Widoki z Jadranki (nie wiadomo dlaczego nazwanej przez Lubego jelitówką )zajefajne.Trochę przerażał mnie brak barierek aż żołądek skakał do gardła na zakrętach.
W końcu po 22h docieramy do celu.
Miejscowość Bar typowo turystyczna,jesteśmy w środku sezonu i w dodatku niedziela, wiec ludzi mnóstwo.
Po zakwaterowaniu w pensjonacie Bogumila szybki prysznic i już ruszamy na penetrowanie terenu.
Sam pensjonat mieści się w tzw.drugiej linii brzegowej.Do morza w lini prostej jakieś 10min spacerkiem.
Niestety trzeba przejść dość ruchliwą jezdnię.Nam to jakoś specjalnie nie przeszkadzało ale współczułam rodzicom z dziećmi, przy przechodzeniu to był totalny hardcor.
Sama plaża nam nie przypadła do gustu .Przede wszystkim nauczeni do piasku, na początku nie mogliśmy przyzwyczaić się do kamyków.Po drugie tłok.Koc przy kocu.Jeszcze tego samego dnia poszukaliśmy mniej zatłoczonej plaży
Jakieś 5 min drogi, wzdłuż morza w prawo, znaleźliśmy dość dobrze zachowane miejsce po konobie.W czasie swojej świetności musiało byc tam całkiem fajnie, dużo miejsca do siedzenia i leżenia ,był nawet basen szkoda tylko że pusty.
Cały czas zastanawialiśmy się dlaczego nikt tam nie prowadził tej konoby, ale moze nawet to i dobrze bo cisza i spokój.
Jadran mnie zaskoczył pięknem to raz a po wtóre zasoleniem .
Dziwne uczucie pływac w tak zasolonym morzu.
Pierwsze dni spędzaliśmy głównie na opalaniu i kąpielach.
Rano śniadanko a potem plazowanie.Wracaliśmy na obiadokolację o 18 a wieczorem wyjście na miasto.
Codziennie spacerowaliśmy deptakiem który ciągnął się wzdłuż morza.Na tym deptaku tak jak w każdej miejscowości turystycznej hasie szkło i byle co,czyli wszystkiego po trochu.Były wiec i zabawki i balony i lody i piwko i pizza.Był także lunapark
Gdzieś pośrodku deptaka mieści sie Pałac króla Nikoli.Mozna go zwiedzac wstęp 1e.Jakos tak się złożyło że nie było okazji do zobaczenia sal królewskich,więc tylko obejrzeliśmy go z zewnątrz i to jeszcze wieczorem.W dzień było za goraco na jakikolwiek ruch(pomijając oczywiście ruch koc-morze-koc i ewentualnie jakaś konoba czy bar)
to nasz kawałek plaży
pałac króla Nikoli