Typowo amatorski statyw - niby piszą, że udźwig 4 kg, ale przy tym obciążeniu, zwłaszcza kiedy aparat będzie w pionie - jak sądzę bedzie się powoluteńku obsuwał. Nie bedzie tego widać gołym okiem, ale przy dłuższym czasie naświetlania - efekty będa widoczne na zdjeciu - można zapomnieć o nieporuszeniu, a nie po to robimy zdjęcia ze statywu. Dla zaawansowanej nawet cyfrówki styknie. Dla lżejszej lustrzanki - no - może. Dla lustrzanki z jasnym szkłem, a jeszcze z dłuższym tele - nie widzę tego.
Minusem jak dla mnie - już na pierwszy rzut oka na zdjęcia patrząc - jest tandetny plastik głowicy - płytka sztywna, twarda nie będzie dobrze stykać sie ze spodnią powierzchnią aparatu (będzie się ślizgać) - powinien być korek, albo taka specjalna chropowata powłoczka. Ten twardy plastik może też po prostu pękać przy byle uderzeniu - a już na mrozie - to bankowo. Zaciski też mogą nie wytrzymywać.
Korbka - upierdliwe jest krecenie korbką w celu podniesienia kolumny.
Zintegrowane nogi, czyli wszystkie muszą być tak samo rozłożone - minus, gdyż często w terenie potrzebujemy jedną nogę statywu oprzeć nieco wyżej, drugą nieco pod kątem i takie tam... Integracja za pomocą tych wsporników nie daje takiej mobilności. Nie można tych nóg rozłożyć zupełnie płasko, tak, aby aparat był minimalnie nad ziemią.
Nóżki - w terenie okażą się mało stabilne - najlepsze są te samopoziomujące, a jeszcze lepiej - z wysuwanymi kolcami (w terenie)...
Nie ma wyjmowanej kolumny, którą można dowolnie ustawiać - np. w poziomie, czy nad obiektem (przy makro idealna sprawa, albo też przy wystawieniu za okno).
W swojej "karierze" miałam do czynienia z kilkunastoma statywami, w tym z 5 własnymi. Miałam więc okazję porównać je i na przestrzeni kilkunastu lat docenić niektóre nowoczesne rozwiązania oraz jakość niektórych marek. I były też czasy, kiedy trudno było kupić cokolwiek. I było też tak, że na coś lepszego kasy po prostu było żal, albo jej nie było wcale
Uważam, że jeśli ktoś świadomie fotografuje lustrzanką, to świadomie powinien wybrać też statyw.