W takim razie zapraszam na C.D.
Widzę, że trudno Wam wybrać, czym jechał Paweł z Agą - dobra, zdradzę Wam
Może dla niektórych nie będzie to nic dziwnego, bo mnóstwo osób tak podróżuje...
Jechali motorem - Yamaha FJR 1300. Turystyczny motor. Niby żadna nowość, ale...
No właśnie, ALE.
Na pomysł takiej jazdy Paweł wpadł zaraz po wakacjach w Chorwacji. W październiku zapisał się na kurs prawa jazdy na motor, w listopadzie zdał egzamin i zaczął szukać sprzętu. A że jest wybredny - a to wygląd motoru, a to cena, ten za stary, ten klepany itp... I tak zeszło pół roku. Nastał maj. Zaczęłyśmy z Agą wątpić, że go kupi. Ale się uparł i w końcu nadejszła ta wiekopomna chwila... Tak więc mieli 3 miesiące na przygotowanie się do jazdy.
Plan był taki:
Wyjeżdżamy w piątek rano. Jedziemy 1000 km i nocujemy w okolicy Wenecji. W sobotę rano ruszamy i robimy resztę - czyli 820 km. Dla nas w aucie - żaden problem to myknąć. Natomiast dla nich już nie będzie to takie łatwe. Choć są uparci, to jednak brak większego doświadczenia w jeździe na dłuższe dystanse tak czy siak wyłaził...
Oczywiście przygotowywali się do tego - jakieś masaże itp, ponieważ Paweł ma problemy z kręgosłupem i kolanami. Aga również musiała przygotować swój kręgosłup... Niestety, podczas ćwiczeń nie udało im się zrobić więcej niż 200 km za jednym zamachem, dlatego wszyscy wybałuszali gały, jak oni chcą tego dokonać. Ale oni lubią wyzwania. Lubią stawiać sobie poprzeczki i dążą do tego, by osiągnąć cel. Fajna natura, bo pozwala pokonywać słabości
Nawet znajomi, którzy od lat podróżują motorami na wakacje byli zdziwieni, że trochę rzucają się na głęboką wodę... Przed wyjazdem praktycznie wszyscy pokrzepiali nas słowami, że "będą się za nas, a szczególnie za NICH modlić"...
Czy modlitwy zostały wysłuchane? C.D. niebawem