Witam serdecznie,
po długim oczekiwaniu i ja trafiłam wreszcie do Chorwacji!Od 2 lat z zaciekawieniem śledzę forum i czytam relacje z cudownych miejsc jakie wiele osób opisuje.Informacje są niesamowicie przydatne i wiele z nich wykorzystałam w czasie naszego urlopu.
Do Chorwacji jechaliśmy pierwszy raz ,wybór padł na Istrię i Camping Vestar k/Rovinj.Na pokładzie naszego autka my + 2 dzieci(8 latek i 10 mies szkrab).Wyjazd z Częstochowy o 2.30h przejazd przez Cieszyn-Bratysławę-zachodnie Węgry-przjście Gorican w Chorwacji.-Rovinj .Całość 14 h z odpoczynkami.Na trasie luz żadnych korków,pogoda ładna,dzieci spały przez poł drogi luz totalny!Pierwsze trudności zaczęły się na przejściu granicznym węgiersko -chorwackim Gorican I.Uradowani widokiem pustaj chorwackiej granicy nie przypuszczaliśmy,że coś tu może być nie tak. Nie omieszkaliśmy skomentować widoku węgierskich pograniczniaków (1 pan + 2 panie)siedzących na murku i machających jak dzieci nóżkami),ale maja pracę co? pełne ręce roboty-nuda.Przerwalismy ten sielankowy widok witajac się ładnie po angielsku po czym słyszymy słowa "Croatia nicht" reszty nie zrozumieliśmy bo po wegiersku.Co to znaczy "Croatia nicht"nie ma? co ?zniszczona ?od razu mignoł nam obraz z "Czterdziestolatka" jak to chciał dzwonić do Warszawy z Budapesztu a tam" Warszawa nicht."
"Beckt tu Budapest" wyjąkał pan i na tym jego angielski się skończył.Mąż wyjoł mapę i pyta o dalszą drogę gdzie ma jechać coś tam pomachali palcem po mapie pytam go wiesz gdzie ?-nie -ok jedziemy zobaczymy co to za manewry wymyślili.Jechaliśmy tarsą przez zachodnie Węgry omijajac autostradę więc nie mieliśmy pojęcia o istnieniu przejścia nowego Gorican II a jakoś na forum nie doczytałam tego .faktycznie po nawrocie na małym rondku wjechaliśmy na autostradę gdzie był zjazd na granicę i tu już bez kłopotu przejechaliśmy na chorwacka ziemię.Hurra!mały płacze,słońce grzeje,klima chodzi- byle do zjazdu na jakąś stację...