napisał(a) Prot » 17.03.2005 09:46
,,Rano budzę się pierwszy. Budzę, to chyba za dużo powiedziane. Prawie wogle nie spałem. Po prostu wstaję. W dalszym ciągu wieje ostro. Wanty gwiżdżą niemiłosiernie. Już wczoraj postanowiliśmy spędzić dzisiejszy dzień w Baśce. Zamierzamy trochę poplażować. To miejsce jest do tego idealne. Na bujającej fali robimy śniadanie. Widzę, że Basia robi się lekko blada. Jeśli nie wyjdzie na pokład będzie niewesoło. Uderzenie wiatru i kontakt wzrokowy ze światem na zewnątrz odświeża ją. Po śniadaniu wszyscy idziemy na plażę. Nie na zwykłą. Idziemy na plażę naturystów. Jest oddalona ok. 1 -2 km od portu. Idziemy wąską ścieżka wzdłuż morza. Wspaniałe widoki na miasto zostające za naszymi plecami. Wreszcie jesteśmy nad plażą. Mówię "nad", ponieważ ścieżką doprowadza nas na wysokie skały, z których rozciąga się widok na małą zatoczkę - plażę naturystów. Nad plaża w zaroślach na dość dużej przestrzeni rozbite są namioty i poustawiane przyczepy kempingowe. Mimo dużej fali, a może właśnie dlatego widać wielu kapiących się golasów. Schodzimy w dół. Na miejscu okazuje się, że nie wszyscy chodzą tu zupełnie nago. Niektórzy są ubrani i nie stanowi to żadnego problemu. Jest dobrze, oddycham z ulgą. Nie bardzo wiem jak się zachować. Jarek bez pardonu zdejmuje ubranie. Kieruje się do wody. Dziewczyny zostają w majtkach. Co robić? Gdybym był sam, nie zastanawiałbym się. 35 lat życia w świecie, w którym wszelkie kanony mówiły źle o nagości. Pokazywanie się na polskiej plaży w toplesie wzbudzało sensację przez wiele lat. A, pierniczę. Rozbieram się. Raz się żyje. Cześć ludzie! Słyszę za sobą znajomy głos. Oglądam się. To nasi Polacy z Austrii, z którymi spędziliśmy wczorajszy wieczór na jachcie. Oboje nadzy podchodzą do nas. O, kurcze gdzie się schować?! Stoimy naprzeciw siebie. Trwa konwersacja. Zabardzo się nie klei. To pewnie ta nagość wyzwala jakieś bariery. Wszyscy idziemy do wody. Nie jest tak ciepła jak zwykle. Wiatr wymieszał wodę. Przypomina mi się stary kawał, jak to baba pyta kierowcę autobusu czy w Zimnej Wodzie staje. Teraz mi nie do śmiechu. Na około same golasy. Niektóre panienki niczego sobie. Jakoś mnie nie bierze. Za dużo tego. Po paru godzinach pływania, opalania i spijania piwa i kawy w plażowej kafejce wracamy na jacht. Umawiamy się na wieczór w naszej Baśkowej knajpce. Austriacy - Polacy zapraszają na piwo.
Po toalecie, kąpieli w słodkiej wodzie na kempingu, idziemy do knajpy. Zajmujemy ulubiony stolik. Ach, jak smakuje piwo. Opowiadamy kawały. Wymieniamy adresy i telefony. Śmiech i polsko języczny gwar. Chorwacka noc. "