Ponieważ zapasy jedzenia przywiezione z Polski skonsumowaliśmy dnia poprzedniego na kolację, tego dnia trzeba było poszukać czegoś na miejscu...
Nie żebym była jakoś specjalnie tym faktem zmartwiona, bo jeszcze przed wyjazdem zaplanowałam sobie, że ja tych kalmarów z grilla i innych morskich potworów koniecznie muszę spróbować...
W związku z powyższym już dzień wcześniej, podczas spaceru do Blato rozglądałam się gdzie tu można by coś zjeść...
... no i wypatrzyłam
Gdzieś po drodze wisiała sobie... hmmm... tablica z reklamą? No cosik w tym guście..., więc reklama, z pięknymi fotkami, informująca, że w restauracji Strnj można zjesć kalmary z grilla i nie tylko. Więc, co? Postanowione! (ja postanowiłam
) Idziemy do Strnj na kolację.
Z plaży zebraliśmy się odpowiednio wcześniej, bo przecież trzeba się przygotować. Taka kolacja w restauracji, to w końcu nie byle co i w ogóle...
Wystroiłysmy się jak marchewki na święto grządki (xD) i redi, stedi, goł - idziemy!
No więc idziemy, doszliśmy do Blato, tam gdzie wypatrzyłam wspomnianą wcześniej reklamę, zachodzimy do domu przy którym stała i... ZONK
Okazuje się, że oczywiście tablica tu jest ale restarana niet.
- Haj! Łi luking for Strnj restałrant... Du ju noł łer it is?
Na co zaczepiona przez nas pani odpowiedziała, że żeby dojść do Strnj trzeba iść do góry, potem przez cestę, a potem znowu do góry, no i tam powinniśmy znaleźć to czego szukamy... Podziękowaliśmy za informację i idziemy.
Zanim doszliśmy do wspomnianej cesty nieźle się zasapaliśmy, ale nic to idziemy i już... udało nam się, nawet bez ubytków na ciele przez nią przejść.
i... kurczę co jest? Nie widać żadnej drogi O.o
O! Jest jakaś ścieżka, to chyba tędy...
24.Cesta
Dziecko Młodsze ujrzawszy drogę, którą mieliśmy iść postanowiło się na mnie śmiertelnie obrazić i gotowe było, ryzykując śmierć głodową, wracać do namiotu.
Dziecko Starsze miało całkiem niezły ubaw. T.Ż. postanowił nie czekać aż się zdecydujemy i ruszył pod górę. A ja? No cóż... dobrze, że nie przyszło mi do głowy założyć szpilek :/
25. Dziecko Starsze i TŻ na drodze do restauracji
26. Droga raz jeszcze
27.Jeden z widoków jaki mieliśmy po drodze widzieliście już wcześniej (fotka nr. 9) a tu kolejny
O.K. w końcu Dziecko Młodsze dało za wygraną i ruszyłyśmy. TŻ dawno już zniknął nam z pola widzenia, na drodze pusto - nie ma kogo spytać czy dobrze idziemy, mijamy jakieś opuszczone domy, zaczynam się bać...
28. Opuszczony dom
...po chwili jednak dostrzegam taki oto... hmmm... szyld?
29.
Yes! Yes! Yes! Doszliśmy! Uff...
Weszłyśmy do środka, a tam oczywiście TŻ, który zdążył już zamówić i nie czekając na nas delektuje się Karlovacko :c
Usiedliśmy na tarasie, z którego widoki były po prostu cudne - z jednej strony góry, z drugiej morze, Hvar i Peljesac...
30. Dziecko Starsze
31. TŻ i część wnętrza tarasu
32. Widok w stronę gór
33. Sałatka
Jedzenie okazało się pyszne a miły pan kelner kilka razy przychodził się upewniać czy aby na pewno nam smakuje.
Po kolacji trzeba było jeszcze zejść na dół wspomnianą ścieżką, ale pyszne chorwackie wino tak nam poprawiło humory, że nikt już się tym nie przejmował.
Po drodze do namiotu zahaczyliśmy jeszcze o knajpkę z TV, bo był to akurat czas MŚ w piłkę kopaną...
Po meczu, zmęczeni ale całkiem zadowoleni wróciliśmy na camping.
Dziękuję za uwagę
CDN
P.S. Gdyby to kogoś interesowało, to do Strnj można także dojechać samochodem, jednak szczegółów nie znam, gdyż my z racji tego, że zamierzaliśmy nieco się alkoholizować, nie braliśmy tej opcji pod uwagę...
-------------------------
Pozdrawiam
Anai