PODSUMOWANIE Nie wiem jakie Wy macie wrażenia po przeczytaniu i przejrzeniu mojej relacji. Nie wiem ilu z Was było i ile widziało we Włoszech, a ile w Chorwacji, ale myślę, że wiele osób przyzna, że czasem niewiele trzeba, żeby się do czegoś przekonać
Od razu uprzedzę reakcje co niektórych, żeby nie było, że się wymądrzam, gdzie ja to nie byłam i ile widziałam...
Byłam w niewielu miejscach i widziałam niewiele (zresztą, kto z nas był w tak wielu miejscach, żeby uznać, że widział dużo - biorąc pod uwagę cały nasz piękny wszechświat?
), ale są w moim życiu sytuacje, kiedy kieruję się wyłącznie sercem i z tegoż to właśnie narządu mego będą płynąć wnioski
Czasem wystarczy chwila i już wiesz, że to jest TO, czego pragnąłeś, szukałeś i czego potrzebowałeś do pełni szczęścia. Czasem ujrzysz coś w "zarysie" i już staje się to dla Ciebie marzeniem, które pragniesz zrealizować... Zdarza się i tak, że z biegiem czasu coś zmienia twoje podejście do danej sprawy i weryfikujesz np. marzenia
Albo je ulepszasz
Tak było ze mną
Nie wiem dlaczego, ale w dziedzinie turystyki, wakacji i zwiedzania muszą u mnie najpierw opaść emocje z tym związane, żebym mogła racjonalnie się wypowiedzieć co przeżyłam i czy było warto.
Tak więc, w moim osobistym porównaniu: Włochy - Chorwacja, ocenię nie 2 kraje, ale warunki, otoczenie, krajobrazy i przeżycia z nimi związane
Włochy:Jak już pisałam, szału u mnie nie było, kiedy chłopaki wymyślili ten kierunek. Ale dlaczego nie spróbować? Przecież to nie boli
We Włoszech dużo zwiedzaliśmy (w Cro był tylko wypad do Dubrownika). Rejony Amalfi faktycznie piękne, Capri też bardzo ładna wyspa. Więc za widoczki duży plusik
Plaża
Jak by to ująć?
Minus za plaże. Dlaczego?
Jeszcze przed wyjazdem do Cro nie wyobrażałam sobie opalania na kamiorach
Jak to, plaża bez piachu?
Bez piachu, to nie plaża!
Tymczasem, kiedy na Korculi jeździliśmy do urokliwych zatoczek z otoczakami - zrozumiałam, że tylko takie plaże mają urok. Małe, ciche, spokojne, z maleńkimi i spokojnymi falami głaszczącymi brzeg...
Nie otwarte morze, nie ciągnąca się w siną dal plaża z tłumem ludzi i tysiącem parasoli, krzeseł, leżaków i innych pierdół nadźganych w piach... Taki widok wręcz odpychał
Wiem, wiem - w Cro też są tłumy. Dlatego my zawsze wybieramy
"zatyłki" i wyjazdy poza sezonem, żeby nie było tłumów. W Italii trafił nam się 1 tydzień w sezonie (koniec sierpnia), więc musieliśmy ścierpieć jakoś te tłumy... Ale przynajmniej mamy porównanie: puste zatoczki i zatłoczone szerokie plaże...
Odpowiedź sama ciśnie się na usta
Tu plusuje Cro!
I to właściwie dwie najważniejsze dla mnie sprawy: plaża i krajobrazy. Ale są jeszcze inne, jak np. warunki, otoczenie, atmosfera...
Warunki duuuużo lepsze mieliśmy we Włoszech. Prawdziwy apartament, który (gdyby przyjechać tydzień wcześniej) kosztowałby nas 8 tys. A tak - daliśmy 4,5 (dzielone na 3 portfele, więc jak na takie warunki - praktycznie darmocha
).
W Cro mieliśmy robinsonadę - średniej czystości...
We wrześniu tylko 3 tys. (też do podziału na 3). Więc też nie majątek, ale za to piękne widoki, taras, cisza i spokój. I nikogo w pobliżu. Jak w głuszy...
Więc tu bym dała remis, jeśli chodzi o miejsca, w jakich byliśmy
Ale wiadomo, że nie o noclegi się rozchodzi
Choć wszystkie te rzeczy składają się na całokształt wspomnień.
Wracając z Włoch trzymałam się zdania, że
szału nie ma, d*py nie urywa w tych Włoszech i że Chorwacji nie przebiły. I żadne Amalfi, Positano czy Capri tego nie zmienią. I pomyśleć, że chorwackie zatoczki przebiły w moim odczuciu tak słynne miejsca
Podsumowałam, że jednak nie będę chciała do Włoch wrócić, bo po co? Byłam, zobaczyłam (tyle ile trzeba, większej potrzeby nie mam) i wróciłam.
A jednak, człek samego siebie do końca nigdy nie pozna
Kiedy emocje opadły, w miarę upływu dni, pisania relacji i tworzenia filmiku z wakacji - przemyślałam na spokojnie wszystko, co przeżyłam, zobaczyłam i stwierdzam, że jednak te Włochy nie są takie złe
Też są piękne. Sporo widzieliśmy, jak na tak krótki wyjazd (bynajmniej tyle, ile sobie zaplanowaliśmy - prócz Wezuwiusza, z którego odwiedzenia zrezygnowaliśmy i teraz żałuję ;(
).
Ale, jak to już ktoś kiedyś powiedział - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Co prawda, Italia nie przekonała mnie na tyle, żeby wracać tam jak najszybciej, ale na kiedyś tam odłożę sobie Wenecję, może uda się i Wezuwiusz i fajnie było by też zajrzeć do Pisy i Rzymu... Ale Rzym przez najbliższe 3 lata bodajże będzie w remoncie, więc na razie odpada.
Więc nie spisuję Włoch na straty
Niech będzie, że jednak mnie przekonały
Oba kraje są piękne, bo są inne. I właśnie ta "inność" decyduje u mnie na korzyść Cro. Chorwacja jest bardziej dzika, a Włochy są typowo turystycznym krajem, w pełni skomercjalizowanym. Co prawda, Chorwatom też już uderza do głowy sodówka, ale jednak są jeszcze miejsca "odludne", gdzie można się zatracić w pięknie otaczającej nas przyrody
I teraz najważniejsze: moje serce zostało w Cro i na razie nic tego nie zmieni. No, chyba że planowana przyszłoroczna Lefkada, bo serce zabiło mi równie mocno, jak w przypadku Cro, kiedy zobaczyłam foty
Więc, kiedy ktoś zapyta mnie: Włochy czy Chorwacja - odpowiem bez zastanowienia CRO!
Bez dwóch zdań
Za to z tysiącami wykrzykników
Myślę, że niejeden z cromaniaków mnie zrozumie
Cóż, serce nie sługa
I to by było na tyle moich wywodów...
Dziękuję Wam za uwagę, czas poświęcony na czytanie tych "wypocin"
Dziękuję za dedykacje muzyczne, za przemiłe towarzystwo, za wyrozumiałość dla naszej
szurniętej ekipy
Za rady, wskazówki, a nawet za krytykę
Było mi bardzo miło przeżyć ten wyjazd jeszcze raz - tym razem z Wami
Cieszę się, że mi towarzyszyło całe mnóstwo tak fajnych ludzi
Pozdrawiam Was serdecznie, jeszcze raz dziękuję i
co złego, to nie ja Do zaś
Paulina - Eunike1984