Witam wszystkich, który tu zajrzą i zapraszam do odwiedzenia
ze mną, tych już znanych i mniej znanych miejsc
Po rocznej przerwie mogliśmy, znowu wybrać się do słonecznej
i urokliwej Chorwacji.
Po trzech wcześniejszych wyprawach, postanowiliśmy, że następny
wyjazd będzie w ciemno. I tego się trzymaliśmy.
Następną nowością było to, że mieliśmy być tylko we dwoje
Dziecko też jechało do Cro, ale drugim samochodem, ze swoim
towarzystwem. Oni jechali na Pag, my wybraliśmy okolice Zadaru.
Synek wreszcie uciekł z pod maminej spódnicy ... nareszcie
No dobra, trzeba wyjeżdżać. Ja z M jedziemy naszym Koleosikiem,
synek Laguną rocznik 1998.
Laguna przed wyjazdem poszła na przegląd do warsztatu
sprawdzonego kolegi. No i stwierdził, że coś tam, teraz już nie
pamiętam co, trzeba wymienić. No i zaczęły się schody.
Dwa dni do wyjazdu a samochód w warsztacie, dzień przed też.
Ale obiecane, że zdąży zrobić.
Plan wyjazdu to 18 sierpień około godz. 9
Rano 18-tego Laguna jeszcze w warsztacie. Telefon do kumpla,
okazuje się, że część jest jeszcze w sklepie. Jak już przywiózł,
to nie mógł zdemontować starej.
Nasze nastroje są takie , raczej nieciekawe.
Staramy się siebie na wzajem uspakajać, przecież nic się stanie,
jak wyjedziemy trochę póżniej
To, trochę póżniej, przeciąga się do godz 16
Wreszcie wyjeżdżamy.
Koleją nowość w tym roku, zmiana trasy. Tym razem przez Barwinek,
Słowację i Węgry do Cro. Niestety, trasa nam się spodobała... średnio.
Nie pamiętam już czy to było w Presov czy w Kosicach, środek nocy,
ulice puściutkie i tylko my. Jedziemy wolno szukając właściwej
trasy i ...... doopa, żle. Robimy nawrotkę, jedziemy jeszcze wolniej,
patrzymy na drogowskazy i znowu d.... . Już jesteśmy tacy
, a żeby nie być , zajechaliśmy na cpn
i tam dopytaliśmy się o drogę.
Tak więc nie tylko u nas oznakowanie dróg jest .... nie dobre
Ruszyliśmy dalej już bez większych kłopotów.
Budapeszt nocą wyglądał super.
Szkoda, że reszty Węgier nie widzieliśmy prze tą jazdę nocą.
Zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać. Młodzież miała trzech
kierowców, więc nie mieli problemów. U nas M przeważnie
dawał radę na całej trasie. Tym razem, przez te przygody przed
wyjazdem, pękł
Za Budapesztem stwierdził, że musi odpocząć więc ja przejęłam
kierownicę. Musiałam tylko uważać, żeby nie robić przepałów.
Jakoś mi się tak szybko jechało
Kilometry uciekało, noc też. Miałam w założeniu, że dojadę do
Zagrzebia. Ale nie przespana noc i na mnie zaczęła się odbijać.
Czułam, że po mimo otwartych oczu przestaje widzieć.
Dobrze, ze M zdążył odpocząć i mógł mnie zmienić.
W Razanac rozstaliśmy się z młodzieżą, oni pojechali do Pagu,
a my szukać swojej kwatery.
Było już około 13, my już nieżle zmęczeni, a trzeba coś znależć.
Wstępnie zaplanowałam Vir na wyspie Vir. Ale jak tam wjechaliśmy
i zobaczyłam te dzikie tłumy, zabudowa też taka, jakaś nie w moim
guście. Po prostu, nie poczułam klimatu
Wracamy. Widzę, że M ma już dosyć, ale jedziemy szukać dalej.
Minęliśmy Nin i jedziemy w kierunku Zadaru, ale do Zadaru nie chcemy.
Tak coś z 15km przed Zadarem drogowskaz, Kozino (po naszemu
Kożino) Pri morie. Skręcamy z nadzieją, że może się uda.
Mieścinka spokojna widać, że powstała pod turystów.
Zaczynamy poszukiwania. Zachodzimy do pierwszego domu i
tylko pokój. Idziemy dalej, pukamy do następnych drzwi, cisza.
Nie widać nikogo. Jesteśmy trochę zaskoczeni, ale idziemy dalej.
W tym czasie dojrzał nas jeden z gospodarzy i sam nas zagadał.
Niestety jego propozycja nam nie pasowała, ale zaprowadził nas
do swojego sąsiada i tam już zostaliśmy. Wreszcie odpoczynek
Mieliśmy dla siebie apart. czteroosobowy. Piękne patio i ciszę.
Byli tam jeszcze jacyś Słowacy, ale prawie się nie widywaliśmy.
Nasz gospodarz Borys miał towarzyszkę, chyba, Koreankę.
Miła, spokojna, cicha kobietka. Pewnego dnia odczuliśmy jej sympatię.
Ale o tem, potem
Wieczorkiem, tradycyjnie, pierwszy spacer w celu rozpoznania
terenu i nacieszenia się atmosferą
Pierwsze dwa dni spędzamy na miejscu, żeby poznać okolicę,
ale jest jeszcze inny powód. Dzień po nas, mieli przyjechać nasi
znajomi. Oni byli świeżakami na Cro i prosili nas o pomoc
w znalezieniu lokum. Tak się złożyło, że ten Chorwat, który nam
pomógł znaleźć kwaterę, wziął ich do siebie. Mieszkaliśmy bardzo
blisko siebie.
No dobra, teraz parę fotek z naszej "plaży"
A to nasze Kozino od morza
Po dwóch dniach byczenia i kąpieli, ruszymy dooopy
Pozdrawiam