Kolejny dzień nastał...
A tym dniem był 11 dzień lipca... Równo 5 lat temu na świecie pojawił się najmłodszy z naszej czwórki
Postanowiliśmy, żeby było trochę inaczej...i rankiem udaliśmy się do Rovinj na tamtejszą malowniczą plażę położoną na półwyspie, który jest jednocześnie zamkniętym parkiem - Zlatni Rt.
Pomimo tego, że była chyba 10 rano przed wejściem do Parku było już mnóstwo samochodów...
Na szczęście udało się znaleźć miejsce prawie przy samym wejściu...
Na parkingu przekrój wszelkich tablic rejestracyjnych - żadna nacja nie dominowała
W tym dniu byliśmy przygotowani dosyć piknokowo, przygotowane różne przekąski, podżerki, itd
Do szczęścia tylko karlovaćko brakowało...
Plaż na półwyspie bardzo dużo i pomimo tego, że ogólnie było sporo ludzi, to jednak tłoku nie było...
Kamyczki na plaży jasne niemiłosiernie, to i woda miała wyjątkowy kolor...
Byliśmy dokładnie na przeciwko starego miasta...
A tu rzeczony solenizant
W okolicach godziny 15 zaczęło ludzi przybierać a ponieważ nie przepadamy za obijaniem się barkami...to postanowiliśmy się - wbrew solenizantowi - zebrać i pójść (a raczej pojechać) do centrum Rovinj.
Oczywiście celem wycieczki (wersja dla dzieci) było poszukiwanie włoskich lodów
Zaparkowaliśmy prawie w centrum przy porcie, wydawało się być tam drogo, ale trudno, nie chciało mi się szukać miejsca...
Było dosyć pusto, bo pewnie wszyscy byli na plaży...
Rovinj zaraz po wejściu na stare miasto, został obwołany przez nas "perełką Istrii"
Labirynt uliczek, domki jak z bajek, bramy, zakamarki, pod górkę, z górki, wypolerowane kamienie na podłodze, schody...dla każdego coś miłego... a dla naszych dzieciaków (i nie tylko) lody podane przez Istryjczyka - lody fenomenalne...cukiernia zaraz po wejściu na stare miato, po przekroczeniu bramy od strony zachodniej...
Mnóstwo czasami ciekawej sztuki...
Naturalnym celem było zobaczenie Kaplicy św. Trójcy budowli bodajże z XIII wieku. W środku piękne rzeźby, których niestety nie udało się dobrze obejrzeć z uwagi, że u solenizanta odezwała się natura.. rozpoczęliśmy szukanie dogodnego miejsca załatwienia sprawy... udało się... można kontynuować spacer...
Widoki z góry powalające
Generalnie wokół jest pełno wysepek, rzadko można zobaczyć bezkres morza...
Następnie spacerek w dół, albo raczej bieg za dzieciakami w dół
Poprawka menu jakieś restauracyjki...
A tu inna restauracja w pięknej scenerii
Następnie wróciliśmy do Poreća, wszyscy się wyspali po drodze, oczywiście poza kierowcą
I wieczorem przyszła pora na zachcianki solenizanta, siostra również korzystała
Na początek pizza, a jakże...mega pizza
Pizzeria mieści się przy Akwarium i znajduje się w chyba w 3 lokalizacjach, obsługa świetna...Pizza też całkiem dobra, chociaż dla mnie trochę za grube ciasto, ale popijając Fortuną szło przełknąć...
na deser kelner przyniósł, najpierw na jedną nóżkę kieliszeczek rakiji...po czym powtórzył na drugą nóżkę...
Po czym poszliśmy na zasłużony spacerek...
W marinie pojawiły się nowe jachty
Widok z portu...
Dzień prawie dobiegał końca...
Przy wejściu do starego miasta rozbite było "wesołe miasteczko". Do tego dnia udawało nam się uchronić portfel przed wejściem do niego, ale w tym dniu już niestety się nie dało...Kilka kun zasiliło kasę wesołego miasteczka...
Czego nie robi się dla dzieci