Wakacje na wariackich papierach.
Serdeczności forumowicze
Tyle się ostatnio naczytałam o waszych chorwackich wojażach, że sama postanowiłam podzielić się swoimi wspomnieniami wakacyjnymi.
Ostatnie lata upływały mi raczej na ciągłym odkładaniu wyjazdów wakacyjnych- budowa domu to pożeracz czasu i pieniędzy, ale w zeszłym roku stwierdziłam DOŚĆ!
Pragnę i łaknę wakacji z prawdziwego zdarzenia.
W skurs przyszło mi SDM, i tak wszyscy z nas mieli mieć w tym czasie przymusowe wolne- Kraków szykował się wszak na oblężenie.
Postanowiłam więc zmobilizować rodzeństwo i w długi weekend majowy (tak wiem zupełnie za późno na szukanie tanich, a wspaniałych miejscówek) coś zarządzić.
O dziwo bardzo szybko udało nam się znaleźć apartament (co po tegorocznych styczniowych poszukiwaniach), było chyba łutem szczęścia. Jeden apartament na 8 osób (każda para chce swój pokój) z dwoma łazienkami, kuchnią i jadalnią oraz ogrooomnym tarasem zarezerwowałyśmy z siostrą po 10 sekundach namysłu.
Wszystko nam odpowiadało, stwierdziłyśmy- trzeba kuć żelazo, póki gorące, bo zaraz ktoś się rozmyśli i plany popsuje.
Znalazłyśmy go na casamundo, ale rezerwowałyśmy przez booking, z tej strony korzystałyśmy już kilka razy i wszystko było ok.
Wtedy wydawał nam się tani (teraz wiem, że w odrobinę innym terminie i przy wcześniejszych poszukiwaniach można było znaleźć coś dużo taniej).
Los skierował nas do północnej Chorwacji.
Trasa z Polski niecałe 950 km. Wybraliśmy trasę przez Czechy i Austrię oraz Słowenię. Przez dwa pierwsze kraje jechaliśmy za GPS- czyli cały czas autostrady, Słowenia- drogi boczne, bardzo urokliwe widokowo.
Niestety rezerwacja w tak późnym terminie i w takim gorącym sezonie (przełom lipca i sierpnia)
spowodowała, że zmuszeni byliśmy wykupić wakacje od soboty do soboty.
MASAKRA, jeżeli możecie, nie róbcie tego
Trasa mijała nam bardzo przyjemnie, po wjeździe na teren Słowenii również bardzo urokliwie, aż tu nagle... jakieś 15 kilometrów od granicy słoweńsko-chorwackiej tempo przemieszczania się drastycznie przystopowało.
Po pierwsze roboty drogowe, po drugie jedna granica, następnie kolejna granica, następnie pierwsze bramki autostradowe- serio serio ,postuluje,rządzie Chorwacji wprowadź winiety.
A później po od czopowaniu się korka jechało się również nie za szybko- bez wyraźnej przyczyny (sama jestem miernym kierowcą, więc nikomu umiejętności nie będę wypominać, ale skoro nie ma robót drogowych, bramek, zasieków i wypadków, to raczej chyba te korki trochę z winy kierowców.).
Powiem wam tylko, że w naszą stronę to i tak się jechało.... ale jak widzieliśmy co się dzieje z drugiej strony..............miny nam zrzedły na myśl o powrocie.
W związku, z czym z planowanych 11-12 godzin, zrobiło się ponad 14.
Pojawiły się za to moje ukochane (z wakacji przed 10 laty widoki), więc humory nam wróciły i chwilowo zapomnieliśmy o korkach.
cdn.