wieczornej od 18.00 do 22 giej. Załapaliśmy się na pierwszy kurs wieczorny.
Przeszliśmy 20 km po śniegu. Zamarzły mi włosy. Kurtka zesztywniała i pokryła się szronem. Bunkrów nie było, ale i tak było jedwabiście.