Przed nami długo wyczekiwana farma lawendy - Deklevi.
Podjeżdżamy na miejsce, zapoznajemy się z mapką i dalej w las...
Podjeżdżamy pod lawendowy sklepik, na drzwiach napis: "dzwonić dzwonkiem", toż dzwonimy, czekamy ale nikt się nie zjawa. Czekamy jeszcze chwilę i już mamy odjechać, a tu tymczasem biegnie młoda dziewczyna i machając zaprasza nas do środka. Uff ale ulga, jechać taki kawał na darmo - szkoda by było, mamy jednak szczęście.
Za to kocham Chorwacje, że dostarcza mi tylu emocji, wrażeń i adrenaliny w tak krótkich odstępach czasu
Wchodzimy do sklepiku, ten niesamowity klimat, zapach, urok, jesteśmy w innym świecie. Kupujemy przepyszny syrop do wody.
Dziewczyna zaprasza nas do ogrodu za domem, w sumie to nie ogród tylko potężna farma lawendy, ziół, winorośli, oliwek, fig i innych rozmaitości.
Dziewczyna wskazuje nam drogę do pól lawendowych i mówi, że możemy tam zostać ile chcemy i możemy też poruszać się swobodnie wszędzie.
Chwilę rozmawiamy o trudach prowadzenia tak wielkiego gospodarstwa, następnie ruszamy na zwiad.
Muszę stwierdzic, że to niesamowite miejsce, gdzie człowiek może całkowicie oderwać się od rzeczywistości, w stylu sielanki. Pod drzewami w cieniu kilka hamaków, ławek, huśtawek - jak w bajce z dzieciństwa. Zostajemy tam przez sporą część czasu. Cieszymy się słońcem, kolorami lawendy, chłoniemy zapachy, dźwięki bzyczących owadów, szum letniego ciepłego wiatru. Jest przepieknie, bosko, idelanie. Sama natura. Nie chce nam się stąd ruszać.
Gorąco polecam to miejsce jako chwilową odskocznię od morza, miasta czy tłumu turystów. Warto!!!
Ale wszystko co dobre ma swoj koniec i my rowniez musimy powoli ruszac w dalszą drogę