mysza73 napisał(a):Radziłaś się lekarza czy brać nową robotę
A może to nie byłoby głupie? Z nowej roboty na razie chyba nici, więc czas start
ODCINEK II. OREBIĆ
Zgodnie z naszą nową tradycją, pierwszy dzień na wyjeździe poświęcony jest nicnierobieniu. Ale trzeba coś jeść, więc dzień musimy rozpocząć od zakupów. Co prawda część prowiantu zabraliśmy z domu, ale trzeba kupić podstawowe produkty, to znaczy kruh i alkohol
Mieszkaliśmy na samym końcu(albo może raczej na samym początku) Orebića, nieopodal dużego Tommy'ego, który podobno kiedyś był Konzumem. Idziemy. W Tommym są nie raz ciekawe promocje:
Z 3,5 kuny na prawie 4 to prawdziwa okazja
Po pierwszym śniadaniu na balkonie pora ruszyć w miasto. Zanim się wygrzebiemy minie godzina 13
Z naszego zadupia do centrum Orebića prowadzą 2 drogi. Można iść główną ulicą Josipa Bana Jelačića(ale tam duży ruch i nieprzyjemnie), albo promenadą wzdłuż wybrzeża. Główną szliśmy tylko 2 razy: pierwszy i ostatni
A wybrzeżem jest całkiem przyjemnie:
Można odpocząć na ławeczce:
Pan S. początkowo się zbulwersował, że co za debil ustawia ławkę tyłem do Jadranu, bo po co?
No jak to po co? Żeby robić sobie na niej zdjęcia
Mijamy kapetanove kuće:
I docieramy do pierwszej atrakcji dzisiejszego dnia, czyli lodziarni Oaza:
I tu spotyka mnie pierwsze rozczarowanie, bo nikt nie żongluje kuglami
Ale lody przynajmniej dobre
W Orebiću raczej pustki i tak będzie przez prawie 2 tygodnie. Delikatnie zagęści się tylko wtedy, kiedy Chorwaci będą mieć święta narodowe(22 i 25 czerwca):
Celem naszego spaceru jest port:
Orebić z dystansu:
Korčula w oddali:
Myślę od czego tu zacząć odkrywanie Może Korčula właśnie, a może sv. Ilija?
Po spacerach idziemy wypić zimne piwo, które oczywiście powoduje głód "popiwny". Pora rozejrzeć się za jakąś konobą. Bardzo blisko naszego apartmanu znajduje się konoba Olive Garden, która w google ma bardzo wysokie oceny: 4,9. Chcę ja koniecznie obadać. Po obiedzie pójdziemy na plażę, bo trzeba w końcu zaliczyć pierwszą kapiel w Adriatyku.
No to idziemy do tego Tajemniczego(Oliwnego) Ogrodu. Na miejscu wita nas dalmatyński gospodin(taki dostojny, a jednak swojski):
Još ne radimo, može za sedam dana!
Eh, co za pech. Trudno, odchodzimy z postanowieniem, że wrócimy za sedam dana
Idziemy zatem na żer w stronę centrum. Kolejna konoba to Đardin. Jest położona pomiędzy główną drogą a plażą, a z plaży prowadzi do niej bardzo stromy szlak na skróty.
Zasiadamy w tym Đardinie. Wczoraj widzieliśmy jak Chorwaci oglądali tu mecz, więc musi być tu jakieś życie. Podchodzi do nas zakłopotany młodzieniec. Widzę, że nie wie co powiedzieć i w jakim języku, ale jego oczy wyrażają więcej niż milion słów. Postanawiam ulżyć mu w cierpieniu i zapytuję:
Ne radite još?
Da, ne radimo.
Jest połowa czerwca, co oni wszyscy tacy pozamykani? Pewnie to przez pandemiczny sezon nr 2
Jesteśmy coraz bardziej głodni i źli. Żeby po raz trzeci nie usłyszeć, że nie pracują, idziemy po raz drugi do Dalmatinca. Przynajmniej mamy pewność, że jest otwarty. Tym razem zamawiamy pizzę, która okazuje się jednak bardzo średnia
Przez to poszukiwanie konoby zrobiło się trochę późno i na plażę to my raczej dziś już nie pójdziemy. Sprawdzam prognozę na jutro, bo trzeba rozpocząć eksplorację tych wspaniałych terenów.
Okazuje się, że ma być "zaledwie" 26 stopni w cieniu i bezchmurnie. To idealny moment na wycieczkę na sv. Iliję. Potem będzie coraz goręcej.
Jeszcze nie wiemy jaką trasą pójdziemy na szczyt, ale wieczorem idziemy obadać nasze wioskowe ścieżki za domem, aby sprawdzić, czy da się nimi dojść do szlaku i czy nie są za bardzo porośnięte chaszczami. Ścieżki są w dobrym stanie, a po drodze spotykamy Polkę(raczej nie jest to turystka, ale nie chciałam być wścibska i wypytywać co tu robi, z kim i dlaczego ), która mówi nam, że jak dla niej to trudniej jest od klasztoru, a łatwiej z centrum. Wcześniej nie zastanawiałam się nad kierunkiem wycieczki, ale skoro tak, to wejdziemy od klasztoru, a zejdziemy tą drugą trasą.
Takie mieliśmy widoczki z wieczornego spaceru:
Po powrocie ze spacerku obowiązkowa codzienna posiadówka na naszym balkonie, podczas której odbywamy rozmowę z naszą gospodynią. Rozmowa wygląda tak, że Kata drze się do nas z dołu:
Maaaartaaa!!! Treeeba vam nešto?
Maaarta!!! sve u redu?
Zwykle odpowiadaliśmy, że sve u redu i ne treba [i]ništa i tak wyglądały nasze codzienne konwersacje
Idziemy spać w miarę wcześnie, ale nie z kurami, bo droga na Iliję nie aż taka długa, więc chyba damy radę
W następnym odcinku zatem górska przygoda. cdn.