Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Istria wiosną i jesienią

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 22.09.2008 20:55

Też nie piłem , ale zobaczyłem :lol:

Obrazek
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 23.09.2008 07:48

Janusz jak zawsze niezawodny :)
No i nie wiem wcale czy nie pozostanie nam dzisiaj pić i płakać, nad ranem była burza, teraz swieci słońce i pada rzęsisty deszcz :evil: Usiłujemy to przeczekać.
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 01.10.2008 16:33

Pozdrowienia z Istrii :) Juz od niedzieli ciesze sie pobytem w Rovinju. Mialam ambitnie pisac relacje, ale szczerze mowiac nie chce mi sie, napisze po powrocie :papa:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 01.10.2008 16:41

Masz rację caal - bez polskiej klawiatury byłaby to "męcząca" relacja :wink: :lol: :papa:
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 19.10.2008 15:04

Czas zacząć chyba ciąg dalszy zachwycania się Istrią. Równie piękną w jesiennych, co w wiosennych barwach. Przemkniemy tylko przez kawałeczek Włoch i później już całe 12 dni w Rovinju.

Urlop zaczęliśmy w niedzielę. Mieliśmy wyjechać o 6, no już najpóźniej o 7. Wyjechaliśmy po 11, w sumie norma. Ponieważ jak zawsze wszystko było w ostatniej chwili to i zapomnieliśmy wielu rzeczy. Pogoda była paskudna, ale przynajmniej nie było tłoku. Tradycyjnie już zrobiliśmy postój na MOP-ie Ogrodzona w Bielsku Białej, jakieś małe jedzenie, winiety - bo mnie się później już nie chce zatrzymywać i miotać w poszukiwaniu rzeczonych i dalej. W sumie daleko nie ujechaliśmy, nocowaliśmy w Austrii w zajeździe Old Timer w Zobern. Niestety padało cały czas, paskudnie i równo. A szkoda bo pokój miał piękny widok na Alpy.
ObrazekObrazek
Polecam. Polecam oczywiście tym, którzy tak jak ja nie są w stanie zebrać się do drogi o ustalonej porze. Hotelik jest kapitalny, pokoje bardzo wygodne, jedzenie zaskakująco (przynajmniej dla mnie) smaczne. A przy/po śniadaniu można palić. Dwójka 86 euro, śniadanie trzeba wykupić dodatkowo i jest to koszt 9 euro/osoba. W hotelach tej sieci, w pokojach są pierzynki. Bardzo miłe, puchowe i zachęcające do spania. Piszę o tych pierzynkach bo jakoś tak się domowo i miło poczułam, zupełnie jak u babci
ObrazekObrazek

Tym razem w Grazu kierunek nie na Maribor, tylko na Klagenfurt bo pierwszym miastem docelowym była Rawenna. Droga bardzo malownicza, tylko zdjęć niestety mało bo najpiękniejszy jej odcinek był "jechany" pod słońce.
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Wszystko przebiegało bezproblemowo, pomimo korków przy łączeniu się autostrad z Triestu i Udine, a później w okolicach Wenecji, czas był naprawdę niezły. Do chwili, aż w Bolonii udało mi się pomylić na rozjeździe. A zapomniany gps leżał sobie bezpiecznie w szufladzie, niestety Justyn gps-em się nie okazał. W efekcie pojechałam na Mediolan. Już po mniej więcej 40 km udało mi się zjechać na Modenę i zawrócić. Na zjeździe powitały mnie bramki, uciekłam spod nich, troszkę pod prąd i tuż przed nosem auta wypełnionego carabinieri. W każdym razie do Rawenny dotrzeć się udało. Tam już było troszeczkę pod górkę. Włosi językami nie mówią, mówią po włosku. Przynajmniej w mniejszych miastach, nawet w hotelu głównym językiem był włoski. Na stacji benzynowej uprzejmy tubylec zaczął mi tłumaczyć jak jechać, żeby dojechać do hotelu. To było mistrzostwo świata, rysował mi w powietrzu drogę, wszystkie światła, wiadukty, kierunki, po prostu ją zbudował a ona się zmaterializowała. Dotarłam na drugi koniec miasta bez żadnego problemu. Hotel Mosaico, bardzo dobrze położony, tuż obok mauzoleum Teodoryka Wielkiego. Ta lokalizacja była najważniejsza, ważne też było, iż jako jeden z nielicznych hoteli miał własny parking. Hotele w centrum miasta parkingów nie mają, parkuje się w bocznych uliczkach.

ObrazekObrazek

I oto zamiast się aklimatyzować po urlopie i powrocie do rzeczywistości szarej i brzydko jesiennej, ruszyłam w pole. W polu piź..... jak z przeproszeniem w kieleckim (i przeprosiny szczere są, bo osobiście Kielce i kieleckie bardzo lubię) a na wykopie mamy takich gości i nie jest ona (albo on?) odosobnionym przypadkiem, całkiem ich sporo teraz wyłazi
ObrazekObrazek

postaram się jednakowoż pozbierać i pisać dalej :papa:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 19.10.2008 15:34

RAWENNA!!! Moja cudowna Rawenna :D Na pewno się nie pomylę, jak powiem, że dzięki Tobie, będę wiedziała dużo więcej o tym, co tak niesamowicie zachwyciło kiedyś tam oczy :D Czekam na cd. :D
Żmija paskuuuuuuuuuudna.
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 19.10.2008 16:26

Shtriga Ty zła kobieto :twisted: :D Ehhh zartowałam
Ale własnie chciałamu uniknąć pisania półprzewodnika, miałam przebiegły zamiar pójścia sobie na skróty :)
Podzielam Twój zachwyt, Rawenna jest boska, boska i klimatyczna, po prostu super :)
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 19.10.2008 19:28

Żadnych tam skrótów!!! Kto drogi skraca do domu nie wraca czy jakoś tam: kto drogi prostuje w domu nie nocuje :D

Nie chcę dręczyć, ale tak jak zawsze napisz!!! Potem się w towarzystwie będę mądrzyć wiedzą zdobytą tu od Ciebie :devil:
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 19.10.2008 20:12

shtriga napisał(a):Żadnych tam skrótów!!!


Tak, :idea: ŻADNYCH :arrow: a wierni czytelnicy nie będą zawiedzeni...
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 19.10.2008 23:03

Dangol, to jakoś powalczę z ogarniającym mnie totalnym leniem :)
A najchetniej bym zasypiała jak się zaczynają takie pogody i budziła się wiosną :twisted: Ta zmijka też sobie pewnie szuka jakiejś zimowej jamki. A już najlepiej było by odlecieć do ciepłych krajów i przetrwać ten paskudny czas.

shtriga napisał(a):Nie chcę dręczyć, ale tak jak zawsze napisz!!! Potem się w towarzystwie będę mądrzyć wiedzą zdobytą tu od Ciebie :devil:


No kurczę, i jeszcze mam nie zmyślać :twisted: no dobra, tylko troszeczkę :)
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 20.10.2008 21:18

Jak już stwierdziłyśmy zgodnie z Ulą, Rawenna jest urocza. I ma klimat, nastrój, jakąś taką lekką senność, po prostu duch opiekuńczy miejsca pozostał i trwa - głęboko w towierzę. Bo jestem trochę poganką. Wierzę, że jak geniusz opuszcza miejsce, którego strzeże, to to miejsce staje się martwe.

A z Rawenną, tą Rawenną wspaniałych mozaik, było tak. Rzym był już stary, zużyty i zmęczony, wszystko co nowe i silne przeniosło się na Wschód, do Bizancjum. I tak, nowy Rzym rządził światem, tylko, że był już raczej grecki niż łaciński. A Italia walczyła o przetrwanie, jednym z problemów byli barbarzyńcy. Chcąc się przed nimi chronić przenoszono stolicę w coraz bezpieczniejsze zdawało się miejsca, aż w końcu, w 402 roku, stała się nią Rawenna. Jednak poczucie bezpieczeństwa nie trwało długo i okazało się złudne, bo i ona uległa kolejnej fali najeźdźców. Jeszcze później przez chwilę trwała jako jedna ze stolic imperium. Cesarska świetność Rawenny nie była długa, ale biorąc pod uwagę to co po niej pozostało, niezwykle intensywna.

Zastanawiałam się jak przedstawić to miasto najlepiej i najskładniej, czy tropem naszej trasy, czyli ruchem konika szachowego, czy inaczej. Wyszło mi, ze lepiej będzie inaczej, czyli po śladach postaci, które odcisnęły tutaj niezatarte piętno i dały miastu to wszystko, co dzisiaj podziwiamy.

Galla Placydia
Córka, siostra i matka cesarzy. Ciekawa postać, wiemy o niej sporo, ale osobiście wciąż mam niedosyt. Bo owszem znamy fakty z jej burzliwego życia, nie znamy niestety jej uczuć, a szkoda. Urodziła się w Konstantynopolu ok 386 r., była córką Teodozjusza Wielkiego, z drugiego małżeństwa. Czasy były ciężkie, Hunowie, Goci , inni Germanie, samozwańcy różnej maści, ubożenie społeczeństwa. Nawet los cesarskiej córki był niepewny. Galla przebywa w Rzymie, jej brat Honoriusz wraz z dworem już w Rawennie. W wyniku różnorodnych wydarzeń, król Wizygotów Alaryk w sierpniu 409 roku wkracza do Rzymu i bezwzględnie go łupi (wszystko to, spowodowała idiotyczna polityka Honoriusza). Po złupieniu dawnej stolicy świata, Alaryk i jego lud odchodzą na południe. Wśród zrabowanych skarbów wywożą jeden o nieoszacowanej wartości - Gallę Placydię, cesarską siostrę. I tu zaczyna się historia jak z burzliwego romansu. Wizygoci wędrują w poszukiwaniu stałej siedziby i jedzenia, Alaryk umiera, królem zostaje Ataulf. Cały czas pertraktuje z Honoriuszem o zgodę na osiedlenie i dostawy zboża, kartą przetargową jest oczywiście Galla. Ale jak mówią źródła, Ataulf zakochuje się szaleńczo w Galli, nie chce jej oddać bratu nawet za cenę ziemi dla swego ludu. Galla ma też innego konkurenta, Konstancjusza - cesarskiego posła. Nigdy jej nie widział, ale też ją kocha jak twierdzi i koniecznie chce się żenić (no cóż Honoriusz nie ma dzieci z żadnego ze swych małżeństw). Sytuacja jest patowa, Ataulfowi wydaje się, że może liczyć na pomoc Bonifacjusza, dowódcy garnizonu w Marsylii. Nic bardziej błędnego, nie dość że nie chce on zdradzić imperium, to jeszcze jak się okazuje kocha sekretnie Gallę i walczy jak lew, żeby pokonać rywala i uwolnić księżniczkę. Król Wizygotów zostaje ciężko ranny w bitwie i wówczas, wbrew woli brata, ku zdumieniu ogółu rzymskich obywateli Galla go poślubia. W 415 r, w Barcelonie (dokąd przegnał Wizygotów Konstancjusz) rodzi się ich syn, nadają mu imię wielce symboliczne - Teodozjusz, chłopiec jednak szybko umiera. Szczęście opuszcza króla, w efekcie spisku, latem 415 roku ginie zasztyletowany w stajni. Nowy władca Sygeryk nienawidzi wszystkiego co rzymskie, torturuje publicznie Gallę, morduje też syna Ataulfa z pierwszego małżeństwa, ale jego panowanie nie trwa długo. Już po 7 dniach zostaje zamordowany. Kolejny król, Walia, wznawia pertraktacje z Honoriuszem i w efekcie Galla wraca do brata. Do końca życia pozostaje królową Wizygotów, ma gwardię przyboczną z nich złożoną, w jej orszaku do końca jest wielu przedstawicieli tego ludu. Do końca też wspiera ich interesy. Aż chciałoby się zupełnie nieprofesjonalnie pomyśleć, że to wszystko z miłości do barbarzyńskiego władcy. W 417 roku, gdy przybywa do Rawenny zostaje zmuszona do poślubienia Konstancjusza. Ma z nim dwoje dzieci, w tym przyszłego cesarza Walentyniana III. Niekochany ponoć mąż umiera w 421 roku. Wiosną 423 Galla udaje się na wygnanie do Konstantynopola. Różne są na ten temat teorie. Jedna głosi, że została oskarżona o spisek. Inna, że chory na puchlinę wodną Honoriusz okazywał siostrze zupełnie nie braterskie uczucia (co jest dość dziwne, bo inne źródła twierdzą, iż był on kompletnym impotentem niezdolnym do skonsumowania kolejnych swoich małżeństw). Jak było naprawdę? W każdym razie już w sierpniu Honoriusz umiera, tron jest wolny. Po kolejnych perypetiach, pokonaniu różnego rodzaju watażków Galla wraca do Rawenny w 425 roku i rządzi nią i Zachodem do roku 437, kiedy to przekazuje władzę synowi. Ostatnie lata życia spędza w Rzymie. Umiera w 450 roku. Te ostatnie lata nie są szczęśliwe, syn nie okazał się jej godnym następcą, nie odziedziczył po matce ani siły charakteru, ani zdolności. Ogromnym ciosem był też los córki (Honoria buntowała się wielokrotnie. W końcu wysłała posłów do Attyli oferując mu swoją rękę oraz namawiając do najazdu na Italię. Ale to już inna opowieść, jednakowoż w przeciwieństwie do brata charakter miała silny i chciałoby się stwierdzić, iż niedaleko pada jabłko od jabłoni).

Po tej niezwykłej kobiecie pozostały w Rawennie dwie piękne budowle, a w zasadzie trzy. Bazylika św. Jana Ewangelisty to najstarsza bazylika w Rawennie. Niestety, nie dość, że kompletnie przebudowana w średniowieczu, to tak zniszczona w czasie bombardowań alianckich, że początkowo myślano o wyburzeniu tego, co pozostało z całego zespołu. A jeszcze po drodze, pod koniec XVI w, przydarzył się jej niestety ksiądz ogarnięty destrukcyjną manią renowacji. Wyszło z tej renowacji tyle, że usunął mozaiki przedstawiające m.in. portrety Galli i jej dzieci.

Tzw. mauzoleum Galli Placydii

W rzeczywistości oratorium, część większego założenia związanego z pałacem cesarskim i kaplicą palatyńską. Kiedyś ta budowla stanowiła część portyku wejściowego kościoła Świetego Krzyża widocznego po drugiej stronie małej uliczki. W początkach XVII w, przy budowie ulicy wyburzono część portyku izolując mauzoleum.
ObrazekObrazek

Wewnątrz najważniejsze są oczywiście mozaiki. Sklepienia kolebkowe, nad wejściem oraz niszami dekorowane są kwiatami na tle nieba. W lunecie przedstawienie S. Lorenzo (jemu dedykowana jest prawdopodobnie kaplica), który trzyma krzyż męczennika i już za chwilkę zostanie upieczony na rozpalonym ruszcie. Dziwny przedmiot po lewej stronie to szafka na ewangelie.
ObrazekObrazek

I kopuła sklepienia równie piękna. Złoty krzyż, złote gwiazdy i złote symbole ewangelistów, wszystko na tle błękitnego nieba. I pierwszy element gdzie żywe ciągle pogańskie tradycje mieszają się z młodym jeszcze chrześcijaństwem. Czyli właśnie symboliczne zwierzęta ewangelistów lew, orzeł i byk. Kradnąc antyczne symbole, kościół dostosowywał je do własnych potrzeb, najczęściej więc ich pierwotne znaczenie jest już dla nas nieczytelne. W lunetach sklepienia kopuły przedstawieni są parami apostołowie, u stóp mają naczynie, z którego białe gołębie piją, jest to źródło zbawienia. Gołąb, jeden z najstarszych chrześcijańskich symboli, zwiastuje niebiański pokój i uosabia duszę. Kiedy trzyma w dziobku liść laurowy obrazuje duszę w królestwie niebieskim.
ObrazekObrazek ObrazekObrazek

W bocznych lunetach dwa jelenie pijące wodę. Oznaczają one katechumenów (nowo nawróconych przygotowujących się do chrztu) przy wodzie święconej.
Obrazek
I jeszcze detale
ObrazekObrazek

Robić zdjęcia jest tu bardzo trudno, trudniej niż w innych raweńskich kościołach. Jest ciemno, jest ciasno (sporo ludzi), nie wolno używać lampy błyskowej (co oczywiste), ale również statywu. Te dwa ostatnie zakazy obowiązują wszędzie.
Trudności te skutkują brakiem zdjęć sarkofagów znajdujących się wewnątrz. Trzy sarkofagi przypisywane są Galli Placydii, Konstancjuszowi oraz Walentynianowi (lub Honoriuszowi). Ale Galla zmarła w Rzymie i tam została pochowana, prawdopodobnie w mauzoleum rodziny Teodozjusza obok bazyliki św. Piotra, miejsca dotychczas nie odnaleziono. Późne źródła wspominają, że ciało zostało przeniesione do Rawenny, ale jest to mało prawdopodobne. Również analiza stylistyczna sarkofagów nie wskazuje na to, żeby ich przeznaczeniem były cesarskie zwłoki. Z niektórych wzmianek wynika, że zostały umieszczone w kaplicy znacznie później. Z sarkofagiem Galli wiąże się jeszcze jedna historia. Otóż jakiś średniowieczny wandal chciał sobie obejrzeć co jest w środku. Wykuł wiec dziurę w jego tylnej części, do oświetlenia użył słomy czy też świecy i niestety zawartość się spaliła - sarkofag bowiem pusty nie był.

Baptysterium Neoniańskie (zwane też ortodoksyjnym lub katedralnym)

ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Najstarszy raweński zabytek, jest to bowiem nadbudowa term rzymskich, na których biskup Orso, pod koniec IV w., wzniósł baptysterium swojej wielkiej bazyliki (zburzonej w XVIII w. w celu budowy obecnej katedry, wrrrrrr), w każdym razie dzieło ukończył dopiero biskup Neon w V w., on też ozdobił to miejsce przepięknymi mozaikami. Proporcje budowli są zdeformowane, jako że pierwotny poziom znajduje się obecnie na głębokości 3 m. budowla jest ośmioboczna, wszystko zaplanowane i wielce symboliczne - siedem dni tworzenia świata i ósmy dzień zmartwychwstania. Wewnątrz pojawia się tez kolejny bardzo często występujący symbol - paw. Oznacza zmartwychwstanie bo każdej wiosny odnawia bogactwo swoich piór w ogonie, oraz nieśmiertelność bo kiedyś jego mięso uważano za nie ulegające zepsuciu. W centralnej części kopuły, oczywiście scena chrztu, do niej jeszcze wrócę przy okazji baptysterium ariańskiego. Wokół tej centralnej sceny, pierwszy pas dekoracji. Kościół uosabiany przez 12 apostołów. Każdy z nich ręką okrytą woalem wg rytuału liturgicznego, trzyma koronę - symbol męczeństwa.
Obrazek Obrazek

Niestety w baptysterium widać ślady działalności rzymskiego XIX wiecznego konserwatora, nazywał się Felice Kibel, nomen omen chyba. Jego rekonstrukcje, a czasem dowolnie wprowadzane zmiany są bezsensowne, ale co z tym teraz począć?

I tak mamy za sobą to, co wiąże się z Gallą Placydią. CDN
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 21.10.2008 17:50

No i jestem usatysfakcjonowana :D.
Dzięki Twoim opisom i fotkom, nieznana dotąd Rawenna już mi jest bardzo bliska 8), kiedyś koniecznie muszę naocznie zobaczyć te wszystkie cuda, którymi nas tu uraczasz :D. Bardzo lubię takie zaznajamianie się z przeszłością - powiązanie oglądanych zabytków z ciekawostkami dotyczącymi związanymi z nimi osób, zdarzeń... Tylko, że w książkowych przewodnikach zazwyczaj są tylko suche fakty, brak tam miejsca na sensacje, intrygi, tajemnice alkowy... Bez tego wszystkiego zabytki to tylko piękno materialne, bez duszy. Twoja opowieść jest żywą lekcją historii, dziękuję Ci za to :P i czekam na kolejne odcinki.
Grzegorz Ćwik
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1343
Dołączył(a): 12.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Grzegorz Ćwik » 21.10.2008 18:28

Bardzo fajny reportaż, wręcz dokument. Piątka. Ravenna to miejsce bardzo przyjemne, to samopisząca się historia Italii.
Ale dla mnie prawdziwe Włochy to Toskania i wszystko co jest na południe od Rzymu. I następnym razem zachęcam do odwiedzenia południowych Włoch, to zupełnie inna kraina.

Pozdrawiam. :wink: :lol:
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 21.10.2008 21:50

Dziekuję, milo mi bo już się bałam, że zanudziłam słuchaczy/czytaczy :)

Dangol, ja mam do historii stosunek emocjonalny. Bo to co się kiedyś wydarzyło też wynikało z emocji - pragnień, żądz, milości, zazdrości, nienawisci. Lubię też planując wyjazd mieć jakiś cel/temat przewodni, np ślad kogoś. Rawenna była dla mnie w tym sensie pielgrzymką w poszukiwaniu pozostałości po kilku moich ulubionych postaciach. I masz rację, kamienie są martwe, ale ożywione wspomnieniami ludzi dzięki którym powstały, albo którzy w nich żyli, ożywione emocjami właśnie przestają być martwe.

Grzegorzu nad Toskanią myślę i planuję, a tematem przewodnim będą Etruskowie. Planuję w ogóle południe Włoch, Kalabrię. Szalenie mnie to pociąga. Nie ukrywam, że zamierzam skorzystać z podpowiedzi różnorakich :)
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 24.10.2008 23:34

Jeszcze tylko 26 lat po śmierci Galli Placydii przetrwało Zachodnie Imperium. Odsyłając insygnia cesarskie do Konstantynopola Odoaker (kolejny barbarzyńca, Skir), tym symbolicznym gestem dopełnił jedynie formalności, zadał cios łaski. Ten gest ma jednak jeszcze inny wymiar - koniec starożytności i początek średniowiecza.
Tak naprawdę między obaleniem Romulusa Augustulusa a odesłaniem insygniów upłynęło kilka lat, nadal trwa kłótnia (o przepraszam, dyskusja) kiedy się zaczyna średniowiecze i jaka data powinna stanowić cezurę, tym niemniej Odoaker, obok Mehmeda Zdobywcy, jest bodaj najsłynniejszym symbolem końca epoki.
Odoaker pozostał i rządził Italią, był ni to królem, ni to namiestnikiem cesarza, ni to jego wrogiem. Taki dziwaczny i nieuporządkowany stan rzeczy trwał, aż do czasu, gdy do historii i do naszej opowieści wkracza kolejny bohater

Teodoryk Wielki

Urodził się gdzieś w Panonii około 454 r., był synem króla Teodomira z rodu Amalów (to bardzo istotny szczegół, ród ten bowiem wywodził się od bóstwa, wydał wielu germańskich bohaterów i był niesłychanie wręcz czczony przez Gotów; takie pochodzenie było legitymacją władzy). W wieku 8 lat trafił jako zakładnik na dwór cesarski w Konstantynopolu, pozostał tam 10 lat. Złośliwi i niesprzyjający naszemu bohaterowi kronikarze twierdzili, iż mimo pobieranych nauk pozostał analfabetą i barbarzyńcą przedkładającym miecz nad pióro. Ale biorąc pod uwagę dokonania na niwie kultury, można to potraktować jako złośliwości typowe dla ówczesnych kronik. Gdy Teodomir zażądał oddania syna, cesarz odesłał go ojcu, określając go mianem "dobrego syna" (w znaczeniu wierny i oddany cesarzowi). Nie spodziewał się z jego strony żadnych kłopotów, przecież uczyć się nie chciał i określany był jako "zbyt nieśmiały" oraz "nieporadny". Czyli nie dość, że analfabeta to jeszcze oferma. Ogromnie się cesarz pomylił, ale nawet boscy pomazańcy nie są wolni od błędów. Rzecz jasna nie ma dowodów bezpośrednich, jednak z dalszych wydarzeń wynika, że Teodoryk celowo oszukał wszystkich udając głupszego niż był, ale zapewne dzięki temu przeżył. Po powrocie rzucił się w wir wydarzeń, walczył, zwyciężał Swebów, w wieku 18 lat zdobył swoje pierwsze miasto - Singidunum, obecny Belgrad. Pokazał się z najlepszej strony, a w 474 r. został królem Ostrogotów. W przebłysku geniuszu wsparł Zenona w walce o cesarska koronę. Chronił go, pomagał, w końcu po jednym ze zwycięstw odbył nawet triumf w Konstantynopolu, uhonorowany został konnym pomnikiem w stolicy. Stał się tak potężny, że cesarz obawiając się (i słusznie) swojego obrońcy i sąsiada, wpadł na świetny pomysł, namówił Teodoryka do najazdu na Italię, którą rządził Odoaker. Italia miała być nagrodą, żeby pozbyć się przerażającego sojusznika Zenon adoptował młodego króla. Po wielu perypetiach, wielu zwycięstwach odniesionych po drodze, po dwóch latach oblężenia Rawenny, w końcu zdobył swoje królestwo. Marzenie wielu pokoleń Germanów - panowanie nad Italią, nad Rzymem stało się faktem w lutym 493 roku. Teodoryk zawarł z Odoakerem układ o wspólnych rządach. Nie upłynęło jednak 10 dni, a zaprosił współregenta na uroczystą ucztę i osobiście przebił mieczem, mówiąc ponoć pogardliwie "ten [łotr] nawet nie miał kości". Jasne jest, że po Odoakerze przyszła kolej na jego rodzinę i stronników, zostali naturalną koleją rzeczy eksterminowani. Wdowa zagłodzona, szwagier zastrzelony w kościele, syn, krewni, stronnicy no takie tam zwyczajne w owych czasach porządkowanie sceny politycznej. I jakkolwiek okrutne by się to nie wydawało, wyłącznie tak należy na to patrzeć. Przeżywał ten, kto pierwszy zabił, oślepił, wykastrował albo wyświęcił na księdza swojego przeciwnika. Likwidując potencjalnych mścicieli należało rzecz całą przeprowadzić dokładnie, nie zapominając o kobietach i dzieciach, jak to pokazuje historia pewnego longobardzkiego króla, o którym będzie w ostatnim odcinku. A później było już jak w bajce, wszyscy żyli szczęśliwie (do czasu) i dostatnio, a Rawenna nazywana była RAVENNA FELIX. Owszem, zdarzyło się i później królowi skazywać na śmierć, więzić etc. Ale cóż, racja stanu. Poza tym wszystko kwitło - gospodarka, kultura, sztuka. Rzymianie żyli w pokoju z Gotami, arianie z ortodoksami, była to krótka chwila światła w ponurych czasach, moment tolerancji, odpoczynek od wojen, głodu, mordów, prześladowań religijnych. Zaiste jego epoka w dziejach Italii musiała być czymś szczególnym, co pokolenia wspominały jak raj utracony skoro jeszcze Muratow pisze, że ludność Rawenny cały czas wspomina rządy "dobrego króla Teodoryka". W 526 roku umarł wielki władca i skończyło się marzenie o wspólnej gocko łacińskiej Italii i pokoju.

Kaplicy Arcybiskupiej nie widziałam, niestety. Była w remoncie. Jakkolwiek żal, nic to, kolejny powód, żeby wrócić do Rawenny. Odwiedziłam natomiast muzeum katedralne, maleńkie, ale ciekawe. Warte obejrzenia.

Tzw. pałac Teodoryka

ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Niestety nie jest pałacem królewskim, jest to narteks kościoła S. Salvatore ad Calchi, prawdopodobnie (nie jest to pewne) z początku VIII w. Jednak w tradycji raweńskiej trwa jako pałac królewski. Pewne jest jedno, że pałac Teodoryka faktycznie znajdował się w tym miejscu, uległ zniszczeniu w trakcie licznych najazdów longobardzkich, a za zgodą papieża został trzykrotnie złupiony przez Karola Wielkiego.
Wieża z tyłu budowli pochodzi z 1923 r.
ObrazekObrazek

Bazylika S. Apolinare Nuovo

ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Tu się troszkę sprawa komplikuje. Została zbudowana przez Teodoryka pod wezwaniem Naszego Pana Chrystusa, rzecz jasna w obrządku ariańskim. Prawdopodobnie wygląd jej był o wiele wspanialszy niż obecnie, zważywszy sąsiedztwo pałacu i funkcję kaplicy dworskiej. Legenda głosi, iż papież Grzegorz Wielki kazał okopcić jej mozaiki, żeby nie odwracały uwagi wiernych. W roku 561, po rekonkwiście została poświęcona ponownie, jako świątynia katolicka pod wezwaniem Świętego Marcina na Złocistym Niebie. Patron nieprzypadkowy, biskup z Tours był bowiem zagorzałym wrogiem heretyków. Czas tolerancji się skończył. W połowie IX w., gdy przeniesiono tu relikwie św. Apolinarego z bazyliki w Classe (chcąc je ochronić przed słowiańskimi piratami), świątynia zostaje nazwana Nową Bazyliką Świętego Apolinarego. I tak oto powstał konflikt, kameduli z Classe twierdzili, że relikwie są u nich. Benedyktyni zaś upierali się, że w Rawennie. W końcu papież Aleksander III wysłał specjalnego legata, żeby wyjaśnić sprawę i przywrócić spokój. Po dokładnych badaniach orzeczono, że święty spoczywa jednak w Classe.
A wnętrze urzekające. Jest kilka elementów na które warto zwrócić uwagę. W pasie pod sufitem znajdują się przedstawienia z życia Chrystusa. Ponieważ to mozaiki z epoki Teodoryka, są typowe dla przedstawień paleochrześcijańskich. Po prawej stronie Chrystus jest młodzieńcem o kędzierzawych włosach, bez brody. Nosi tunikę cesarską w kolorze fioletu i otacza go nimb z krzyżem i drogocennymi kamieniami. Podobnie jest po stronie lewej, Chrystus jest starszy więc ma już brodę, ale nadal zachowuje cesarskie atrybuty. Tutaj mała uwaga, jeśli komuś zależy na obejrzeniu szczegółów, to powinien zaopatrzyć się w lornetkę, co najmniej teatralną. Ten opisany pas dekoracji, umieszczony pod samym sklepieniem, jest bardzo wysoko (więc i zdjęcia trudno zrobić, bez statywu to praktycznie mało realne). Zwłaszcza przedstawienia Chrystusa jako młodzieńca są przepiękne i takie w sumie zaskakujące. Warto więc zadać sobie trochę trudu. Pas środkowy z tej samej epoki. Najciekawszy i najstarszy jest najszerszy pas, usytuowany najniżej. Po lewej stronie od wejścia port i miasto Classe, tak jak wyglądały w czasach Teodoryka.

ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Dwie osoby, które znajdowały się przed pierwszą częścią muru zostały usunięte, chociaż widoczny jest cień po nich. I to jest niestety wynik działalności propagandy cesarskiej, a co za tym idzie ortodoksji katolickiej. Postaci zostały usunięte w związku z ponowną konsekracją świątyni w obrządku katolickim. Niestety, jak już pisałam za Justyniana czas tolerancji się skończył.
Dalej już słynny pochód dziewic, pokłon Trzech Króli i Matka Boska. Trzej Królowie zostali niestety poprawieni przez niesławnej pamięci konserwatora Kibla, który oryginalne korony zastąpił czapkami frygijskimi.

ObrazekObrazek ObrazekObrazek ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Po prawej stronie, w najniższym pasie, pałac Teodoryka. Tutaj "oczyszczenia" (bo tak to nazwano) związane ze zmianą obrządku ariańskiego na katolicki widoczne są jeszcze wyraźniej. Na kolumnach widać odcięte dłonie pozostałe po osobach niepożądanych, których przedstawienia usunięto. Usunięto też z frontonu postać na koniu, portret Teodoryka. Dalej korowód męczenników i Chrystus Zbawiciel.

ObrazekObrazek ObrazekObrazek ObrazekObrazek ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Kościół św. Ducha to dawna katedra ariańska Hagia Anastasis (Zmartwychwstanie Pańskie) z czasów Teodoryka. Również niestety pieczołowicie "oczyszczona", tak dokładnie, że niewiele zostało z oryginału. Początkowo kościół dedykowano św. Teodorowi. Obecne jej wezwanie wywodzi się z faktu (a raczej legendy), iż biskupi byli wybierani przez gołębicę (Duch Święty), która siadała pomiędzy wiernymi zgromadzonymi w takiej wybranej świątyni. Stąd też określenie "biskupów gołębich". Niestety katedra była zamknięta. Obok, w pierzei placu łączącej katedrę z baptysterium widać zarys murów tzw. Domu Drogdone. Ponoć są to pozostałości budynku kurii biskupów ariańskich.

ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Baptysterium Arian.

ObrazekObrazek

Sam budynek ma ciekawą i burzliwa historię, po potępieniu arian, przerobiony na oratorium, później stał się własnością prywatną. W ciągu wieków obrósł licznymi przybudówkami, co zupełnie zmieniło jego charakter. W 1914 roku został odkupiony przez państwo i tak rozpoczęła się walka o likwidację tych wszystkich "ozdobników". Walka została przegrana, ale pomógł los, nowsze dobudówki zniszczyły alianckie bomby i dzięki nim baptysterium można dziś podziwiać w pierwotnej, prostej formie.
Wnętrze jest zupełnie puste, za to na sklepieniu ma przepiękna mozaikę. W centrum scena chrztu Chrystusa, poniżej orszak apostołów. Kierują się do tronu, na którym spoczywa krzyż. Tron w symbolice przedstawień tego okresu uosabia cesarza, natomiast w symbolice chrześcijańskiej Chrystusa. Baptysterium Ariańskie odtwarza schemat architektoniczny oraz dekoracyjny baptysterium Neoniańskiego, jest to kolejny fakt przemawiający za tym, że w czasach Teodoryka, przynajmniej w początkowym okresie, nie było antagonizmu lecz równość pomiędzy kościołami. I centralna scena, scena chrztu.

ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Wszystko ok, św. Jan, Duch Święty pod postacią gołębicy, Chrystus. Ale jest jeszcze jedna postać. Bóg rzeki Jordan. Z tyłu ma bukłak z wypływającą wodą (źródło) oraz atrybuty typowe dla bóstw wodnych - szczypce raka na głowie oraz kostur.
Bardzo podobne jest przedstawienie w Baptysterium Neoniańskim. Starzec w rzece jest prawdopodobnie również przedstawieniem boga rzeki Jordan, bo (oprócz płachty do otarcia Chrystusa po chrzcie) trzyma kostur - atrybut bóstwa rzecznego. Interpretacja tej postaci jest moja własna, zapewne dyskusyjna, dodaję dla porządku, bo obowiązująca wersja to Jan Chrzciciel jako poganin.

ObrazekObrazek

W każdym razie te przedstawienia są dowodem na to, jak żywe było jeszcze pogaństwo i cała jego symbolika. Zresztą, jeśli chrześcijaństwo jest filozoficznym ukoronowaniem epoki hellenistycznej to i dziwić się nie powinniśmy. A udowodnił to swego czasu Jan Zieliński, zainteresowanym gorąco polecam.

I ostatnie miejsce związane z wielkim królem, Jego mauzoleum.

ObrazekObrazek ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Wszystko wskazuje na to, że inspiracją było mauzoleum Konstantyna Wielkiego, wynika to z zachowanych opisów grobowca tego ostatniego. Dotyczy to głównie kopuły - arcydzieła ówczesnej myśli technicznej, wykonanej z jednego bloku kamiennego. Kamień nota bene przetransportowany został z Istrii. Jest ona ozdobiona dwunastoma uchwytami, którym przyporządkowano imiona 12 apostołów. Teodoryk spoczywa w ich kręgu jako trzynasty - dokładnie tak jak Konstantyn, równy jemu i równy apostołom.

ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Sklepienie oryginalne, zniknęły tylko błękitne niebo i złote gwiazdy

ObrazekObrazek

Poniżej kopuły, pas dekorowany charakterystycznym dla sztuki nordyckiej motywem kleszczowym. Identyczny motyw znajdował się na złotej, zdobionej granatami zbroi odnalezionej w czasie wykopalisk w poł. XIX w., stwierdzono iż była to zbroja Teodoryka. Niestety została skradziona z Muzeum Narodowego w 1924 r. i nigdy jej nie odnaleziono.

ObrazekObrazek

Mauzoleum ma dwa pietra, oba dziesięcioboczne. Trwa nieustająca, nierozstrzygnięta dyskusja na którym z pięter znajdowała się pierwotnie cela grobowa. Obecnie sarkofag z czerwonego porfiru, prawie na pewno należący do Teodoryka umieszczony jest na piętrze drugim.

ObrazekObrazek ObrazekObrazek

Śmierć Teodoryka obrosła wieloma legendami, mało przychylnymi wielkiemu władcy. Mówiono, że oszalał i zabiła go apopleksja gdy ryba podana na półmisku spojrzała na niego oczyma Symmachusa (którego zabił), mówiono iż ogromny czarny koń (symbol diabła) porwał go, a następnie zrzucił w krater wulkanu. Szczątki królewskie zaginęły, nikt nie wie jak i kiedy, a pusty sarkofag poniewierał się przez kilka wieków obok mauzoleum, w gospodarczej części dobudowanego doń klasztoru. Historia bywa złośliwa. Swego czasu Teodoryk wydał edykt nakazujący wykopywanie grobów swoich pobratymców, którzy zmarli jako poganie i pozbawianie ich wyposażenia grobowego, niezgodnego z rytuałem chrześcijańskim. W kontekście zniszczenia jego własnych szczątków to trochę niesamowite.

Różnie jest oceniany, mimo, że jego polityka w efekcie poniosła klęskę (nie pogodził arian z katolikami, a wspólne państwo Gotów i Rzymian nie przetrwało swojego twórcy) był postacią wybitną. Wielki wódz, charyzmatyczny władca, który wyprzedził własne czasy.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Istria wiosną i jesienią - strona 11
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone