Koncerny muszą z czegoś żyć.
Konkurencja duża, klient grymasi, trzeba proponować coraz to nowe i lepsze i jeszcze lepsze towary żeby kasa płynęła.
Mamy co chwila więc face-liftingi aut, coraz to bardziej wymyślne propozycje wyposażenia, które ma na celu przyciągnąć klienta.
Część nowinek przyjmuje się i po krótkim czasie odbierane są fajne i pożądane.
Dla mnie to czujnik deszczu czy kamera cofania. Inne, jako mało użyteczne i nie zwracam na nie uwagi - wielostrefowa klima, podświetlanie klamek. Inne są denerwujące (więc gupie
) - start & stop. Idea może i dobra, jak ktoś jedzie 100km i ma trzy skrzyżowania po drodze i przejazd kolejowy to niech se silnik odpocznie. Ale jeśli jadę 10 km po mieście, w korku i co chwila światła, zaczyna być to już mocno denerwujące, ale także, moim zdaniem, daje nieźle w kość podzespołom auta. Bo za długo siedzę w przemyśle by uwierzyć że wypuszczono
specjalne rozruszniki i inne elementy dla aut ze S&S. Bujda.
Tak reasumując, najgorzej mają ci którzy kupują auta w których montowane są premierowe wynalazki - bo za ich własne pieniądze robią za testerów dla producenta auta. Za własne pieniądze, bo ASO nawet w przypadku naprawy gwarancyjnej wie jak wyjść na swoje.
I nie ma tutaj spisku, złej woli czy oszustw. Takie, panie, mamy czasy...
Oczywiście rozmawiamy o markach popularnych, bo taki RR nie musi zawracać sobie głowy jakimś S&S, bo jego siłą jest marka a jego klienci zwracają uwagę na coś innego niż potencjalne zmniejszenie spalania o 1L/100 km. Faux pas jest w ogóle pytać ile taki RR pali - bo co nie stać pana...?
--------
komentarz dla tych bardziej zapalczywych: mój punkt widzenia i moje własne doświadczenia. Nie wszyscy
muszą się zgodzić