Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Dziękuję za komentarze - to miło, że Wam się podoba. Pisząc tą relację zastanawiam się jeszcze nad tytułem.. co było czyim tłem pod względem rozmaitych przeżyć i odwiedzonych miejsc; czy Salzburg tłem dla Istrii czy tez Istria dla Salzburga
Aż miło wspomnieniami wrócić do tych dni, choć jak by nie było to był już niemal rok temu
Już od samego rana słońce mocno przygrzewało. Zapowiadał się kolejny gorący dzień. Gospodyni przy śniadaniu poinformowała nas, że zapowiadają się najbardziej gorące dni w roku.. Z resztą bębnili o tym wszędzie. Mając dość ambitne plany na ten dzień postanowiliśmy czym prędzej ruszyć w drogę. Wsiedliśmy do naszego wehikułu i drogą B158 ruszyliśmy na zachód w stronę miejscowości Sankt Gilgen i St. Wolfgang położonych nad przepięknym jeziorkiem Wolfgangsee. Do celu naszej wycieczki można było oczywiście dojechać autostradą, ale wszak nie po to przyjechaliśmy w region salzburski by podziwiać go jeżdżąc autostradami, stąd też wybór padł na drogę krajową i jak się później okazało była to bardzo słuszna decyzja.
Po drodze przejeżdżając przez miejscowość Fuschl am See minęliśmy główną siedzibę firmy Red Bull, której wspomniałem w jednym z poprzednich odcinków relacji.
Mijając mniejsze i większe malowniczo położone miejscowości
Dotarliśmy do Sankt Gilgen niewielkiej leżącej na północnym krańcu jeziora Wolfgangsee miejscowości pełnej turystów, głównie Niemców i Włochów, ale także Austriaków z innych regionów. Dało się odczuć, że jest to miejscowość, region nastawiony głównie na turystykę. Z resztą samo położenie miasteczka nad przepięknym jeziorkiem w pobliżu niewysokich szczytów okazały się być niejako motorem napędowym rozwoju turystyki w tym regionie.
Nawet paralotniarze znaleźli tu dla siebie odpowiednie warunki do podniebnych akrobacji.
Jechaliśmy dalej drogą położoną tuz nad brzegiem Wolfgangsee mając po prawej stronie wysokie strome skały
ustępujące czasami miejsca mniejszym lub większym polankom.
Po lewej natomiast coraz śmielej przez zarośla przedzierał się przepiękny widok jeziora Wolfgangsee otoczonego z niemal wszystkich stron górami.
Zatrzymaliśmy się przy brzegu jeziorka. Woda czyściutka no i te rybki..
Ruszyliśmy dalej w stronę St. Wolfgang. Dalszym ciągu po jednej stronie było jeziorko
A po drugiej
St. Wolfgang a właściwie St. Wolfgang im Salzkammergut jest przepiękną turystyczną mieściną położoną nad brzegiem jeziora Wolfgangsee. Jedną z wielu atrakcji tego miasteczka są rejsy statkiem dookoła wspomnianego jeziorka.
Położenie miasteczka jest po prostu bajkowe. Godzinami można by było siedzieć na promenadzie nad jeziorkiem i wpatrywać się w okoliczne góry
Dla ludzi z dużych miast taki kontakt z naturą jest niewątpliwie sporą atrakcją, my jednak zdecydowaliśmy się na nieco inną atrakcję tego miasteczka, a raczej jego okolicy.
Schafbergbahn – jedna z trzech działających w Austrii wąskotorowych kolei zębatych. Trasa prowadząca z miejscowości St. Wolfgang im Salzkammergut szczyt Schafberg (Salzkammergut-Berge) (1783 m n.p.m.) ma długość 5,85 km. Niby niewiele, ale na tak krótkim odcinku kolejka pokonuje wysokość (różnicę poziomów)1200 m dzięki systemowi Abta, czyli podwójnej zębatce pionowej umożliwiającej głębokie zaczepienie koła zębatego ciuchci w każdej fazie obrotu tego koła.
To najbardziej stroma kolej zębata w Austrii. Nachylenie toru wynosi maksymalnie 26 proc.. Na tradycyjne zestawienie ciuchci ciągnącej wagon jest owo nachylenie zbyt duże, dlatego też przynajmniej w czasie naszego wyjazdu na górę lokomotywa pchała wagoniki.
Kolejka na Schafberg została uruchomiona w roku 1893. Dzisiaj obok lokomotyw parowych działają również lokomotywy napędzane silnikami diesla.
My na szczyt jechaliśmy wagonikami pchanymi przez ten wynalazek
Na linii kursują jedne z najstarszych czynnych lokomotyw parowych na świecie: z 1893 i 1894 roku, ale też całkiem nowe, z lat 1992 – 1996. Trasa na górę trwa około godziny. W tym czasie można obserwować wspaniałe widoki rozpościerające się z okienek wagoników. Na linii są tylko trzy stacje: początkowa (542 m n.p.m.), końcowa (1732 m n.p.m.) i pośrednia: Schafbergalpe.
W Schafbergalpe wysiadają ci, którzy chcą pokonać pozostałą odległość pieszo (około godziny marszu). Pociąg zatrzyma się również w Dorneralpe (1010 m n.p.m.), ale tylko, by napełnić zbiornik wodą.
No i wyminąć się z ciuchciami jadącymi z przeciwnej strony
Pod względem przebiegu trasy, kąta nachylenia linii i niecodziennego taboru, kolejka nie ma sobie równych. Największa osiągana przez nie prędkość wynosi jedynie 12 km/h.
Krótki filmik nakręcony w czasie wyjazdu na Schafberg
Jak wspomniałem widoki z okien (o ile można tak powiedzieć) wagoników są przepiękne i zapierają dech.
Na szczyt można też dotrzeć pieszo, trasa zajmuje około 3 – 4 godzin.
Po dotarciu kolejką na szczyt okazuje się, że to jeszcze nie koniec.. do prawdziwego szczytu, na którym znajduje się hotelik jest jeszcze pare minut pieszej wędrówki udeptaną i posypaną żwirem ścieżką
Już z górnej stacji kolejki rozciągają się piękne widoki na całą okolicę.
To jednak mały pikuś w porównaniu z widokami z samego szczytu w okolicach wspomnianego hoteliku
Ze szczytu Schaffberg zobaczymy przede wszystkim jezioro Wolfgangsee (kursują tu statki z St. Wolfgang do Strobl i St. Gilgen) oraz inne okoliczne jeziora otoczone górskimi szczytami.
Było lekkie zachmurzenie, więc widoczność może nie była perfekcyjna, ale co się dziwić byliśmy wszak na wysokości 1732 m n. p. m.; wyżej niż szczyt Babiej Góry, z która też nie rzadko lubi zakryć się chmurami.
Na szczycie oprócz hoteliku i schroniska znajduje się także restauracja ze stolikami i krzesełkami pod gołym niebem. Na tej wysokości można się bardzo szybko opalić
W drodze powrotnej tez pstryknęliśmy kilka fotek widokom z wagonika
O ile na górę pchała nas całkiem nowa ciuchcia o tyle w drodze powrotnej to wagoniki pchały jedną z najstarszych ciuchci obsługujących tą trasę
Jak widać ciuchcia ta była atrakcją nie tylko dla ludzi spacerujących po Schafberg
Ale i dla zwierząt
Po dotarciu do dolej stacji kolejki
Kupiliśmy kilka souvenirów
I pełni wrażeń i emocji a także nieco zmęczeni tą wycieczką wróciliśmy do Salzburga do naszej kwaterki.
Tego samego dnia wieczorkiem wybraliśmy się ponownie do centrum miasta przyglądając się dokładniej niezwykłemu urokowi Ogrodów Mirabell
Będąc na miejscu z bocznej części ogrodu dobiegły nas dźwięki tak specyficznej dla tego regionu muzyki. Poszliśmy więc tam i natrafiliśmy na swego rodzaju koncert kilku kapel z okolic Salzburga
Filmik 1
Filmik 2
Ciekawe stroje i ta muzyka, której raczej cały dzień nie dało by się słuchać, tym bardziej, że piosenki śpiewane były w wyraźnie różniącym się od ogólnego Standarddeutsch (Hochdeutsch), a to powodowało iż ciężko było zrozumieć o czym są te pieśni.
Na drugą stronę Salzach’u przeszliśmy mostkiem tak bardzo przypominającym wiele podobnych mostków „zakochanych” w większych miastach Polski (ot choćby pewna kładkę w Krakowie) Z widokiem na Mönchsberg (Górę Mnichów)
Widok z tego mostku na Hohensalzburg też był niczego sobie.
Z drugiej zaś strony rozpościerał się widok na Kapuzinerberg, to niewielkie, bo liczące zaledwie 636 m n. p. m jest ciekawym miejscem w Salzburgu choćby ze względu na Klasztor Kapucynów znajdujący się na szczycie tego wzniesienia. Ciekawostką jest także 11 kapliczek kalwaryjskich znajdujących się na drodze od Linzergasse w stronę klasztoru, a także wieżyczki wartownicze służące przed wiekami jako punkty obserwacyjne i obronne. Dziś miejsca te mają swoje zastosowanie jako punkty widokowe na przeciwną stronę miasta. Do domku wróciliśmy późnym wieczorem… co jak co ale o zmroku Salzburg wygląda przepięknie
Dom urodzenia Mozarta także robi ciekawe wrażenie.
Wracając wysiedliśmy parę przystanków wcześniej. Spacer przez miasto wieczorową porą bardzo dobrze działa na sen, a ten był potrzebny, gdyż kolejny dzień zapowiadał się także bardzo „wysoko”
Swietna relacja, od paru dni myślimy jak zakończyc sezon wakacyjny 2014, po tegorocznej grecji+albanii, Salzburg byłby fajną odmianą. Może połączyc go z Monachium i Octoberfest? Czekam na cd
Z dalekich wyjazdów w tym roku zrezygnowaliśmy, ale myśli już gdzieś krążą w okolicy sezonu letniego 2015 i jak na razie cele są dwa.. Albo swego rodzaju powrót nad piękne gorące plaże Morza Północnego albo raz jeszcze chorwacka Valalta.
Jak i poprzedniego dnia, tak i tego wstaliśmy bardzo wcześnie by rozpocząć zwiedzanie kolejnych zaplanowanych miejsc póki jeszcze temperatury nie były zbyt wysokie. Pani Helga także i tym razem poinformowała nas iż zapowiada się najgorętszy dzień w roku. Jednak to nie mogło pokrzyżować naszych planów, tym bardziej że mimo iż były one dość ambitne i rozlegle terytorialnie to opierały się głównie na podróżowaniu środkami komunikacji miejskiej.
Po śniadaniu na przystanek i linią 21 pojechaliśmy do centrum
i linią 21 pojechaliśmy do centrum. W autobusie także pojawiały się prognozy pogody
I komunikaty o tym, iż gorąco to dopiero będzie
Nawet właściciele czworonogów chowali je przed upałem i skwarem do całkiem wymyślnych budek na kółkach doczepionych do rowerów
W centrum na Mirabellplatz przesiedliśmy się do autobusu o numerze 25 jadącego prosto do celu naszej wycieczki. Mimo wczesnej pory autobus był pełny turystów.. Skąd inąd nie było w tym nic dziwnego wszak trasa jego prowadziła nie tyle do pięknych ile bardzo ekscytujących miejsc atrakcyjnych turystycznie, bez wątpienia należących do miejsc z grupy „must see” dla każdego kto choćby na kilka dni przyjechał w okolice Salzburga.
Celem naszym była……
Podwieszona kolej linowa na górę Untersberg (1853 m n.p.m.).
Stacja dolna: 469 m n.p.m., stacja górna: 1776 m n.p.m., różnica wysokości: 1307 m. 2 kabiny, w każdej miejsce dla 50 osób, czas jazdy ok. 10 minut. Wspaniała panorama okolic, restauracja górska, wynajem leżaków, a na górze trasa narciarska o długości 8,5 km. Przejazd taką kolejką nie jest tani, bilet dla osoby dorosłej to wydatek 21 Eur, jeżeli na szczyt chciała wjechać rodzina z dwójką dzieci to płaciła tylko za jedno dziecko 10,50 Eur a drugie jechało za darmo. Dla nas – posiadaczy Salzburg Card bilet w obie strony był gratis.
Natomiast widoki drodze na górę zapierały dech w piersiach.
Dla kozic jednak takie widoki nie były niczym strasznym
Po dotarciu na szczyt cały Salzburg był widoczny jak na dłoni
No ładne kwiatki
Na tej wysokości w niektórych miejscach wciąż jeszcze była zima i leżał śnieg, a raczej lód.
Na stacji dolnej było ostrzeżenie o tym iż na szczycie panują zawsze warunki wysoko alpejskie. W związku z tym przestrzegano przed tym by być wyposażonym w odpowiednie ubranie i obuwie.
Z samego szczytu Untersberg poprowadzonych jest wiele szlaków, wiele też szlaków wiedzie przez to panoramiczne miejsce.
Jako, że nie byliśmy wówczas przygotowani do dalekich długich wycieczek po skalistych szlakach zdecydowaliśmy się ze i tak dużym „osiągnieciem będzie dotarcie do oznaczonego krzyżem szczytu Untersberg. (widocznego na poniższym foto po dość sporym przybliżeniu)
Po dotarciu na szczyt czymś niesamowitym była ogromna ilość wieszczków – czarnych ptaków z jaskrawymi żółtymi dziobami, choć na pierwszy rzut oka ptactwo to przypominało naszego rodzinnego kruka, a okazało się że to jego całkiem bliscy kuzyni.
Im było wyżej tym piękniej
Mając jednak w perspektywie kolejne ciekawe miejsca po niedługim czasie zaczęliśmy się kierować ku stacji górnej kolejki
W drodze ku stacji dolnej kolejki widoki także robiły na nas bardzo duże wrażenie
Gdy dotarliśmy na przystanek autobusowy pobliski parking był pełny aut z rozmaitymi rejestracjami.
Autobusem linii 25 ruszyliśmy w kierunku centrum Salzburga
zatrzymując się po drodze na jednym z przystanków, gdzie raz z nami wysiadła ponad połowa pasażerów autobusu. Kolejnym punktem naszej wycieczki były……. Pałac i ogrody wodne Hellbrunn O ile choćby w świecie motoryzacji wszelkie pojazdy są napędzane ropą, jej pochodnymi o tyle w świecie ogrodów Hellbrunn niemal wszystko było napędzane wodą.
To fascynujące miejsce powstało dzięki księciu będącemu jednocześnie arcybiskupem i władcą tych ziem na początku siedemnastego wieku niejakiemu Sittikusowi, który to swojemu architektowi, Santino Solariemu nakazał, budowę podmiejskiej rezydencji. Na miejsce wybrał sobie tryskające dziesiątkami krystalicznie czystych źródeł podnóże Góry Hellbruńskiej. Sittikus chciał wzorować swój pałac na modnych tamtym okresie „villa suburbana” włoskich podmiejskich willach. Projekt po dwóch latach budowy ujrzał światło dzienne, w swej finezyjności i pomysłowości rozwiązań nie ustępując miejsca włoskim pierwowzorom.
Arcybiskup Sittikus szczególnie upodobał sobie stół w pobliżu małego amfiteatru w ogrodzie - na krzesłach sadzał przyjaciółki, po czym śmiał się wniebogłosy, gdy z siedzisk, prosto pod sukienki, paniom i pannom tryskała woda.
Do dziś miejsce to jest określane jako najwspanialszy renesansowy pałac letni na północ od Alp, do którego przylega unikatowy ogród wodny ze zmyślnymi wodotryskami, mitycznymi grotami i rzeźbami greckich herosów.
Ciekawym miejscem jest letni pałacyk i znajdująca się w nim maszynka wystawiająca język,
Można było oglądnąć ją z dwóch stron - z jednej było widać buźkę, a z drugiej mechanizm który ją napędza. Liczne są tez inne cuda i cudeńka napędzane wodą FILM
Hellbrunn można zwiedzać z pełnymi wigoru przewodnikami. Nie oszczędzą oni żadnego turysty - leją wodą na wszystkie strony tak, że ze spaceru po ogrodach wychodzi się mokrym Ci ciekawe woda leje się z najbardziej niezwykłych i najmniej spodziewanych miejsc takich jak na przykład rogi jelenia
Podczas przechadzki można zobaczyć pojedyncze zabawki, ale prawdziwe wrażenie robi dopiero ogromna scena, ukazująca miasto i całą masę ludzików wykonujących codzienne czynności.
Jak sami poniżej widzicie, skomplikowanie i ilość elementów tego dzieła robią ogromne wrażenie.
FILM
Znajdujące się na terenie parku jeziorka i stawy są pełne rozmaitych rybek
Na terenie parku na niewielkim wzniesieniu znajduje się pałacyk myśliwski znany jako Monatsschlössl. Wzniesienie co prawda niewielkie ale drapanie się na nie do najłatwiejszych nie należało. Ale za to widoki z owego pałacyku były niczego sobie.
Pałacyk ten przeznaczony jest na siedzibę muzeum folkloru i jako taki - mieszczą się w nim rozmaite skarby związane z kulturą i folklorem Salzburga i okolic,
w tym głównie z tradycją hodowli bydła i przerabiania go na znane w całej Austrii rozmaite wyroby mięsne
Po powrocie do Salzburga zwiedziliśmy także dom urodzenia Wolfganga Amadeusza Mozarta, o którym wspomniałem na początku relacji.
Jedna z ostatnich sal ukazująca rozmaite portrety Mozarta i ich zastosowanie, była jedynym miejscem, gdzie można było robić zdjęcia
A tu portret Mozarta widoczny po dziś dzień na oryginalnych Mozartkugel
Przed powrotem do domu skorzystaliśmy z jeszcze jednej atrakcji będącej w pakiecie Salzburgcard, którą jest rejs statkiem po Salzachu.
Twierdza Hohensalzburg wyglądała z perspektywy statku jeszcze bardziej majestatycznie.
Po powrocie do kwaterki wybraliśmy się na krótki spacer po okolicy. Okazało się, iż nassie gospodarze oprócz świadczenia usług wynajmu pokoi prowadza także całkiem spore gospodarstwo
Może w przyszłym roku skupimy się na Salzburgu i okolicach
W tym roku był Tyrol i jako dodatki Hallstatt i Bad Ischl
W Hallstatt byliście
Przyznam, że w Hallstatt jeszcze nas nie widziano.. ale ciiii bo jak moja żona zobaczy zdjęcia z tego miasteczka i okolic to już będę miał przyszłoroczny urlop zaplanowany
Fakt faktem samo miasteczko, jeziorko i okolica robią bardzo pozytywne wrażenie Może z Waszego wyjazdu także powstanie jakaś relacja ?
GREG_G napisał(a):SUPER relacja, dzieki Wam juz rozglądam sie za kartą SALZBURG, i planujemy wyjazd
najważniejsze pytanie, jedzenie
były tam w okolicy KASEHAUSy? rok temu zaliczyłem taki sklep pod Monachium i mieli super sery i wedliny, lokalne.
Co warto przywieźc na pamiatke z tej okolicy? wino, sery, nalewki???.
Co do jedzenia... śniadania mieliśmy w kwaterce w formie szwedzkiego stołu. Natomiast spędzając niemal całe dni do późnego wieczora poza kwaterką żywiliśmy się w restauracyjkach w wąskich uliczkach centrum.
Spacerując uliczkami Salzburga- choćby samą Getreidegasse natrafić można na wiele sklepów, które spotkać można i w PL w galeriach handlowych. Jednak najbardziej przyciągają te wyjątkowe, oferujące coś naprawdę wyjątkowego. Jest wiele sklepików z rękodziełem (głownie wyroby z drewna). Przy tej handlowej ulicy jak i przy sąsiadujących uliczkach aż po kolejkę na Hohensalzburg spotkasz wiele rodzimych manufaktur w których można nabyć miedzy innymi trunki wysoko i niskoprocentowe wyroby skórzane, jednak w niemal każdym sklepie znajdziesz coś co nawiązuje do Mozarta. Począwszy od słodkości, poprzez koszulki torby, porcelanę, drewno, talerze, zegary i inne. Jest to na swój sposób oryginalne, gdyż ciężko coś takiego kupić na przykład w Krakowie. Mu jako pamiątkę przywieźliśmy kilka elementów porcelany z ornamentami Salzburga i Wolfganga Amadeusza Mozarta.
Sklep z serami widziałem pomiędzy Getreidegasse a Salzachem, Nie pamiętam niestety nazwy... ale wierzę, że znajdziesz w necie, a jak nie to koniec języka za przewodnika..
Oczywiście są tez tacy, którzy stwierdzą, że najlepszą pamiątką z Salzburga są rózne rodzaje piw.. wszak to miasto i okolica Salzburga to istny piwny raj... ale o tym będzie w kolejnej częsci relacji