napisał(a) ziemniak » 17.03.2024 17:26
Obecnie korzystam z map googla i wspomagam się yanosikiem czy jak to niektórzy mówią spamosikiem. Jednak w podróże w nieznane zawsze zapisuje numery dróg i staram się zapamiętać newralgiczne miejsca, bo czasami zdarza się, że mapy płatają dziwne figle.
Mapy papierowe to początek moich podróży jeszcze za dziecka z tatą w latach 90. Były to głównie podróże po Polsce, ale ile razy to jeździłem palcem po całej Europie. Do dzisiaj pamiętam jak dojechać do większych miast w całej Europie (pamiętam nie tylko kierunki, ale i numery dróg).
Ta wiedza bardzo przydała się w 2012 roku gdy z żoną ruszyliśmy na pierwszą poważniejszą wyprawę po Europie - 6500 km, a trasa wyglądała tak: Częstochowa, Cesky Krumlov, Innsbruck, Liechtenstein, Bregenz, Zurych, Berno, Genewa, Mediolan, Monaco, Nicea, Cannes, Avignon, Nimes, Carcassonne, Andora, Barcelona, Costa Brava, Viaduc de Millau, Paryż, Luksemburg, Bruksela, Haga, Zaanse Schans, Amsterdam, Magdeburg, Częstochowa.
Zaraz na początku spaliła nam się zapalniczka w samochodzie. Papierowy atlas Europy i nawigator Kasia, aż się łezka kręci.