Czwartek 01.05
Przyszedł czas na Porec. Specjalnie nie pojechaliśmy Ypsilonem, tylko starszą drogą, żeby zerknąć na Limski kanał. Kanał z drogi widoczny jest niestety słabo, ale sama droga bardzo malownicza. Oczywiście nie mam zdjęcia z drogi, krzyczałam, żeby robili, ale jakoś nie zrobili, wrr
Zatrzymałam się na poboczu, co biorąc pod uwagę natężenie ruchu i wąskość drogi było idiotycznym pomysłem, ale coś tam jednak dało się zobaczyć, kawałek wody i drogę niknącą za zakrętami
Ruszyliśmy dalej i oto za zakrętem objawił się punkt widokowy z całkiem sporym parkingiem, ale już odłożyliśmy go na później.
Porec to bazylika. Oczywiście historia tego miejsca zaczęła się dużo, dużo wcześniej, ale to już prawie norma. Ilirowie, Rzymianie itd., itp. Wszystko się tutaj w każdym z miast i miasteczek powtarza. A bazylika, jest tym co tutaj ocalało najcenniejszego. No może niedokładnie tak, ale o tym później.
To zielone, co widać tuż nad wodą, przy nabrzeżu, nie jest niestety świeżą trawką, to były bardzo brzydko pachnące wodorosty i ten zapach niestety dominował z tej strony miasta.
Poszliśmy najpierw wzdłuż nabrzeża podziwiając zachowane elementy fortyfikacji. Swoją drogą nabrzeże jest wynikiem sztucznego poszerzenia półwyspu na przełomie XIX i XX w., wcześniej morze obmywało mury miejskie dokładnie tak, jak w Rovinju.
Za zakrętem było nadal ładne nabrzeże, ale już nie tak ciekawe, starówka Poreca też jest jakby ucięta i też w wyniku strat poczynionych przez II wojnę.
Weszliśmy w jedną z uliczek prowadzących do bazyliki
I oto wreszcie bazylika, a w zasadzie cały zespół katedry i pałacu biskupiego. Jest to kolejny przykład trwania, splatania się antyku i średniowiecza, przetwarzania i długiego istnienia. Dość będzie stwierdzić, że najstarszy kościół powstał tu w III w. n.e. w domu biskupa i męczennika św. Maura. Św. Maur zmarły przed 260 r był patronem miasta, pochowany został w specjalnym martirium, a w VII w. jego ciało zostało przewiezione do Rzymu, gdzie ponoć znajduje się do dzisiaj. Jednak tutejsi mieszkańcy wierzyli, że nadal znajduje się u nich, wierzyli w to widać również Genueńczycy, którzy łupiąc Porec w XIV w, rzekome ciało świętego wywieźli jako łup wojenny. W 1934 r., wróciło do Poreca, ciekawe czyje w końcu? Ale z relikwiami już tak bywa, głów Jana Chrzciciela też znanych jest kilka, a raczej nie oznacza to, że ów był wybrykiem natury. W ogóle zastanawiam się jakież to potworne dziwolągi wyszłyby, gdyby tak próbować złożyć w porządku anatomicznym w całość, kawałki różnych świętych rozwleczone po świecie. Niestety świętego truchełka nie dane mi było podziwiać, bo martirium w remoncie.
W każdym razie bazylika w obecnym kształcie to VI w., wraz nartexem, atrium, cella trichora oraz baptysterium. Wchodzący w skład kompleksu pałac biskupi również w swoim głównym założeniu pochodzi z VI w., późniejsza znacznie jest wieża – XVI w. I rzeczywiście jest co podziwiać bo bazylika (dokonuję skrótu, bo chodzi o całość) Eufrazija czy też Eufrazjusza jest zjawiskowa.
Z atrium wchodzi się do bazyliki
Tutaj już, we wnętrzu, możliwość robienia zdjęć jest ograniczona, bo rzecz jasna nie można używać flesza, używanie statywu jest możliwe, ale niestety Justyn był uprzejmy nie zabrać go z samochodu, tak więc nie wszystkie zdjęcia wyszły
Do bazyliki wstęp jest bezpłatny, do baptysterium też, wejście na wieżę 10 kun, a do muzeum w pałacu biskupim również jakieś grosze porównywalne, ale nie pamiętam ile. Skrzętnie składałam wszystkie bilety, żeby później dopisać w relacji, ale tak je ukryłam, że nie mam pojęcia gdzie są. Generalnie w Chorwacji w ogóle bilety wstępu do zabytków i muzeów są tanie. Muzeum jest godne obejrzenia, mają ciekawy zbiór gotyckiej rzeźby, a poza tym interesujący jest sam budynek, zwłaszcza jego najstarsza część.
Tak żeśmy dokładnie zwiedzali i podziwiali bazylikę i muzeum, że zamknęli nam baptysterium, musieliśmy więc zrobić przerwę, w oczekiwaniu na ponowne otwarcie. I dobrze się może stało, bo przyjaciółka gwałtownie zaczęła poszukiwać toalety, w muzeum owszem była ale ona tam nie wchodziła. Wniosek z tego taki, że należy zwiedzać zabytki. Co do toalet, jest różnie. W Rovinju owszem jest ich sporo, czystych i płatnych. W innych miejscach różnie, ale raczej gorzej niż lepiej. A raczej nie ma tu zwyczaju korzystania z toalet w lokalach, raczej są one przeznaczone dla klientów. Więc wypraktykowaliśmy przysiadanie co pewien czas, przynajmniej był pretekst do popicia i spróbowania czegoś dobrego. Bardzo miła była knajpka w Perecu, tzn knajpka jak knajpka, jakoś nas wzruszył jej właściciel. Starszy pan, który wyraźnie sobie nie radził, zapominał, mylił i bardzo długo wszystko trwało. Miał do pomocy młodą dziewczynę, ale ona wyłącznie roznosiła potrawy i zbierała brudne naczynia. Pan był zupełnie zakręcony, ale przy tym tak miły i serdeczny, że właśnie zamiast nas zdenerwować, wywołać jakieś zniecierpliwienie, to nas wzruszył. Widać było, że jedzenie przygotowuje on osobiście, chyba uważał, że tylko on jak już zrobi, to zrobi dobrze. Ale faktycznie, sałatka z owoców morza była najlepsza jaką jadłam w Cro, świeżuteńka, świetnie doprawiona i było w niej bardzo dużo owoców morza, a wypełniaczy minimalna ilość. Knajpka jest na nabrzeżu, minąwszy kompleks bazyliki, trudno na nią nie trafić, jest na samym zakręcie.
I tak poszliśmy dalej, odwrócę tutaj kolejność, żeby było płynniej. Baptysterium i wieża. Baptysterium maleńkie, doskonale zachowane, z klimatem, ale ze względu na niewielkie rozmiary bardzo mało fotogeniczne. A z wieży (wejście z baptysterium) widok może nie najbardziej porywający z wieżowych widoków, ale wejść warto, dla samej przyjemności wchodzenia, bo jej wnętrze bardzo nastrojowe.
Porec, jak pisałam, ma jeszcze jedną rzecz bezcenną, jednak tzw. gołym okiem dostrzec jej nie można właściwie. Otóż jest to zachowana siatka rzymskich ulic. To jest modelowy przykład, jeden z nielicznych, kontynuacji w mieście średniowiecznym miasta rzymskiego. Rzymianie wytworzyli pewien określony kanon (obóz wojskowy stanowił model) jeśli chodzi o zakładanie i rozplanowanie miast, oczywiście łatwiej było to zrobić od zera, i takie miasta można podziwiać w Afryce Północnej, ze względów oczywistych mniej ich w Europie. Widać osada iliryjska nie była jakaś znacząco duża, teren sprzyjał (nie tak jak w Puli, gdzie wzgórze Kastel wymuszało odstępstwa od modelu), tak więc Rzymianie mogli wykonać prawidłowe założenia miejskie. A należy pamiętać, że wszystkie podejmowane przez nich czynności były w ogromnym stopniu zrytualizowane, to bardzo istotna cecha tego społeczeństwa. Niekiedy rytuały były tak stare, że nawet dla samych Rzymian niezrozumiałe, tym niemniej jednak bardzo rygorystycznie ich przestrzegano. W tym kontekście wszystko miało ogromne znaczenie, a tylko częściowo kierowano się względami strategicznymi. Bardzo ważne, o ile nie najważniejsze, było zorientowanie ulic i bram wg stron świata. Wszystko miało swoje znaczenie i tak np. brama wschodnia uważana była za pomyślną więc nią wychodziły z obozu kohorty do walki, przeciwległa, zachodnia, uznawana była za niepomyślną. Przez nią wyprowadzano skazańców, wynoszono zmarłych etc. Posłańcy przynoszący wieści wchodzili odpowiednio bramą wschodnią (dobre) lub zachodnią (złe). Wszystkie te tzw. dzisiaj przesądy w emocjonalnym życiu starożytnych społeczeństw miały ogromny i głęboki sens i są oczywiście znacznie starsze niż Rzym. Rzymianie prawdopodobnie przejęli te zasady od Etrusków, ci być może od minojczyków. A cały starożytny wschód kierował się podobnymi regułami. Tak się rozpisałam, ale idąc decumanus (inaczej via praetoria, ulica na osi wschód - zachód) jakoś nie mogłam się opędzić od myśli o trwałości rytuału starszej niż ludzka pamięć.
A wracając do Poreca, cały układ miasta jest czytelny i niewątpliwie antyczny. Oczywiście widoczne są pewne zaburzenia w regularności przebiegu, zwłaszcza bocznych ulic, może to być wynik opuszczania niektórych domów we wczesnym średniowieczu. Jednak podstawowa siatka rzymskich ulic cały czas istnieje, a decumanus nadal jest główną arterią starówki.
Ten w sumie niepozorny plac Marafor, to nic innego jak forum
A za nim ruiny dwóch świątyń, Marsa i prawdopodobnie Neptuna
Wiele domów na starówce ma wczesnośredniowieczne mury, wiele jest gotyckich, całe mnóstwo renesansowych.
Ten uroczy budynek jest romański, XIII w.
Kolejny interesujący dom, uznawany przez przewodniki za romański, stanowczo romański nie jest skoro pochodzi z XV w. Romańskie są natomiast posągi dwóch świętych (być może Kuźmy i Damiana) zdobiące okno na I piętrze. Jest to dość zagadkowy element. Mogło się tu, przed postawieniem budynku, znajdować wcześniej jakieś sanktuarium i figury zachowano przez szacunek dla miejsca. A może znalezione gdzieś i porzucone, tak spodobały się architektowi, że postanowił je ocalić? Ale tak naprawdę niewiadomo czemu tu się znalazły. W sumie mniejsza o to, zarówno kamieniczka, jak i zaułek są wyjątkowo urokliwe.
Starówka Poreca nie jest duża, warto sobie po niej pochodzić i poodkrywać całe mnóstwo kapitalnych miejsc
Chodząc po mieście porzucałam sobie okiem na sklepy jubilerskie, bo oczywiście nadszedł czas prezentów. Sobie tez coś chciałam kupić. Więc w tej dziedzinie duży plus dla Dalmacji, biżuteria tam znacznie ładniejsza, w większym wyborze, chyba droższa, o ile pamiętam ceny z zeszłego roku, ale jest w czym przebierać. Ładnego srebra nie widziałam, co mnie bardzo zasmuciło. Żadnych filigranów, a jeśli już to albo bardzo przeciętne, albo z matrycy. Zaczęłam więc oglądać złoto i tez nic. Przymierzyłam sobie kolczyki z Maurem, ale stanowczo na wystawie prezentowały się lepiej niż w uszach. Wszystko jakoś sprawiało na mnie wrażenie takiej włoskiej roboty, co w tym przypadku oznacza włoską masówkę. Tak więc pierwsze podejście było stanowczo nieudane.
Wracając do Rovinja postanowiliśmy zahaczyć o Sv. Lovrec Pazenaticki. Bo niestety tajemniczego Mordele, podziwianego na planszach w pulskim muzeum jakoś odnaleźć nie potrafiliśmy. A byłoby co podziwiać, bo na zdjęciach widać było potężne mury, poza tym były tam liczne tumulusy. Niestety znaliśmy tylko nazwę tego miejsca, nie mam do tej pory pojęcia co to, wieś, wzgórze, jakaś lokalna nazwa? Z orientacyjnych mapek w muzeum wynikało, że to bardzo interesujące coś, położone jest stosunkowo blisko Poreca, ale gdzie, nie wiem.
A Lovrec to w zasadzie wioseczka, ale jakże urocza. Nie było innych turystów, nie wiem czy tu trafiają, a warto. Zresztą jak tak się zastanowię, to wszystkie odwiedzone miejsca warto zobaczyć. Osada ma z pewnością rodowód wczesnośredniowieczny, a może starszy. Jej zachowany, owalny układ wywodzi się zapewne z iliryjskiej osady lub grodu. W XI i XII w., miejsce to stanowiło refugium dla najbliższych okolic. Szczyt rozwoju, to wiek XIII, wtedy też, w 1271 r. poddało się Wenecji. Przez pierwsza połowę XIV w było nawet siedzibą weneckich władz wojskowych na Istrii. Zachowany jest tutaj prawie cały obwód murów miejskich, najstarsze ich fragmenty mogą pochodzić z X i XI w.
Przez gotycką bramę wchodzi się do starej części miasta i juz widać loggię miejską z XV w.
Stojący na placu kamienny słup mógł pełnić funkcje masztu, a w potrzebie również pręgierza miejskiego
Bardzo ciekawy jest tutejszy kościół św. Marcina. Wczesnoromańska bazylika, z XI w., tylko niestety fasadę ma zepsutą i zupełnie nie nawiązującą do całości, efekt przebudowy w XIX w. spotkałam się też z określeniem, że jego wnętrze to styl romański rustykalny. Generalnie Lovrec polecam. I już się nie rozpisuję, żeby nikogo nie uśpić, tylko pokazuję, bo coś się chyba za bardzo i zbyt rozwlekle rozpisałam, sama siebie zmęczyłam