Re: Jaka tam Chorwacja... nie ma to jak w „Gdyni”!... Hvar+
Po powrocie do Alpiny, szybkie wymeldowanie. Tak nam się tutaj podobało, że znów przyszła chęć na poświęcenie całego urlopu dla Słowenii. Szybkie spojrzenie na noclegi przy dłuższym pobycie, które są cenowo jednak typowo alpejskie. Zobaczymy kiedyś. Tymczasem tak jak przez całe 2 tygodnie tak i dzisiaj pełnia słońca. Nie przemieszczamy się daleko, bo nasz pierwszy przystanek to
Wodospad Peričnik. Chwila jazdy i jesteśmy na parkingu pod szlakiem do wodospadu. Kilka dosłownie samochodów stoi i żywego ducha z "obsługi", więc po sezonie płatność za parking free.
Najpierw wodospad od strony drogi. Wygląda delikatnie mówiąc słabo.
Dobra wspinamy się pod wodospad, ścieżka nie jest płaska, raczej ostro w górę, może z 200m i znaczne przewyższenie, Pani J mocno dycha, więc tak jest jak piszę.
No i jest wyłania się krawatka julijska - bo tak sobie określiliśmy ten wodospad z uwagi na kształt jaki tworzy spadająca woda.
Można w tym miejscu zakończyć wędrówkę, jest kładka z pogledem, ale my tu przyjechaliśmy, by podejść jak najbliżej się da, więc idziemy jeszcze wyżej, gdzie ścieżka oznaczona jest tabliczką "Wejście na własne ryzyko". Ścieżka jest tutaj jeszcze bardziej dzika i wąska, ale dajemy radę, odgłos wodospadu jest coraz głośniejszy, to znak, że jesteśmy tuż obok.
Efekt będąc pod samym 16 metrowym Slapep jest mega i wart tego wysiłku wdrapania się tutaj. Wodospad obchodzimy z każdej strony, aczkolwiek na wejście nad wodospad jednak się nie decydujemy. Mimo wszystko efekt jaki zastajemy przerasta nasze oczekiwania. Warto tam być.
Wodospad jest imponujący, a nawis skalny z którego spływa ogromny, ludzie przechodzący za wodospadem wyglądają jak mrówki.
Obchodząc wodospad za opadającą wodą, mamy delikatny prysznic, ale idą pod tym nawisem mamy okazję obejść wodospad dookoła i wrócić inną ścieżką, bardziej cywilizowaną, ale dalej dość stromą. To była mega atrakcja i niejako wisienka na torcie całego urlopu, ale jeszcze mając trochę czasu wpadamy na kolejny pomysł. Ale o tym może jutro.
Tymczasem na dole zaglądamy jeszcze nad pobliską rzekę, która ma typowo "słoweński" kolor.