Re: Jaka tam Chorwacja... nie ma to jak w „Gdyni”!
Pierwsza część trasy kolejnego dnia, gdzie celem jest Trajektna Luka Split. Standardowy przejazd przez Cro, raczej szybki, bez ochów i achów, tylko z dwoma przystankami. Jedno jest pewne, pustek nie będzie na Hvarze i nigdzie indziej, tyle jeszcze naroda zmierzało na południe.
Korek do portu złapał nas tak mniej więcej na 1,2km
przed. Staliśmy bardzo długo i dobrze, że dużo wcześniej wyjechaliśmy. Samochodów, pieszych, wózków portowych było od groma, nie wyobrażam sobie co dzieje się tutaj w sezonie.
To był nasz pierwszy dojazd do portu, jechaliśmy na czuja, niby pasy są, ale kto tam zwraca uwagę na pasy, pojazdy i piesi wciskają się z każdej strony. Nabrzeże jest w przebudowie, więc pewne stąd to zamieszanie; są liczne zwężki, ale droga wzdłuż doków już się nieco porządkuje do dwóch pasów. Niestety oznaczenia moim zdaniem słabo widoczne i za nisko; dobrze że Pani J jako pasażerka wypatrzyła napis Hvar na małym drogowskazie, który zlewał się z barierkami i był przysłonięty przez pieszych.
Takim sposobem zajmujemy więc właściwe miejsce; podchodzi Pan z obsługi i pyta czy aby na pewno na Hvar (co dla mnie jest dowodem, że nawet obsługa zdaje sobie sprawę z tego zamieszania).
Najpierw stoimy chwilę, porządkujemy samochód i się rozglądamy, dla nas to jednak nowość...
Jest jeszcze z godzinka do odpłynięcia, tu już zdążyło się zrobić upalnie, nie sposób wysiedzieć w aucie; jak nas mocno przykorkowali od przodu i tyłu to decydujemy się, na krótki spacer po porcie i Rivie.
Lubię czasem popatrzeć na gawiedź, ale tutaj jest zdecydowanie jej za dużo, do tego ryk maszyn, trąbienie samochodów, nawet widzimi jak Słovak w suvie przedziera się przed wysepkę oddzielającą pasy jezdni (też pewnie nie wiedzieli w tym chaosie co i jak) i prawie zawisa na niej.
Idziemy w kierunku WC, które już znamy z poprzedniego pobytu i potem spacer wspomnieniowy po Rivie, tutaj już bardziej znośnie z tym tłumem. Potem uświadamiam sobie, że to ostatni weekend sierpnia i wakacji, więc może to potęguje te tłumy.
Po drodze uzupełniamy jeszcze zapasy pieczywa i burków na rejs...