BravikWeźmie się syna na lotnisko, to podprowadzi "sprawnych inaczej" gdzie trzeba
. Dobrze, że chociaż on bardziej "wylatany" po świecie.
pomorzanka zachodniaNigdy nie latałam, ale podejrzewam że bardziej od lotu obawiałabym się odprawy i tych wszystkich zasad pakowania bagażu. To zniechęca.
Jak ktoś "wylatany", to jest automatycznie "oblatany"
Wprawdzie wszystkie wytyczne co do procedur, ilości i rozmiaru bagażu, sposobu pakowania itd. są na stronach każdej linii lotniczej, ale ja spasowałam po kilku linijkach tekstu. Zdałam się na oblatane koleżanki...i to z takim skutkiem, że byłam głodna (bez śniadania) aż do 15tej, kiedy to złapałam w biegu jakiegoś burka w Splicie
Zrozumiałam, że na pokład nie można wnieść żadnego produktu do spożycia, a tu... one wyjmują sobie kanapki
Ciekawe jest też to, jak różnie można interpretować co jest płynem, a co produktem stałym
O tym napiszę, jak już będę wracać
Widoki na dalmatyńskie wybrzeże
Żałuję, że nie siedziałam przy oknie
Po przylocie i owacjach dla pilotów wychodzimy na płytę lotniska, gdzie owiewa mnie gorące, choć burzowe powietrze i wilgoć Jadranu. Od razu czuję znajomy mix chorwackich zapachów - głównie pinii - które wiatr przywiewa z okolic
Jestem, przybyłam - udało się
Teraz to już bułka z masłem - myślę.
Koleżanki muszą natychmiast zadzwonić do mamy...
Mama ponoć w stanie roztrzęsienia, od momentu kiedy dowiedziała się, że obie jej córki, i to obydwie matki dzieciom, postanowiły wsiąść do tego samego samolotu
Mama uspokojona, wchodzimy do budynku lotniska i ustawiamy się w kolejkę do kontroli dokumentów.
Po odstaniu około 30 minut słyszymy od miłej pani w budce :
Dobrodošli, och, jak to cudownie usłyszeć.
Puszczam dziewczyny przodem - kilkanaście sekund i mogą iść odebrać bagaż. Na szczęście jedna zostaje i czeka na mnie.
Na pewniaka kładę przed miłą funkcjonariuszką dowód, dokumenty z samolotu i ksero zaświadczenia o dwóch obowiązkowych szczepieniach p. covid.
" Niestety, Pani ma tylko jedno szczepienie."
Kobieta pokazuje mi na wydruku informację pod nazwą szczepionki - 1/2 - a ja nie wierzę własnym oczom i robi mi się słabo. Przecież jeszcze dzisiaj rano sprawdzałam na IKP i jak byk stało 2/2.
Później zastanowię się jaka tu magia zadziałała, teraz to ja muszę działać.
Celniczka pokazuje mi strefę darmowego WiFi - którą stanowi kwadrat 3x3 metry - zaraz obok jej stanowiska
i tuż obok tłumu stojących za mną w kolejce ludzi. Proszę przyjaciółkę by wbijała w mój telefon hasła do internetowego konta pacjenta, które jej dyktuję, bo mi trzęsą się ręce i ekran smartfona co chwilę wycina mi numery.
Dobrze, że miałam notes z tymi hasłami wkopany gdzieś w bagażu podręcznym.
Jest ! Wszystko się zgadza - przechodzę przez bramkę na miękkich nogach.
Nasze walizki już krążą na taśmie - podbiegamy do nich radośnie (zawsze istnieje ryzyko, że bagaż nie doleci z tobą), aby stwierdzić, że dwie są mokre i uszkodzone, a moja - tylko przemoczona, ale za to na wskroś
, jest bowiem nie z tworzywa, ale z jakiejś walizkowej tkaniny.
Zaglądam do środka...
Przywiozłam do Splitu dwa litry...deszczu z Gdańska
Zaraz pod pokrywą były spakowane baryłki w czekoladzie z koniakiem dla Nery i drugie - z whisky - dla Kapitana Darko... cóż, zjedzą (wypiją) z deszczówką
.
Łajdacy - trzymali nasze bagaże w ulewie na wózku na płycie lotniska, gdy my stałyśmy w
cielętniku .
Przez okno terminalu widzę autobus miejski nr 37 do portu w Splicie.
Z tego co pamiętam - bo sprawdzałam przed wyjazdem - bilet nań kosztuje/ kosztował chyba 18 Kn. Jest to autobus kursujący na trasie Trogir - Lotnisko - Split i back. Czas przejazdu - od 45 min do godziny, lub więcej - w zależności od korków. Jako autobus miejski zatrzymuje się na licznych przystankach.
Byłyśmy gotowe na taką opcję, ale zaraz po opuszczeniu budynku - tuż przed wejściem - czekał na nas wygodny, klimatyzowany i wciąż pusty Shuttle Bus - za 30 Kn, który nie zatrzymuje się na trasie do portu , jedzie od 25-30 minut i podjeżdża pod kasy biletowe Jadroliniji .
Kierowca pomógł załadować bagaż, po czym zajęłyśmy miejsca siedzące. Za 10 minut odjazd, a w tym czasie do autobusu wpakowało się mnóstwo pasażerów, głównie młodzieży, którzy musieli stać, lub siedzieć na swoich plecakach.
Patrzę w niebo - hmm... idzie na burzę
Otoczenie lotniska prezentuje się jak teren jakiegoś egzotycznego hotelu.
Przejazd do portu był bardzo sprawny i komfortowy. W trakcie jazdy byłyśmy nastawione na to, że nie zdążymy na prom o 15tej, więc zaplanowałam zwiedzanie Splitu ( dla dziewczyn, które nigdy w Splicie nie były, chociaż ja też miałam wielką ochotę oprowadzić je po starówce), aby spokojnie poczekać na następny trajekt o 18.30.
Już widzę zza szyb autokaru znajome kąty...i piękną pogodę, która nie zwiastuje już burzy
Przy kasie po bilety promowe okazało się, że Petar Hektorović wciąż czeka na pasażerów (ten autobus chyba przyjechał szybciej, niż powinien), ale musimy przebiec w 5 minut od kasy do pirsu
Laski były zmęczone i zrezygnowały ze zwiedzania Dioklecjanowej kući
- chciały jak najszybciej dostać się do apartmana.
Szybka decyzja, a więc szybka i heroiczna przebieżka z walizami - o...tam na samym końcu portu stoi nasz Petar
Udało się - zdążyłyśmy - po raz pierwszy wkraczam na prom w Cro jako pasażer niezmotoryzowany
Do festiwalu Goulash Disco zostało jeszcze 7 dni, toteż klientela na promie stateczna ( i statkowa )
.
Odpływamy...
Udało nam się zająć miejsca przy barze na przedostatnim pokładzie.
Jesteśmy zdyszane jak kobyły po westernie, więc dzielimy się jedynym, zimnym - zakupionym w biegu w porcie - Karlovačko.
Skądś znam tę współpasażerkę siedząca naprzeciwko. Ale skąd ??
Moim dziewczynom odpuścił stres i uwierzyły nareszcie, że są na wakacjach
Przede mną siedzi 23-letni Ian z Amsterdamu - tzn. wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Ian, że 23 i, że z Amsterdamu
Dziewczyna o czerwonych włosach popatruje na nas z uśmiechem i mogłabym rzec - z pewnym rozczuleniem.
Młodzieniec też zerka od czasu do czasu znad smatfona między jednym, a drugim łykiem piwa z baru.
Nagle zwraca się do mnie piękną angielszczyzną : "Czy miałybyście coś przeciwko, gdybym kupił wam piwo?"
Pewnie się wzruszył, że nie stać nas na drinka, bo pijemy jedno Karlovačko - pomyślałam.
Ale on chciał po prostu pogadać
Nie, nie mamy nic przeciwko takiej propozycji.
Słuszną linię ma holenderska młodzież
Ian jest pierwszy raz w Chorwacji - jego dziewczyna bawi od tygodnia w Visie - u znajomych, wysyła mu piękne zdjęcia...więc postanowił zrobić jej niespodziankę
Wsiadł w samolot, nie ma pojęcia gdzie jest, chętnie słucha moich opowieści o wyspie.
Nie wiem jak, ale nagle z viskich spraw schodzimy na historię Europy, wojny na Bałkanach i ...Polski.
Poczułam nauczycielski nerw - a co tam, tym bardziej, że chłopak wydaje się być bardzo zainteresowanym i aktywnym interlokutorem, więc płyniemy na Vis, płynie historia, Ian pali holenderskie cygaretki, a ja rozpalam kaganek oświaty
W międzyczasie laski poczuły blues'a i wiatr we włosach...
Rudowłosa Chorwatka nie spuszcza z nas oczu, trochę mi głupio, że tak sama siedzi.
W końcu babka nie wytrzymuje, wstaje, wyciąga rękę i mówi:
"Czsześcz dżiewcziny, siema, żelka"
Po czym do Holendra - " Hi, I'm Željka".
Wprawiła nas, zwłaszcza moją polską grupkę, w niezłe osłupienie.
"Mówisz po polsku? Kako je to?"
"Tak, siema, Jurek Owsiak, Polska"
Željka vel Żelka, viska autochtonka, sprzedawczyni pamiątek na straganach w Visie i Komiży ( wyjaśniło się, skąd mogę ją pamiętać), oraz tatuażystka
była już na dwóch Woodstock-ach (Pol'and'rock-ach) i uwielbia nasz kraj.
Teraz to się dopiero zaczęło...Ian idzie po drugą kolejkę powiększoną o piwo dla Żelki
Opowiadamy mu kto to Owsiak i co to za festiwal i Orkiestra, siłą rzeczy ja i nasza nowa koleżanka z Visu nawiązujemy do Goulashu
Przemiłej imprezy nadszedł kres, gdy zauważyłam, że wpływamy do Viskiej Luki .
Te widoki zawsze sprawiają, że wyskakuję jak sprężyna i podbiegam do burty.
Mój holenderski kumpel też chce coś zobaczyć.
Messenger sygnalizuje, że jest już zasięg... Wiadomość od Gusi utwierdza mnie
, że dobiłam do Visu.
Żegnamy się z miłymi towarzyszami podróży i schodzimy z pokładu na rozgrzane popołudniowym słońcem nabrzeże promowe. Z Żelką jeszcze się spotkamy, ale bardzo jestem ciekawa jak przyjęła niespodziankę dziewczyna Ian'a
To była bardzo wesoła przeprawa na wesołym Petarze Hektoroviću
P.S. Po dedukcji wiem, dlaczego na certyfikacie covidowym widniało jedno szczepienie...
Wydruk - nazwany paszportem covidowym - dostałam zaraz po zaszczepieniu się druga dawką - w punkcie.
Powiedzieli, że uprawnia do podróżowania. IKP sprawdziłam po kilku dniach - było wszystko ok - czarno na białym, ale nie przyszło mi do głowy sprawdzić wydruk. Po prostu..."burdel mieli w tym Archeo"