Witam czytelników, którzy zechcieli tu zajrzeć. Niedawno zakończyłem moją relację z Jezery 2013 (wyspa Murter). Ponieważ była bardzo spóźniona , postanowiłem od razu zabrać się za „świeżą” relację z tegorocznego pobytu na Istrii. Właśnie mija miesiąc od powrotu, więc czas najwyższy aby wystartować. Wcześniej się nie udało, bo trzeba było wybrać zdjęcia i je poprzerabiać do rozmiaru akceptowanego w relacjach no i oczywiście jakoś zebrać wszystko w miarę uporządkowaną całość.
Mam nadzieję, że uda mi się przekazać trochę ciekawych informacji, popartych moimi amatorskimi zdjęciami, które nie są w stanie oddać rzeczywistego piękna Chorwacji.
Cichy plan wyjazdu do Chorwacji pojawił się już pod koniec pobytu w Jezerze. Niestety był problem z zebraniem ekipy – znajomi, którzy byli z nami w zeszłym roku nie mogli do nas dołączyć, a szkoda bo była z nas zgrana, wesoła ekipa. Szukaliśmy więc dalej, ale bez skutku aż do momentu, gdy wspomniałem o tym mojemu synowi. Okazało się, że oni też szukali chętnych wśród swoich znajomych na wyjazd wakacyjny, ale wszyscy coś tam marudzili (dziwna ta młodzież ). Po krótkich konsultacjach z żonami jest decyzja: JEDZIEMY do Chorwacji w sumie 6 osób (w tym dwóch malców 2 i 5 lat) oraz nasz pies. Ponieważ jedziemy z dziećmi szukamy kwater w miarę blisko tj. do 1000 km, czyli Istria, Kvarner, aby podróż odbyła się w nocy kiedy dzieci śpią, bo w dzień wiadomo – milion razy powtarzane pytanie: jak daleko jeszcze ? siku … itd. Intensywne poszukiwania (mało czasu) zawężamy ustalając parametry cenowe, wyposażenie, itp.: cena do 1000 zł/osobę, klima, lodówka, pralka (z uwagi na małe dzieci) itd., min. 2 sypialnie i odległość od morza do 10 km. Wcześniej było do 5 km, ale nie było nic ciekawego, albo cena była powyżej założonej. Po kilku dniach wybieramy Mali Golji apartament 90 m2+taras 36m2, 2 sypialnie i pełne wyposażenie, a dodatkowo all inclusive, czyli żadnych dodatkowych kosztów. Przelewamy 3300 zł i otrzymujemy dokumenty najmu. Pytamy jeszcze właściciela czy możemy pojawić się wcześniej niż wskazana w ww. dokumentach godzina przyjazdu tj. 16. Odpowiedź jest pozytywna, tzn. możemy być nawet o 7 rano - co nas bardzo cieszy, bo możemy jechać nocą.
Jest dobrze, przygotowanie rzeczy do wyjazdu realizujemy wg zeszłorocznej listy, zaczerpniętej z tego forum i trochę zmodyfikowanej. Wesoły nastrój psuje nam "złośliwość rzeczy martwych".
Przed wyjazdem sprawdzenie samochodów i tu zgrzyt. Auto syna (A3 nieszczęsny silnik FSI) oprócz planowanej wymiany paska rozrządu i cewek zapłonowych, wymaga wymiany części odpowiedzialnej za zmianę faz rozrządu. Z dnia na dzień koszt rośnie o ponad 2 tys. W końcu auto odebrane - jest OK. Dzień przed wyjazdem katastrofa – wyje łożysko w skrzyni biegów. Szybka decyzja – syn jedzie Vectrą, wprawdzie starszą, ale bardziej pewną na trasie niż nowoczesna technika spod znaku czterech kółek.
4-07-2014
Wyruszamy wieczorem, dzieci wkrótce zasypiają. Po niecałej godzinie jesteśmy w Czechach (Krnov). W Bruntalu krótki postój – zakup winiet, dalej Olomouc, Brno i około północy granica z Austrią – znowu winiety i kierunek Graz. Poysdorf przejeżdżamy w środku nocy bez problemu, chociaż za parę godzin ma się tu rozpocząć ograniczanie ruchu z powodu wyścigu kolarskiego (wg cennej informacji z forum). W Austrii robimy dwie przerwy, przy czym drugą poświęcamy na godzinną drzemkę, ponieważ sen zaczyna „atakować”. Po kawie i rozruchu na świeżym powietrzu ruszamy dalej. Słowenia wita nas Słońcem – winiety – autostrada dosyć luźna – fajnie się jedzie. Granica SLO-CRO pokazujemy paszporty i możemy jechać dalej Rupa – Opatija, rezygnujemy z przejazdu przez tunel Ućka, żeby pojechać wzdłuż wybrzeża: Opatija – Brseć – Plomin. Niestety niebo zachmurzone i nie można podziwiać błękitu Jadranu, co mnie trochę zasmuciło, bo chciałem żeby młodzi dostali takiego „strzała” estetyczno-duchowego jak ja, gdy pierwszy raz zobaczyłem chorwackie morze 5 lat temu:
5-07-2014
Docieramy do Labina i tu zasięgam języka, bo nawigacja „nie widzi” Mali Golji, miły starszy pan wskazuje drogę i po kilku minutach jesteśmy na miejscu około godz. 9.
Wita nas brat właściciela apartamentu wręcza klucze i zaprasza na świetną wiśniówkę. Tylko próbujemy, bo chcemy po rozpakowaniu koniecznie zaliczyć pierwszą kąpiel w Jadranie. Pogoda niezbyt chorwacka – zachmurzenie z przebłyskami Słońca, temperatura 23°C – zimno mówi babcia właściciela. Pytamy o prognozę pogody i dowiadujemy się, że przez 2-3 dni będzie „polskie” lato. Specjalnie się tym nie przejmujemy i idziemy obejrzeć apartament, z pewnymi obawami czy ta niska cena to nie jakaś ściema. Po otwarciu drzwi okazuje się, że to nowoczesny, świetnie wyposażony i przestronny apartament + zadaszony taras.
Po rozpakowaniu i posileniu się jedziemy na znaną plażę w Rabacu. Droga wygląda znajomo, wracają wspomnienia z 1989, kiedy pierwszy raz byliśmy w Chorwacji i zostaliśmy zauroczeni Jadranem. Parking płatny 10 kn/dzień. Plaża na wysokości hoteli Girandella wygląda tak samo jak 5 lat temu. A to kilka "archiwalnych" zdjęć z Rabaca 2009:
c.d.n.