No to lecimy dalej
Paweł wskoczył do wody i płynie ku nieznanemu...
W połowie drogi zawraca... Na dnie dojrzał kotwicę i nie mógł sobie odmówić takiej pamiątki (a takowe uwielbia, bo to są PRAWDZIWE pamiątki z wakacji, a nie Chińskie badziewia...)
No więc, nadrobił drogi. Ale nie żałował. Wyspa była dla niego zwykłą "wyprawą" - ot, tak z ciekawości. Duża nie była. Stała na niej tylko latarnia, pozamykana na 7 spustów i ruiny jakiegoś budynku. Nic szczególnego. Połaził i wrócił i zapomniał od razu gdzie był. Zachwycał się całą drogę kotwicą. Postanowił zrobić z niej żyrandol... I nie zdziwię się, jak to zrobi
Innego razu łażąc po skałach z Jankiem, znalazł jeszcze boję... Śmiejemy się, że powoli kompletuje łódź na wyprawy A z czasem może i przerobi ją na jacht bo on lubi tworzyć coś z niczego, niczym MacGyver
OK. Kiedy chłopaki dotarli, zjedliśmy lekki obiadek i postanowiliśmy jednak tego dnia zrezygnować z plażowania, a połazić trochę po naszym miasteczku - San Marco di Castellabate.
Miasteczko nie jest duże. Centrum stanowi rondo, apteka i kilka sklepików Co nie zmienia faktu, że niby taka mała miejscowość - miała być cicha - a okazała się całkiem imprezowa No i "nasz" port miał lepsze propozycje płynięcia na Capri, niż oddalona o 3 km większa miejscowość Santa Maria di Castellabate. Ta nie miała ich wcale Ale o tym później.
W "naszym" miasteczku znajduje się też bardzo ciekawy budynek. Tzw. "wieżyczka", podobno kiedyś była to rezydencja jakiegoś markiza... czy innego ciastka
Właściwie, to spacer nie był długi, bo przecież nie będziemy łazić po sklepach... Jedziemy więc do Santa Marii pokundzić po jej uliczkach, a później wjedziemy sobie na Zamek Opata wznoszący się na wzgórzu nad tymi dwoma miejscowościami. A konkretniej, nie pojedziemy tam dla samego zamku, ale dla widoków. A te okazały się być tak ciekawe, że postanowiliśmy wrócić tam jeszcze innego dnia - na zachód słońca
Droga na zamek prowadzi krętymi drogami z ostrymi zakrętami, rodem z Chorwacji Dlatego tak mi się podobała Oczywiście znowu był problem, gdzie zaparkować... Ale jakoś się udało tym razem
Ok. To teraz troszkę fotek: