waldis napisał(a):W czasach, kiedy woziłem jedzenie z sobą, to były to takie duże puszki fasolki po bretońsku, gulaszu po węgiersku i gołąbków z Agrovity. Zabierałem też wodę, bo miejscowa mojej żonie nie pasowała.
Teraz zabieram tylko soki z Łowicza do dolewania do wody (zwłaszcza jabłkowo-miętowy) i zupki Knorr Nudlle (smakują wieczorem, jak się czasem ciut chłodniej pod namiotem zrobi) i parę puszek na szybkie śniadanie po drodze.
Obecnie wolę sobie na miejscu pokucharzyć. Jakoś tak lepiej smakuje jak z miejscowych produktów coś wykombinuję. Zdarzało się też, że duża część zapasów wracała do Polski.
Dzięki
My zwykle śniadanko z okolicznych produktów, wczesny obiadek z tego co zabierzemy z domu + dodatki z lokalnego sklepu (np. mięsko) a późna obiado-kolacja w jakiś campingowych czy niedalekich restauracyjkach
Również lubimy lokalne produkty, knajpki i ogólnie jedzenie ale z racji że jednak wychodzi sporo drożej staramy się na tym przyoszczędzić
Co tam jeszcze komuś chodzi po głowie?