Witam wszystkich, oto tygodniowa chorwacka wyprawa Jagi, Dagi i Mery
w dniach 10.09.2011-18.09.2011
chciałam umieścić "skrócik" z naszego wyjazdu, ja w końcu przed wyjazdem też korzystałam z innych relacji, może więc komuś się to przyda
Droga tam (start w Gdańsku):
Wyjazd z Polski podzieliłyśmy na 2 dni. Po przemierzeniu polskich dróg, dotarłyśmy do Jeleniej Góry, gdzie przenocowałyśmy u rodziny. Sobotnim rankiem zatankowałyśmy do pełna jeszcze w Polsce i ruszyłyśmy na Chorwację. Na tym baku miałyśmy dojechać do Słowenii. Czeskie i austriackie ceny na stacjach były najdroższe, co sprawdziłam w internecie przed wyjazdem i co sprawdziło się w praktyce. Jechałyśmy przez Pragę, Znojmo, Wiedeń, Graz, objazdem słoweńskich autostrad przez Ptuj ( tu całkowicie skorzystałam z porad na forum !!! ). Na przejściu Macelj w naszą stronę praktycznie nie było aut (10.09.2011 sobota), za to w drugą stronę korek wił się kilometrami. Zastanawiałyśmy się, jak będzie z powrotem. Tydzień później zaryzykowałyśmy znowu Macelj i to była słuszna decyzja, bez większego czekania wjechałyśmy do Unii (18.09.2011 niedziela). Widocznie ostatni tydzień września, to jeszcze dosyć popularny koniec turnusów a później jest już luz.
A więc tak Praga, Znojmo, Wiedeń, Graz, Ptuj, Macelj, Zagrzeb, Rijeka i na dół Istrii. W drodze zastanawiałyśmy, do jakiego campingu w sumie jedziemy, miałyśmy różne adresy, ale zakładałyśmy tzw. spontan. W końcu padło na Medulin. Tam przy kierunkowskazie w prawo "kemping Medulin" i w lewo "kemping Kazela", ktoś krzyknął Medulin na chybił trafił i tam wjechałyśmy jak się później okazało szczęśliwie!!!!
Kemping Medulin w Medulinie:
Kemping jest naprawdę duży. Błędem było, że nie wjechałyśmy tam autem na znalezienie odpowiedniej parceli. Dziarsko poszłyśmy pieszo, na dodatek odziane odpowiednio do polskich temperatur - czyli w dżinsach, a tam 28stopni !!! Spodobała nam się najbardziej wyspa na końcu kempingu, w sumie z najdroższymi działkami, bo z widokiem i elektrycznością, ale co tam, po przeliczeniu wyszło nam 40zł od osoby za noc. Zanim wróciłyśmy do bramy po auto, dżinsy kleiły się nam do skóry i powoli ściemniało się już, a my jeszcze nie rozstawiłyśmy namiotu. Na szczęście żadnego faceta z nami nie było, nikt nas nie popędzał Wybrałyśmy parcelę na środku wyspy z widokiem na morze prawie z każdej strony. Do następnych namiotów-kamperów było ok 20m. Przez cały pobyt czułyśmy się komfortowo. Nad samym brzegiem, owszem jest uroczo, ale jest tam droga, auta jeżdżą, ludzie joggingują, spacerują, a my miałyśmy spokój, nikt nam w namiot nie zaglądał. Polecam też wyspę ze względu na sanitariaty, były najlepsze na kempingu. Inną zaletą było dla nas to, że nie było tam rodzin z dziećmi, zniechęciła ich pewnie odległość do wyjazdu z kempingu.
Rozstawianie namiotu o godz. 21 było trochę kłopotliwe, nawet w świetle reflektorów, czołówek i rowerowej latarki. Kłopotliwe było tym bardziej, że właścicielka namiotu zapomniała, jak się go rozkłada . Ja nadmuchiwałam elektryczną pompką materace i obserwowałam z rozbawieniem jak dziewczyny się męczą, tropik co chwila padał im na ziemię W końcu rzuciły to w cholerę i sięgnęłyśmy razem po żubry spoczywając po raz pierwszy na ukochanych do końca urlopu zielonych rybackich krzesełkach, gdzie wspaniały konstruktor krzesełek w podłokietniku umieścił przemyślnie koszyczek na jedno piwko. Po całkowitym relaksie, wzięłyśmy się znowu do roboty i udało się!! W nagrodę poszłyśmy się kąpać w świetle księżyca.
Praktyczne informacje o kempingu:
1. Jak się ma elektryczność, warto wypożyczyć za kaucję przedłużacz, bo do skrzynek jest daleko ( niestety o tej możliwości dowiedziałyśmy ostatniego wieczoru, z rozbawieniem wspominamy teraz jak ładowałyśmy komórki i tak o nich zapominając do następnego dnia, albo jak któraś z nas, nie powiem która, prostowała raz włosy przy skrzynce heheheh , Można też było zorganizować sobie jakieś oświetlenie, choć my osobiście lubiłyśmy klimat świeczek)
2. Do sanitariatów na wyspie były odpowiednie opaski, też do wypożyczenia za kaucję (50euro). Za jedną kaucję dostałyśmy dwie. Bardzo się przydały.
3. Polecam sklep na kempingu. Wszystko tam jest. Warzywa, codziennie świeże pieczywo, i wszystko inne co potrzebne. Np. gaz kempingowy kosztował ok 14 kun. W Polsce w ogóle nie opłaca się tego kupować. Myśmy zużyły 2 małe pojemniki na tydzień - rano używałyśmy do zagotowania wody na kawę i wieczorami do przygotowania posiłków, z wyjątkiem dwóch posiłków na mieście
4. Ceny na kempingu nie były straszne. Tam kupiłyśmy zestawy snorkelingowe, na mieście wręcz były droższe.
5. Trudno było wieczorem zlokalizować wybraną parcelę, rankiem okazało się, że rozbiłyśmy się na trzech ale machnęłyśmy ręką i zaczęłyśmy wakacje
6. Jak już niemieccy emeryci krzywo na Ciebie patrzą, tzn. że czas ruszać w drogę (wieczorem przy regionalnym winie, czasem głos niesie nieświadomie... poznałyśmy tam starszych i młodszych europejczyków, z którymi gadałyśmy do 3 nad ranem, mogło to niektórym przeszkadzać, było nam głupio przyznaję, więc z lekką ulgą opuściłyśmy Medulin kierując się na Cres)
A o to kilka zdjęć z naszej wyspy gdzie spędziłyśmy 4 noce
nasza gorąca wyspa
widok z namiotu
wybrzeże na wyspie
w następnym odcinku z jakiej skały najlepiej skoczyć i relacje ze zwiedzania okolicy