Pomysł na wrześniową Chorwację wyszedł jeszcze w lipcu w czasie powrotu z naszej
leniwej Grecji… Przy wizycie u Szwagrów (starszego brata Pana M.), jeszcze w lipcu, pytamy się czy nie mają ochoty dołączyć do nas… Pomysł pada na podatny grunt…. Ustalamy zasady, że jedziemy na noc 2 września, na 5,6 dni i szukamy app. na miejscu w cenie do 35-40 EUR dla nas (cena nie do przekroczenia, to już nas 3 wyjazd w roku). Oni jak chcą coś przy samej plaży to sobie na miejscu wybiorą
(pomożemy w szukaniu, spotykać się możemy na plaży i wieczorami). Wszystko akceptują i okazuje się, że ostatecznie są bardziej napaleni na wyjazd niż my.... Wybieramy region (tzn. ja z Panem M.) okolice Vodice, a najlepiej Srima… bo dość blisko, tu nie byliśmy, a i wieczorem będzie co porobić...
Liczymy, że pogoda będzie dobra... rok wcześniej (2015) jak byliśmy w Pakostane (zapraszam na sam początek tego wątku) była wręcz cudowna…. Kilka dni przed wyjazdem, accuw. informuje, że aż tak super nie będzie, a nawet deszcz spadnie
… No cóż…i tak pojedziemy….
1 września syn idzie na rozpoczęcie szkoły,1 klasa gimnazjum, a pod wieczór się pakujemy….
2 września 2016, piątekPierwsze szkolne lekcje organizacyjne.
Szwagier dzwoni jakoś w południe, jak tam pakowanie, on już kuny kilka dni temu zakupił. Oni już samochód z boksem mają zapakowani i czekają… A my w pracy siedzimy i odliczam do godz.….14... Jak to jesteście w pracy
Niektórzy pracują na etacie...
Szybki obiadek, sprzątanie, kwiatki, ostatnie rzeczy do walizki i pakujemy samochód. Wygląda tak jak zawsze….
Szwagier dzwoni, że wyjeżdżają do nas (mają 10 km), ale nie wjeżdżają na nasze osiedle, bo dzieci są rozespane po popołudniowej drzemce i może zasną… No to w drogę….
…i zjeżdżamy się na wylocie z Suchej Beskidzkiej….
Dla uzupełnienia: jedziemy ze Szwagrami, z którymi już
w Cro byliśmy w 2012 r. Ale oni teraz już 2+2: panienka E. ma 4 lata, a młody F. ma 13 miesięcy, dokładnie tyle ile E. miała w Podgorze….
To jedziemy. Zjeżdżając do Żywca (kilka zakrętów w dół) w CB słyszymy (jedziemy pierwsi):
- Zjedź na jakiś parking, F. rzyga….
No to się zaczyna…..
Parkujemy przy komendzie policji na nasz pierwszy postój w drodze do Cro… Przebieramy młodego, a Szwagierkę czeka sprzątanie fotelika i wnętrza samochodu….
Chyba długa jazda nas czeka……
Mimo przygody dość szybko docieramy do pierwszego tunelu i już jesteśmy w Słowacji….
Jedziemy naszą standardową trasą: Słowacja i Austria po autostradach, Słowenia objazdem (spodobało nam się rok temu) no i Cro oczywiście autostradą.
Droga mija nam dość szybko, najdłuższy jednak postój to ten na kolację na Słowacji. F. nie chce butli, E. nie chce kolacji, nasze potomstwo twardo nie wysiada z samochodu – byle jak najszybciej do Cro… W końcu po uproszeniu, dzieci jedzą kolację, nasz 13-latek łaskawie wyprostowuje nogi i po 40-minutach jedziemy dalej… Przed północą, w Austrii dorośli, no i nastolatek, jedzą kolację i jazda dalej…
Słowenia to szybki i sprawny przejazd i o 2:58 (już w sobotę) meldujemy się na granicy Cro. Dość szybko, lekko się przykorkowało po kwitek przy wjeździe na autostradę. Jakaś krótka drzemka w samochodzie i już o 8 jesteśmy przed TYM tunelem….
…temperatura przed 13, po 21 – jest dobrze….
…a o 9:41 zjeżdżamy z autostrady,
Niestety nie ma postoju na moim ulubionym odmoriste Krk….
Jedziemy spokojnie, za oknem pola fig lub oliwek i na CB słyszymy:
- Zatrzymaj się gdzieś…
- Które?
- E.
No to powtórka z rozrywki, ale E. chociaż auto oszczędziła….
I już po chwili wjeżdżamy do Vodice…