Jedziemy z Krakowa więc droga na raz. Samą drogę pominę, jednak plany na 10 godzinną podróż do celu szybko trzeba było zweryfikować. Z postojami wyszło prawie 12. W Słowenii, tuż przed graicą chorwacką dopada nas potężna nawałnica. No to kiepsko się zaczyna
Pod wieczór docieramy na miejsce. Trochę pochmurno. Mieszkamy w Rovinjsko Selo, tj. ok. 6 km od Rovinj. Tak wiem, nad morze trzeba dojechać te kilka km ale nam to nie przeszkadza, gdyż od początku zakładamy częste przemieszczanie się po okolicy więc i nad morze dotrzemy. Za to koło domu mamy basen, więc nie jest tak źle
Niedaleko jest mały osiedlowy sklep, jakaś konba i 2 kafejki/raczej barki. Większe sklepy są tuż przed wjazdem do Rovinj (obok siebie Konzum, Plodine i Lidl - do wyboru, do koloru).
Mieszkamy na I piętrze (ten balkon na wprost), mamy fajny widok wprost na basen
Mieszkanie dość przyjemne,
ma wszystko czego potrzebujemy, jest klima, aneks kuchenny, osobna sypialnia dla dzieci
Na podwórku kilka stolików, basenowe leżaki - fajne miejsce do siedzenia. Pod nami mieszkają Niemcy ale są bardzo spokojni.
Widok z naszego balkonu bardzo przyjemny, zwłaszcza w słoneczny dzień
Siedząc na balkonie rozkoszujemy się smakiem pysznych owoców (nr 1 to moje ulubione figi)
Mała dygresja, choć nie do końca dotycząca Istrii a jedynie naszej sytuacji. Nistety nasza gospodyni choć bardzo miła - nie mówi po angielsku, za to biegle po - no zgadnijcie - po niemiecku oczywiście. Do nas - Polaków - ma pozytywne podejście ale rozmawiamy niezbyt często i tylko po polsku i chorwacku. Jak wspomniałam liczniejszymi bywalcami domu są Niemcy ale nie są uciążliwi, mamy szczęcie do miłych sąsiadów. Do czasu. Bo na miejsce Niemców przyjechali Polacy - 2 rodziny z dziećmi. Cieszyliśmy się, że nasze dzieci będą miały towarzystwo w basenie ale szybko okazało się, że to nieco inny gatunek. Nocne wrzaski pod oknami okraszone niewybrednymi żartami i wulgaryzmami, do tego jakieś dziwne pretensje o miejsce postoju na przydomowym parkingu. Nie wiem, jakoś z Niemcami szło się dogadać, przestawialiśmy samochody gdy ktoś potrzebował wyjechać, a tu zonk! Same pretensje i roszczenia. Nie po to przyjechałam na wakacje, aby użerać się z rozkapryszonymi krajankami, którym zdawało się, że mają dom i ogród na wyłączność bo zapłaciły kilka kuniszczy. Na szczęście zwykle byliśmy w terenie, a z polskimi sąsiadami zazębiliśmy się tylko przez chwilę
W każdym razie nie tego się spodziewałam no i lekki niesmak pozostał. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam i oby ostatni. Mam nadzieję, że Was coś podobnego nigdy nie spotka
A wracając do tematu - do Rovinj jest kilka km, droga dość ruchliwa ale widokowa.
A potem już tylko podziwiać piękne Rovinj, o którym powspoinamy jutro