Re: Jaka tam Chorwacja... nie ma to jak w „Gdyni”!... Hvar+
Starówka jak pisaliśmy nie jest duża, więc zanim pojawia się Pan z obsługi Mirabelli, zdążyłem już obejść ją ze 2x.
Pan jest trochę zdziwiony moją obecnością tak z samego rańca, dlatego puszcza mnie bez biletu, prosząc o zapłatę na powrocie, jak już będzie miał wszystko gotowe. Dobra no to dawaj na górę, Mirabela tylko dla mnie
Nie musze się śpieszyć, nikt mi nie przeszkadza itd itp. Tylko ona, ja i pogled na Omiś
Żeby się Pan nie niepokoił rzuciłem, że na górze będzie bardzo polako, bo nigdzie mi nie śpieszno, a liczę że słońce rozświetli Omiś. Na tym zbliżeniu sprawdzam, czy Pani J już wstała
Sama Mirabela jakiegoś żadnego szału nie robi, ale wszyscy przychodzą tu na widoki.
Słońce robi świetną robotę, nie mogę napatrzeć się na jego spektakl.
Ludziki pną się mocno pod górę na ferracie.
Dobra schodzę, bo gościu pomyśli, że spadłem lub ućkłem jakoś nie płacąc.
Na odchodne nagroda, pierwszy raz w Cro widzę kolibra, bardzo mały i zwinny, trudno go uchwycić, ale jednak choć z daleka to mi się udaje.
Przemierzam już starówkę, raczej w linii prostej, szukając teraz już naprawdę miejsca by usiąść i zjeść śniadanie.
Ostatecznie, nie jestem oryginalny i wybór pada na najbardziej wtedy obleganą Kawiarnię znajdującą się
tutaj (byłem tak spragniony kawy i głodny, że nawet nazwy nie pamiętam. Nie ukrywam, że pochłonąłem tam sporo czekoladowych croissantów
+ latte i zwykła biała.
To było fajne miejsce do obserwacji porannego życia Chorwatów, tych pracujących i tych na emeryturach. Z turystów raczej byłem tylko ja. Do dziś pamiętam smak, zapach i chrupkość tych świeżutkich rogali z nutellą